czwartek, 23 maja 2013

Rozdział 7

Odłożyłam prezent na blat i spojrzałam jeszcze raz na Harrego. Patrzyliśmy sobie prosto w oczy, a wokół panowała nie zręczna cisza. Chyba trzeba ją przerwać.
- Ja to wszystko przemyślałam. Ja też coś do ciebie czuję. - uśmiechnął się szeroko. - Ale..
- Ale co? - trochę się chyba zdziwił. Nie ma tak łatwo!
- Harry, ile my się znamy? Cztery dni w Londynie i tutaj byłam tydzień czyli jedenaście dni. To jest dla mnie za szybko naprawdę. Jeśli ci naprawdę na mnie zależy to poczekaj trochę. - uśmiechnął się lekko.
- Chyba nie mam innego wyjścia. - złapał mnie za rękę. - Tak szybko się mnie nie pozbędziesz.
- Ale ja nie chcę się ciebie pozbywać. Jeszcze możesz mi się do czegoś przydać. - uśmiechnęłam się.
- Jakieś konkretne plany? - poruszył śmiesznie brwiami.
- Na pewno nie to o czym pomyślałeś.
- Ale ja nie pomyślałem o niczym złym.
- Jasne, jasne. Ja już wiem co ci się kręci po tej ślicznej główce. - Harry chwycił mnie w tali i się lekko przybliżył.
- Naprawdę? Wiesz, mam wrażenie, że znam cię od zawsze.
- To miłe, ale jeszcze dużo o mnie nie wiesz. - wyrwałam się z tych jego objęć i weszłam do salonu. Usiadłam na kanapie i włączyłam telewizje. - Idziemy do nich czy zostajemy w domu?
- Oni i tak zaraz przyjdą. - wszedł do salonu i położył się na moim kolanach. Bawiłam się jego loczkami i oglądałam jakieś polskie seriale. Jemu, biedakowi musiało się nudzić bo nic nie rozumiał.
- Czyli na razie jesteśmy przyjaciółmi? - zapytał.
- Tacy trochę dziwni przyjaciele, ale chyba coś w tym stylu. Nudzi ci się trochę nie?
- Trochę bardzo. - przetarł oczy.
- To co chcesz robić? - uśmiechnął się łobuzersko. Podniósł się i zaczął mnie łaskotać.
- Przestań.... Harry proszę... Harry! - śmiałam się jak głupia.
- A co dostanę w zamian?
- Nic nie dostaniesz! Przestań proszę. - uratował mnie to, że potknął się o próg kanapy i poleciał na mnie. Podniósł się lekko i był nade mną.
- Śliczna jesteś. - uśmiechnął się.
- Nie podlizuj się tak. - otarłam lekko pięścią po jego klatce piersiowej. Czułam te jego wszystkie mięśnie. Cholera i weź tu się oprzyj takiemu przystojniakowi.
- Ja tylko fakty stwierdzam.
- Zejdź ze mnie, bo zaraz reszta przyjdzie i będą mieli dzikie myśli.
- A ładne proszę? - wyszczerzył ząbki.
- Kultury chcesz mnie nauczyć?
- Inaczej cię nie puszczę. Mi tak się bardzo podoba. - roześmiałam się.
- No dobra. Bardzo ładnie proszę abyś był tak wspaniały i ze mnie zszedł. - teraz ja szeroko się uśmiechnęłam.
- Ponieważ jestem tak wspaniały to się zgodzę. - zszedł ze mnie i usiadł obok.
- A jaki skromny przy okazji. - wystawiłam mu język.
- Mówiłaś coś? Oj chyba chcesz sobie jeszcze trochę pode mną  poleżeć.
- Obejdzie się. - wstałam i poszłam do kuchni.
- Jak jutro wylądujemy w Londynie to porywam cię na lody! Co ty na to?
- Z chęcią tylko jest jeden, tyci problem. - krzyczeliśmy tak do siebie przez ściany.
- Jaki?
- Ja nie wracam jeszcze z wami do Londynu. - usłyszałam trzask jakby spadł z łóżka. Po chwili był już w drzwiach prowadzących do kuchni.
- Dlaczego nie?
- Muszę jeszcze odwiedzić rodzinę. - uśmiechnęłam się lekko.
- Aaa do rodziców jedziesz? - na słowo ,, rodzice'' poczułam w środku jak by coś we mnie walnęło. Nagle wszystkie wspomnienia zaczęły wracać. Dziesiąte urodziny, wspólne wakacje, rodzeństwo, narodziny mojej siostry. To wszystko pamiętam, a te wspomnienia przynoszą mi tyle bólu.
- Nie, do babci. - akurat byłam tyłem do Harrego, więc nie widział mojego wyrazu twarzy. Kiedyś mu pewnie o tym opowiem.
- Mam pomysł! - powiedział tonem jakby Amerykę odkrył.
- Jaki?
- Znaczy to raczej propozycja nie do odrzucenia.
- No to co to za propozycja?
- Zostanę tu z tobą te kilka dni i razem pojedziemy do twojej babci? - uśmiechnęłam się lekko do niego.
- Nie wiem czy to najlepszy pomysł. Moja babcia jest... inna. - powiedziałam krótko.
- Ale ja chcę z tobą pojechać. A przy okazji trochę Polski zobaczę. A w jakim sensie inna?
- Zobaczysz. - w tym momencie usłyszałam straszne piski z klatki schodowej. Po chwili chłopaki z Patrycją i Pauliną przyszli do domu.
- Matko Święta! Nigdy więcej.- Powiedział Liam.
- Kur*a  ile ich tam jest? - powiedział Niall. Razem z Harrym wstałam i podeszliśmy do nich. Jak tylko ich zobaczyłam zaczęłam się śmiać. Wyglądali jakby z wojny wrócili. Mieli rozczochrane włosy, podarte ubrania i takie inne detale.
- Wiedziałem, że w Polsce jest dużo directioner, ale nie myślałem, że całe miasto!- powiedział Louis.
- One mi buta zabrały! - powiedział Zayn pokazując na nogi. Faktycznie jednego brakowało.
- A mi kurtkę zabrały! I koszulkę próbowały zdejmować. - oburzył się Niall.
- Wy to jeszcze macie dobrze! Mnie i Paulinę próbowały udusić!- Powiedziała Patrycja. Razem z Harrym dusiliśmy się ze śmiechu.
- A i pytały się też o ciebie stary. - powiedział Louis pokazując na Harrego.
- I co im powiedzieliście?
- Że jesteś z dziewczyną. Nie były za bardzo zadowolone z tego powodu. A właśnie, a wy to... - pokazywał palcem to na Harrego to na mnie.
- Przyjaciele. - powiedziałam. Miel trochę dziwne miny. Nawet nie wiem za bardzo jak to opisać. Chyba było to takie nie dowierzanie.
- Bardzo, bardzo, bardzo, bardzo, bardzo dobrzy przyjaciele. - powiedział Harry biorąc mnie pod ramie. Zauważyłam, że puszcza oczko do reszty. Oni od razu się rozpromienili.
- A to ja już wiem jacy  przyjaciele. - uśmiechnęła się Paulina. Powiedziała to po polsku, więc chłopcy nie rozumieli.
- Po prostu nie chcę na razie się w to angażować. - odpowiedziałam jej również po polsku. Potem przeszłyśmy już na angielski.
- No dobra, idźcie się może przebrać. A ja spróbuje rozprawić się z fankami. - uśmiechnęłam się.
- Ania, właśnie idziesz na gotową śmierć. - powiedział Harry.
- Bez przesady. Po prostu nie wychylajcie się, żeby was nie zobaczyły. - uśmiechnęłam się. Na wszelki wypadek wzięłam komórkę. Jakby chciały mi coś zrobić to zawsze mogę na policje zadzwonić.
~Harry~
Ania wyszła. Na początku słychać było jeszcze straszne piski i krzyki, ale po chwili to ucichło. Żeby tylko Ani nic nie zrobiły. Nie wiadomo jakie są fanki. Wszedłem do salonu gdzie siedziała już reszta. Chłopaki się przebrali. Jakoś dziwnie na mnie patrzą.
- Wiesz, nie postarałeś się stary. - powiedział Zayn.
- O co ci chodzi?
- No tylko przyjaciółka? My chcieliśmy wrócić i wam gratulować, a tu co? - powiedział Niall. Uśmiechnąłem się. Idioci zawsze idiotami zostaną.
- Powiedziała, że za krótko się znamy. Ale pracuję nad tym. A właśnie! My jutro nie wracamy z wami do Londynu.
- Dlaczego? - zapytała tym razem Patrycja.- Ania chce jeszcze do babci jechać. Gdzie właściwie ta babcia mieszka?
- W Krakowie. - usłyszałem głos Ani. Stała wejściu z promiennym uśmiechem.
- Już? - zdziwili się wszyscy.
- Myślisz, że czemu ona chce na na psychologa iść? Już trochę się na tym zna. - uśmiechnęła się Paulina.
- Przeczytała więcej książek psychologicznych niż ja wszystkich w swoim życiu. - dopowiedziała Patrycja.
- A to ty jesteś na prawie. - wystawiła jej język.
- Ale tak naprawdę to co im powiedziałaś? - zapytałem się jej.
- Powiedziałam, że jeśli będą się zachowywać jak psychiczne fanki to raczej nie przyjedziecie już do Polski. A i jeszcze dodałam, że jeśli dadzą nam teraz spokój to namówię was na koncert w Polsce. - uśmiechnęła się słodko.
- Nie no ten koncert musi w końcu być. - powiedział Liam.
- No właśnie. Czekamy na to dość długo. - uśmiechnęła się Paulina.
- Pogadamy z ,, siłami wyższymi'' i zobaczymy co z tego wyjdzie. - powiedział Zayn.
- To co? Oglądamy jakiś film? - zaproponowała Ania.
- Jestem za!
***
Heej :D  Trochę mi się zeszło z tym rozdziałem i pewnie jeszcze dzisiaj bym go nie dodawała gdyby nie pośpieszanie mojej przyjaciółki. Wielkie dzięki. 

Pod tamtym postem nie było żadnego komentarza, jak nie będzie komentarzy to nie będę dodawać a moim przyjaciółką po prostu rozdziały będę przesyłała. Bloga się zlikwiduje bo jakoś nie widzę sensu pisania tego jeśli czytają to tylko dwie osoby ;/ 

3 komentarze: