sobota, 27 lipca 2013

Rozdział 25

~Parę dni później~
Jesteśmy już w Polsce. Przyjechał cały zespół z dziewczynami i moja mama. Powiedziała, że Ania w tej chwili potrzebuje dużego wsparcia. Moja ukochana bardzo to przeżywa. Mało się odzywia, woli być sama, a o jakimkolwiek uśmiechu nie ma co mówić. Jak na nią patrzę to serce mi ściska. Chciałbym jej jakoś pomóc, ale jestem bezsilny. Za dwie godziny jest pogrzeb. Razem z chłopakami założyliśmy czarne garnitury. Dziewczyny też ubrały się w ciemnych kolorach. Wszedłem do pokoju Ani. Siedziała na łóżku ubrana w czarną sukienkę i patrząc w lustro rozczesywała włosy. Usiadłem obok niej. Nie wiedziałem nawet co jej powiedzieć.
- Wszyscy gotowi? - zapytała. Jej głos był pozbawiony jakichkolwiek uczuć.
- Tak, czekają na dole.
- To chodź. - odłożyła szczotkę i wzięła mnie za rękę, po czym razem zeszliśmy na dół.
~Parę godzin później~
~Ania~
Stałam już przy grobie. Pogrzeb się kończył, a trumna już była w dole. Łzy leciały po moich policzkach jak krople deszczu po szybie. Rok temu przeżywałam to samo na pogrzebie rodziców. Nikomu nie życzę tego co przechodziłam. Zaczęli zasypywać dół. Z każdą grudką spadającą na trumnę czułam jakby mnie coś rozdzierało. Wolno i boleśnie. Nagle skończyli zasypywać i odsunęli się, a do mnie podszedł ksiądz i zaczął składać wyrazy współczucia.
- Ona jest teraz w lepszym świecie, przy nim. - powiedział tak cicho, że tylko ja to usłyszałam. Ten ksiądz mnie dobrze znał. On udzielił mi Chrztu, Komunii Świętej, Bierzmowania. Moja babcia często go odwiedzała, bo jako dzieci razem się bawili. Zawsze miałam go za bardzo mądrego człowieka i muszę teraz przyznać, że znowu ma rację. To musiało w końcu nastąpić. Znajomi babci podchodzili do mnie i również mówili jak bardzo im przykro. Jak ich słuchałam poczułam złość. Oni nie wiedzą co ja czuję, a mówią jakby przeżywali to codziennie i byli w tym obcykani. W końcu wszyscy odeszli. Zostałam tylko ja, One Direction,Patrycja, Paulina, Julia i mama Harrego. Nie zważając na to co oni sobie o mnie pomyślą, uklękłam przed grobem i schowałam twarz w ręce. Zaczęłam płakać jak małe dziecko, które nie może obejrzeć ulubionej bajki. Na pewno wyglądałam żałośnie, ale mnie to nie obchodziło. Nagle coś mnie tknęło i coś sobie przypomniałam. Odsłoniłam twarz wycierając łzy i zaczęłam śpiewać ulubioną piosenkę babci. Była to piosenka Caline Dion ,, My Heart Will Go On'' z filmu ,, Titanic'' . Babcia uwielbiała i ten film i tą piosenkę. Śpiewałam ją i nagle usłyszałam, że dołączył się do mnie Harry. Potem Louis, Niall, Zayn, Liam. Śpiewaliśmy to w szóstkę i powiem, że nawet czysto nam wyszło. Gdy skończyliśmy podeszłam do Harrego i się mocno do niego przytuliłam.
- Jestem przy tobie. - wyszeptał mi do ucha. Oderwałam się od niego i spojrzałam w te jego zielone oczy.
- Idźcie do hotelu, wrócę później sama. Chcę tu jeszcze trochę posiedzieć. - wszyscy pokiwali mi głowami na zgodę. Pocałowałam krótko loczka i podeszłam do grobu. Oni wyszli z cmentarza i zostałam sama.
- Musiałaś odejść teraz? Miałam tyle planów. Chciałam pokazać ci nasz dom w Londynie, chciałam żebyś poznała mamę Harrego, chciałam abyś była na naszym ślubie, chciałam abyś doczekała się swoich prawnuków. Potrzebuję cię babciu. Wiem, że musi mi już bardzo odbijać bo gadam do nagrobka, ale nie mogę pogodzić się z tym, że już cię nie ma przy mnie. To tak cholernie boli. Będę za tobą bardzo tęsknić. Kocham cię babciu. Do zobaczenia tam na górze. - uśmiechnęłam się lekko i zaczęłam iść w stronę wyjścia. Kolejny grób przykuł moją uwagę. Leżała tam moja koleżanka, z którą kiedyś chodziłam do klasy. Gdy spojrzałam na datę to umarła parę miesięcy temu. Znowu poczułam ścisk. Ona miała dopiero dziewiętnaście lat. Pamiętam jak kiedyś jako dzieci, bawiłam się z nią lalkami barbie na szkolnych korytarzach. Ona zawsze była urodzoną optymistką i zarażały tym innych, a teraz jej nie ma. Uświadomiłam sobie w tym momencie jak kruche jest ludzkie życie i że niczego nie można być pewnym. Wyszłam przez bramę cmentarza.
- Ania? - usłyszałam jakiś damski głos. Odwróciłam się i szczęka mi opadła. Przede mną stała dziewczyna identyczna jak ja tylko w innym ubraniu. Oczy mi z orbit wychodziły.
- To jest dziwne. - powiedziałam.
- Uwierz, jeśli mnie wysłuchasz to wszystko zrozumiesz.
- No dobra.
- Jestem Karolina, twoja siostra bliźniaczka.
***
Siemson! Jak tam? Weźcie w końcu jest ciepło! Doczekałam się! Mam do was pytanie, czy One Direction w Hogwarcie to głupi pomysł? Ostatnio widziałam takie zdjęcie i powiem, że nawet mi się podobali, ale jest dużo osób które myślą inaczej. Pytam, więc was! Co o tym myślicie? Proszę o KOMENTARZE Z ODPOWIEDZIAMI :D  

wtorek, 23 lipca 2013

Rozdział 24

~Ania~
Następnego dnia miałam już trochę lepszy humor. Wierzyłam, że babci będzie lepiej. Wszystko dzięki Harremu. Zeszłam na dół zrobić sobie śniadanie. Chłopaki pojechali na próby. Niedługo mają koncert w Nowym Yorku i muszą się przygotować. Gdy weszłam do kuchni zobaczyłam Paulinę. Miała grobową minę, widać było, że coś ją gryzie.
- Co jest? - zapytałam.
- Dałam wczoraj ciała.
- Nie przesadzaj, każda z nas dała wczoraj ciała. Dobrze będzie. - uśmiechnęłam się.
- Mama Zayna nie odzywała się do niego pół roku gdy dowiedziała się, że pali. Wczoraj nie odezwała się do mnie słowem, a Zayn powiedział, że ona bardzo nie lubi przekleństw i jest bardzo surową osobą. Jestem u niej skreślona!
- Spokojnie, przekona się jeszcze do ciebie. - uspokajałam ją.
- Tobie dobrze, bo ciebie pani Styles polubiła.
- Posłuchaj, pani Malik będzie musiała cię zaakceptować, bo jakoś nie zanosi się, żeby Zayn cię zostawił. Kochasz go a on ciebie.
- No może masz rację. - uśmiechnęłam się.
- Ja zawsze mam racje.
- Ta twoja skromność.
- Najlepsza jest.
- Jak klata Malika. - zaśmiała się.
- Chyba Harrego!
- Pójdźmy na kompromis i powiedzmy Lewandowskiego. - zaśmiałam się razem z nią.
- Tylko nic nie mów chłopakom, bo zazdrośni będą.
- My kibice, kurde.
- Szczerze? To wolę Błaszczykowskiego i Piszczka od Lewego. - powiedziałam.
- Bo ty się nie znasz! Lewy ci się nie podoba, Malik ci się nie podoba, jeszcze mi powiedz, że Bieber jest brzytki!
- Wolę Austina Mahone. - na widok jej miny nie wytrzymywałam.
- Widzisz i nie grzmisz! - zrobiła tak zwanego facepalm'a.
- No ty masz inny gust niż ja.
- A właśnie! Ja się miałam ciebie o to zapytać. Mówiłaś loczkowi, że zawsze z zespołu lubiłaś najbardziej Louisa?
- Nie i mu nie powiem. Teraz kocham loczka, a Tomlinson to przeszłość, która za niecałe dwa miesiące żeni się z Patrycją.
- Dziewczyny! - do kuchni wbiegła Patrycja z jakimś filmem w ręku.
- Co jest? - zapytałam.
- Pomyślałam, że będziemy się dzisiaj nudzić, bo chłopców nie ma i wypożyczyłam film!
- Horror? - zapytała Paulina.
- Tak.
- Nieeeeee! - krzyknęła i pobiegła do salonu. Zaśmiałyśmy się z Patrycją.
- Jaki horror? - zapytałam.
- Sinister. - uśmiechnęła się. Usiadłyśmy na kanapie obok Pauliny.
- Musimy to oglądać? - zapytała.
- Tak, musimy. - Patrycja włączyła i zaczęłyśmy oglądać. Film był dość straszny, ale ja i Patrycja wszystko komentowałyśmy i strasznie się śmiałyśmy. Paulina siedziała cały czas z głową pod kocem.
- Kochana w taki sposób to nie zobaczysz tego filmu. - powiedziałam.
- O to mi chodzi!
- Ania wiesz co? - powiedziała Pati.
- Co?
- Ten gość mi kogoś przypomina.
- Kogo?
- Pamiętasz tego małego chłopaka z naszej klasy, któremu zawsze dogryzałam?
- Ten gość przypomina ci naszego, małego, słodkiego Huberta? Z której strony?!
- No przymruż jedno oko i spojrzyj tak z ukosa.
- Nadal mnie nie przekonujesz.
- Jest podobny! Przyjrzyj się!
- Uderzające podobieństwo. Prawda Paulina?
- Nie patrzyłam ani razu na tego bożka czy czym on tam jest i nie zamierzam. - powiedziała ledwo słyszalnie. - Ale on taki piękny jest!
- Nie patrzę.
- Idź ty tchórzu.
- Przynajmniej spać będę w nocy. - zaśmiałam się lekko.
- Przy Zaynie? Nie będziesz spała, więc na jedno wychodzi. - zaczęłam się śmiać z Patrycją a Paulina rzuciła w nas poduszką. Oddałam jej i zaczęła się bitwa, do której przyłączyła się też Pati.
~Harry~
Byłem bardzo zmęczony. Jest bardzo późno, a my mieliśmy cały dzień prób. Chłopaki przysypiali już w samochodzie. Wcześniej dzwoniłem do Ani, chciałem się dowiedzieć jak się czuje, ale wnioskując po śmiechach ze słuchawki myślę, ze dobrze. Uspokoiłem się trochę. Dojechaliśmy na miejsce i weszliśmy do środka. Było cicho, dziewczyny musiały iść już spać. Wszedłem do salonu, na stole leżało opakowanie Sinister, uśmiechnąłem się do siebie. Wyobrażam sobie już Paulinę. Już wiem dlaczego się tak śmiały. Wszedłem do kuchni i nalałem sobie jeszcze soku pomarańczowego. Odłożyłem szklankę i wszedłem na górę do mojego pokoju. Wziąłem prysznic i wyszedłem z łazienki w samych bokserkach. Położyłem się na łóżku. Odechciało mi się spać. Patrzyłem w sufit i myślałem. O Ani, jej babci, tym, że niedługo będę miał żonę, o tym, że może będę miał niedługo dzieci. No może z tymi dziećmi przesadziłem. Muszę kupić Ani coś na gwiazdkę. Coś co jej się spodoba. Muszę nad tym pomyśleć. Właściwie to mogę do niej teraz zajrzeć. Wstałem z łózka i skierowałem się do drzwi. Chciałem po prostu popatrzeć jak śpi. Wtedy może przyjdzie mi coś do głowy. Wszedłem do jej pokoju i ku mojemu zdziwieniu stała przy oknie. Podszedłem do niej i przytuliłem od tyłu. Płakała i to bardzo i chyba długo, bo już się dławiła.
- O.. o.. obiecałeś. - powiedziała tylko, a ja wiedziałem już co się stało. Sam nie mogłem powstrzymać łez. Przytuliłem ją mocniej i oparłem czoło o jej ramię. Babcia umarła.
***
Z okazji trzyletniej rocznicy powstania One Direction, chciałabym im życzyć wszystkiego co najlepsze. Aby zawsze byli tak wspaniałym zespołem jak ją teraz i żeby One Direction istniało jak najdłużej. Z tej okazji dodaję też rozdział. No niestety taki trochę smutny, ale dodaję. Proszę o komentarze, zróbcie to dla chłopaków z 1D xD


niedziela, 21 lipca 2013

Rozdział 23

~Harry~
Wstałem rano i zobaczyłem, że mojej ukochanej nie ma obok. Musiała już wstać. Spojrzałem na zegarek i było już po 12:00. Ubrałem się i zszedłem na dół. Wszyscy coś już roboli, jeśli można to tak nazwać. Louis z Patrycją chyba mieli gorącą noc, bo Pati była w majtkach i koszuli Lou. Paulina i Zayn droczyli się o coś w salonie i to dość głośno. Nialla i Julie widziałem na korytarzu na górze, też w podobnym ubiorze jak Lou z Pati. Najbardziej zdziwił mnie widok mojej Ani myjącej w kuchni podłogę. To dopiero było podejrzane.
- Sprzątasz? - zadziwiłem się.
- Tak.
- Tak po prostu?
- No tak po prostu.
- Serio nic nie przeskrobałaś. - spojrzała na mnie.
- Naszła mnie chęć to lepiej tego nie psuj, bo szybko się takiego widoku nie doczekasz. Weź wyjdź bo mi po umytym chodzisz.
- To umyjesz drugi raz. - usłyszałem dzwonek do drzwi.
- Ja otworzę. - powiedziała Patrycja.
- Wyjdź. - usłyszałem głos Ani.
- To mnie wygoń. - Ania nie zastanawiając się długo zaczęła mnie lekko okładać mopem i kierować w stronę holu. Skutek był taki, że byłem cały mokry.
- Chcesz jeszcze?! - krzyknęła.
- Już mi starczy. - uśmiechnąłem się.
- Zayn kur*a nie wpieniaj mnie! - krzyknęła i również wyszli na hol.
- Niall gdzie jest mój stanik? - krzyknęła Julia na górze.
- A po co on, tak ci ładnie! - odkrzyknął jej po czym też zeszli na dół. Nagle usłyszeliśmy głośne odchrząknięcie. Spojrzeliśmy w stronę drzwi wejściowych. Obok czerwonej jak burak Patrycji i Louisa, którego dusiła jakaś kobieta, stały jeszcze cztery inne panie.
- MAMA!? - krzyknąłem z chłopakami i po chwili na dole pojawił się też Liam. Spojrzałem na dziewczyny, które wyglądały na przerażone. No tak, pierwsze wrażenie to one chyba za dobre nie zrobiły. Po chwili nasze mamy do nas podeszły i zaczęły się witać.
- Harry kochanie jak ty się zmieniłeś. - powiedziała moja mama. Słyszałem też dialogi innym mam.
- Niall czemu nic nie mówiłeś, że znowu jesteś z Julią? Wiesz jak się cieszę!
- Liam kochanie włosy ci odrosły! Wyglądałeś jak zbieg jakiś w tych krótkich.
- Louis ubierz się! Wiem, że kochasz swój tyłek, ale wszyscy już go widzieli!
- Zayn coś ty se za dziewczynę znalazł?! Takich słów używać? - zaśmiałem się lekko pod nosem.
- Nie to, żebym był niegrzeczny, ale dlaczego przyjechałyście? - zapytałem piątkę kobiet.
- Jak to po co? Przyjechałyśmy poznać nasze synowe, bo żadnemu z was jakoś się nie śpieszyło z przedstawieniem panny rodzicom. - powiedziała moja mama.
- No dobra, a ty mamo to w jakim celu?- zapytał Liam.
- Chciałam cię zobaczyć!
- Długo zostajecie? - zapytałem znowu mamę.
- Przyjechałyśmy tylko na obiad, jeśli go oczywiście nam dacie. - spojrzała trochę z pogardą na dziewczyny.
- Oczywiście, Ania pomożesz mi? - zapytałem moją ukochaną. Byłą przerażona całą sytuacją i chyba ją zatkało, bo nic nie powiedziała tylko lekko pokiwała głową na zgodę. Wziąłem ją za rękę i weszliśmy do kuchni.
- Mam nadzieję, że teraz mnie nie pobijesz za to, że wszedłem ci na umytą podłogę? - zapytałem śmiejąc się. Ona spojrzała na mnie krzywo.
- Naprawdę chce ci się w takiej sytuacji żartować? Wiesz co teraz mogła sobie o mnie pomyśleć twoja mama? - powiedziała odkładając mopa i siadając przy stole.
- Nie przejmuj się nią. Jeszcze zobaczy taki skarb mi się trafił. - dałem jej buziaka w usta i odwróciłem się przodem do kuchni.
- Łatwo ci powiedzieć, bo moja babcia cię uwielbia.- powiedziała.
- Tak czy inaczej, moja mama będzie musiała cię zaakceptować, bo ja się nie oświadczam byle komu. - uśmiechnąłem się jeszcze do niej i wziąłem się do gotowania. Ania mi trochę pomogła, przynajmniej tyle ile mogła. Potem poszliśmy z obiadem do jadalni gdzie czekali już wszyscy. Usiedliśmy obok siebie i zaczęliśmy jeść. Zauważyłem, że Ania jest bardzo spięta więc złapałem ja za rękę i wysłałem uśmiech. Odwzajemniła gest. Po mojej drugiej stronie siedziała mama, która co chwila przyglądała się Ani. Badała ją wzrokiem po prostu.
- Mamo może ci rentgen kupię to będzie ci łatwiej. - uśmiechnąłem się do niej.
- Śmieszne synku. Aniu powiedz mi co studiujesz? - zapytała łagodnie.
- Psychologię proszę pani. - uśmiechnęła się. Chyba jeszcze nigdy nie widziałem, żeby moja narzeczona była tak nieśmiała. Śmiać mi się z nich obu chciało.
- A ty jesteś polką tak?
- Tak.
- A powiedz mi jeszcze co tam u rodziców? - no tak ona nie wiedziała, że Ania została sierotą.
- Mamo. - powiedziałem poważnie i wysłałem jej mordercze spojrzenie.
- Nie, Harry nic się nie stało. Myślę, że twoja mama powinna wiedzieć. Moi rodzice i rodzeństwo nie żyje. Zginęli półtora roku temu. - w jej oczach widziałem taki smutek. Miałem ją ochotę przytulić, pocałować, cokolwiek. Zacisnąłem tylko mocniej jej rękę, a ona lekko się do mnie uśmiechnęła.
- Przepraszam, nie chciałam ci robić przykrości. - powiedziała mama.
- Nie szkodzi. - nagle Ani zaczął dzwonić telefon. - Przepraszam wszystkich, muszę odebrać. - wstała od stołu mówiąc do słuchawki coś po Polsku. Wysłałem Patrycji pytające spojrzenia.
- Babcia.- powiedziała krótko.
- Synu czemu mi nic nie mówiłeś, że Ania jest... wiesz?
- Jakoś tak. Ona nie lubi o tym mówić, z resztą nie dziwię jej się. Jej brat miał osiem lat, a siostra trzy. Ja strasznie żałuję, że nie poznałem jej wcześniej i już wtedy nie mogłem przy niej być.
- Kochasz ją prawda?
- Najbardziej na świecie. - uśmiechnąłem się.
- To chyba najważniejsze. Postaram się zaakceptować fakt, że jakaś inna kobieta będzie sie teraz zajmować moim synkiem.
- Spokojnie mamo. - długo z nią rozmawiałem. Zauważyłem też, że Patrycja dogadała się z mamą Louisa, a Paulina zrobiła wrażenie na mamie Zayna tym, że studiuje medycynę. W końcu mamy zaczęły się zbierać i wychodzić. W końcu pojawiła się Ania i pożegnała z kobietami. Gdy wyszły razem z narzeczoną poszliśmy na górę do jej pokoju.
- Co się stało? - zapytałem.
- Babcia jest w szpitalu. Podobno jej stan się pogorszył. Nie wiem czy ci mówiłam, ale ona ma problemy z sercem. - przytuliła się do mnie. - Boję się. Jeśli ona odejdzie to zostanę już sama.
- Nie zostaniesz sama! Pamiętaj, że ja zawsze będę przy tobie. Kocham cię i to się nie zmieni. - pocałowałem ją w czoło.
- Też cię kocham, ale ja chyba nie zniosę kolejnej śmierci bliskiej mi osoby. - po jej policzkach zaczęły spływać łzy.
- Jesteś silna, pamiętaj, a na śmierć nie mamy wpływu. Ania nie myśl teraz o tym. Babcia jeszcze z tego wyjdzie, zobaczysz.
- Obiecujesz? - mówiła trochę jak małe dziecko, ale ja nie jestem świadom jak ją to wszystko boli. Nigdy się tak nie czułem jak ona i trudno mi jej pomóc.
- Obiecuję. - wytarła łzy i usiadła na łóżku.
- Może na poprawienie nastroju, obejrzymy jakiś film? - zapytałem.
- Ok. - uśmiechnęła się lekko. Przeszliśmy do mojego pokoju, bo ja miałem telewizor. Włączyłem sprzęt i wybraliśmy razem film. Właściwie to Ania wybrała, włączyłem więc ,, Step up'' i wtuleni w siebie zaczęliśmy oglądać.
***
No więc wróciłam :D Macie kolejny rozdział ;p Jak tam wakacje? Moje są nawet spoko tylko pogoda mi się nie podoba ;/ Cieplej powinno być, no !


wtorek, 16 lipca 2013

Rozdział 22

Obudziłam się i szybko przebrałam. Cały czas nie wierzę w to co stało się wczoraj. To było zbyt piękne aby było prawdziwe. Jednak wydarzyło się naprawdę. Zeszłam na dół do kuchni. Siedział tam tylko Louis z Niallem. Przywitałam się i zaczęłam sobie robić kawę.  Czekając oparłam się o blat.
- No i jak wrażenia po wczoraj? - zapytał Lou.
- Świetnie. - uśmiechnęłam się. W tym momencie na dół zszedł loczek. Na środku korytarza zaczął tańczyć i śpiewać, potem tanecznym krokiem wszedł do kuchni.
- Cześć słońce. - pocałował mnie w czoło. - Zawiozę cię, ok?
- Ok. - mówiłam taka trochę osłupiała. Harry się uśmiechnął i wyszedł z kuchni już normalnie. Myślałam, że mu przeszło ,ale na końcu korytarza skręcając zaczął tańczyć macarene.
- A jemu co znowu? - zapytałam chłopaków biorąc moją kawę i siadając z nimi przy stole. Obaj równocześnie wzruszyli ramionami i powiedzieli ,, nie wiem''.- daliście mu coś?
- Nie no co ty. - powiedział Niall.
- Cieszy się chłopak i tyle. - powiedział Louis.
- No ale aż tak?
- Uspokoi się niedługo. - w tym momencie usłyszałam jak Harry śpiewa na całe gardło ,, Wyginam śmiało ciało''. Spojrzałam na chłopaków i zaczęliśmy się śmiać. Już sobie wyobrażaliśmy jak to musi wyglądać.
- Ania gotowa? - krzyknął z jakiegoś pokoju.
- Tak już idę. - dopiłam ostatniego łyka napoju i odłożyłam kubek do zlewu. Wzięłam torebkę, założyłam kurtkę i wybiegłam przed dom. Po chwili pojawił się Harry. Wsiedliśmy do samochodu i zaczęliśmy jechać. Harry włączył głośno muzykę i śpiewał razem z wokalistą. No dobra nie będę mu przeszkadzać. Spojrzałam w okno i zauważyłam, że zaczął padać śnieg. Zaczyna się zima. Jechaliśmy po prostej drodze i był mały ruch. Harry nagle bardzo przyspieszył i zaczął jeździć slalomem.
- Harry. - powiedziałam przerażona. - Harry! - nie słyszał mnie. wyłączyłam radio i wtedy na mnie spojrzał. -Zjedź na pobocze. - powiedziałam spokojnie. Zrobił to o co go prosiłam. Wyłączył machinę i spojrzał na mnie.
- No to słucham.
- Co ty brałeś? - spytałam poważnie.
- Nic nie brałem.
- Wiem, że jesteś nadpobudliwy, ale jeszcze nigdy ci tak nie odbiło. Masz mi teraz powiedzieć co brałeś?
- Nic nie brałem, masz mnie za narkomana?
- A ty mnie za głupią? A może piłeś coś z rana?
- No dobra powiem ci. - powiedział zrezygnowany. Trochę się przestraszyłam. Jeśli się okaże, że wziął jakieś świństwa to nie wiem co zrobię. Chyba wybiegnę z tego samochodu.
- Tak?
- Dzisiaj rano byłem strasznie podekscytowany tymi naszymi zaręczynami, że musiałem się komuś wygadać. Wszyscy spali. Wszyscy oprócz mnie i Pauliny. No to poszedłem do niej i zacząłem nadawać, ale ona mnie co chwile uciszała. Uczyła się chyba przed sesją. A ja nie mogłem się uspokoić no i kazała mi wziąć z biurka wodę z melisą, ale w takiej samej szklance obok stał napój energetyczny. Wziąłem nie to co miałem i mi tak trochę odbiło. - spojrzałam na jego minę. Wyglądał jakby się bał, że go okrzyczę, ale ja nie mogłam wytrzymać i się roześmiałam. Tylko mój Harry tak potrafi.
- Więcej tego nie pij. - powiedziałam przez śmiech.
- Nie ładnie się tak śmiać z narzeczonego. - udał oburzonego.
- Przepraszam kochanie, ale.. haha... żeby taką niemotą być.
- Śmieszne.
- Dobra zamiana, ja prowadzę.- powiedziałam i wyszłam z samochodu. Po chwili siedziałam już na miejscu Harrego. Ruszyliśmy. Dawno nie jeździłam, więc na początku wolałam się nie śpieszyć.
- Dojedziemy tam dzisiaj? - zapytał loczek. Nie spuszczając wzroku z ulicy walnęłam go ręką w klatkę piersiową.
- Cicho. - poczułam się trochę pewniej i przyspieszyłam. - Lepiej?
- Zawsze coś. - oparł głowę o szybę.
- Super mieć wsparcie ukochanego. - powiedziałam sarkastycznie.
- No przepraszam, ale ty zaczęłaś. - powiedział.
- To ty się nachlałeś. - powiedziałam z uśmiechem.
- Mam pomysł. Nie wracajmy do tego.
- Niech będzie. Ok, jesteśmy. - stanęłam pod uczelnią. - Dasz radę sam wrócić czy mam dzwonić po chłopaków?
- Sam wrócę. - cmoknęłam go w usta na pożegnanie i wyszłam z samochodu. Pobiegłam do budynku. Dzisiaj mieliśmy wykłady z panią profesor z której każdy miał niezły ubaw. Razem z Jamesem obgadywaliśmy ją przez cały wykład.
- Te okulary zasłaniają jej pół twarzy. - zauważyłam.
- To specjalnie, żeby jej uroda nie zabiła kogoś na korytarzu. - roześmialiśmy się cicho.
- Najlepsza jest jej fryzura.
- Najlepszy jest jej głos, jak się śmieje to tak jakby się krztusiła. - zaśmiałam się.
- Ona ma musztardę na koszulce. - zauważyłam.
- Co? Gdzie?
- No tam na biuście. Jest musztarda i ketchup chyba.
- Kurde myślałem, że to nadruk. - zaśmiałam się jeszcze bardziej i chyba nasza droga pani to zauważyła, jednak to zignorowała i odwróciła się do tablicy. Wtedy wszyscy zaczęli się śmiać. Nasza pani była chyba w toalecie bo jej spódnica po kostki zaczepiła się o jej białe majtki przez co było je widać. Nie było by to może takie śmieszne gdyby nie napis ,, Lubię szybką robotę'' . Biedna pani nie wiedziała o co chodzi. Po wykładzie James odwiózł mnie do domu. Naprawdę się z nim zaprzyjaźniłam. Weszłam do domu. Paulina, Patrycja, Niall i Harry siedzieli w kuchni i gotowali.
- Jak ładnie pachnie. - uśmiechnęłam się. Harry podszedł do mnie z garnkiem w ręce i dał krótkiego całusa w usta.
- Robimy dzisiaj zbiorową kolację. - uśmiechnął się.
- A spodziewamy się jakichś gości?
- Julia będzie. - powiedział Niall krojąc warzywa.
- No nareszcie ją poznam. Harry cukier już spadł?
- Jest lepiej.
- Czyli już wiesz? - zapytała Paulina.
- Wiem i odwdzięczę ci się jeszcze!
- Nie bądź okrutna.
- Ja jestem bardzo miła jak na razie. - powiedziałam i wyszłam z kuchni. Poszłam na górę do mojego pokoju. W kuchni i tak im nie pomogę. Włączyłam laptopa i sprawdziłam pocztę. Miałam wiadomości od hejterów, ale była też jedna od jakieś dziewczyny, która pisała, że musimy się koniecznie spotkać. Pisała, że to piekielnie ważne. Nie wiedziałam jak to potraktować. Na zdrowy rozsądek to nigdzie z nią nie pójdę, ale jeśli to faktycznie takie ważne. Właściwie to co dziewczyna której nigdy na oczy nie widziałam może ode mnie chcieć? Właśnie, więc wyłączyłam laptopa. Posprzątałam trochę w pokoju, bo zrobił się tu duży bałagan i zeszłam na dół. Pomogłam chłopakom nakryć do stołu, w tym akurat byłam dobra. Potem czekaliśmy aż przyjdzie Julia. Długo jej się nie zeszło. Po jakiś dwudziestu minutach usłyszeliśmy dzwonek do drzwi.
- Ja otworzę. - powiedział Niall i pobiegł do drzwi. Po chwili wrócił do nas z Julią. Jaka ona jest ładna. Nie dziwię się, że Niall ją kocha.
- Witam wszystkich. - uśmiechnęła się przyjaźnie. Każdy się z nią przywitał i usiedliśmy do stołu. Zajadaliśmy pyszną kolację.
- Fajna ta Julia prawda? - szepnęłam do Harrego.
- Przyjazna i patrz jaki ma apetyt. Pasuje do Nialla. - uśmiechnął się.
- Uwaga chcemy wam coś ogłosić! - powiedziała Patrycja. Wszyscy ucichli, a ona uśmiechnęła się do Louisa.
- Ustaliliśmy datę ślubu.- powiedział Louis.
- Odbędzie się 30 Stycznia w Polsce. - dokończyła Patrycja. - I jeszcze coś.
- Jeśli się zgodzicie to chcielibyśmy alby było czterech świadków. - powiedział Louis i spojrzał na chłopaków z uśmiechem.
- I cztery świadkowe. - powiedziała Patrycja do dziewczyn.
- Pati kochanie wiem już, że nie potrafisz liczyć, więc ci powiem, że nas jest trzy. - powiedziała Paulina.
- Wy trzy jeśli się zgodzicie i Lotty. - powiedziała Pati.
- No to zgadzacie się? - zapytał Louis. Wszyscy równo powiedzieliśmy głośne ,, Tak''. Boże do czego to doszło. Moja mała Pati wychodzi za mąż! Ludzie! Jestem taka szczęśliwa jak Harry rano po tym napoju. No może ja nie będę tańczyć, bo nie umiem. Potem chłopaki zaczęli gadać między sobą o jakiś występach i akcjach zbierania pieniędzy dla dzieci, a ja z dziewczynami zaczęłyśmy gadać o tym ślubie.
~Harry~ 
- Stary ty i małżeństwo? - zapytałem Louisa przerywając nasze planowanie występów. O tym możemy porozmawiać później.
- Tak, kocham ją i myślę, że będę dobry w roli męża. - uśmiechnął się.
- Biedna Patrycja. - powiedział Zayn.
- Żeby ona ci tylko do Polski nie uciekła! - powiedział Liam.
- Jak dziewczyna się z nim wymęczy to ucieknie nawet dalej. - powiedziałem.
- Ona widziała twój porządek w pokoju? - zapytał Niall.
- Pilnuje mnie abym sprzątał.
- Mocna jest. - powiedział Niall.
- Weźcie się ogarnijcie! Ja wam mówię, że się żenię a wy mi gadacie, że mi przyszła żona ucieknie. O swoje dziewczyny się martwcie!- długo później rozmawialiśmy i naśmiewaliśmy się z Louisa. Julia została na noc, a ja poszedłem spać do siebie wyjątkowo. Anie to chyba zdziwiło, bo przyszła do mnie w nocy i razem zasnęliśmy.

piątek, 12 lipca 2013

Rozdział 21

W domu w Londynie byliśmy po 17:00. Całą podróż właściwie przespałam wtulona w loczka. Miałam jednak dziwny sen. Śnili mi się rodzice, którzy mówili, że mają mi coś do powiedzenia. Jakąś tajemnice, ale nie mogą powiedzieć teraz. Podobno samo do mnie przyjdzie. Ach ta moja wyobraźnia. Gdy weszliśmy do domu zaniosłam do swojego pokoju walizkę, a potem weszłam na drugie piętro i weszłam do pokoju muzycznego. To pianino kusiło mnie już od dłuższego czasu. Usiadłam przy nim i zaczęłam grać. Grałam utwory, które przed laty grałam w niedzielne popołudnia dla rodziny. Zawsze prosili mnie abym im coś zagrała. Nawet jak bym chciała się wykręcić to moja mama mi kazała. Ta moja nauka była trochę na przymus ale jednak kocham muzykę. Siedziałam przy tym pianinie bardzo długo. W końcu sprawdziłam godzinę i było po 2:00. O matko. Nie chciało mi się iść do pokoju, to tak daleko. Na szczęście była tu kanapa więc położyłam się i zasnęłam. Obudziłam się gdy ktoś mnie przygniótł. A właściwie na mnie usiadł.
- Matko kochana! Zgniótł bym cię dziewczyno! - usłyszałam głos Liama. - Harry ona tu jest.
- Szukaliście mnie? - zapytałam przecierając oczy.
- No za 10 minut masz wykłady. - powiedział.
- O cholera! - zerwałam się jak głupia i wybiegłam na zewnątrz gdzie wpadłam na loczka. - Harry przepraszam, ale muszę się przebrać. - spojrzałam na zdziwioną twarz Harrego i pobiegłam do mojego pokoju.Przebrałam się szybko, popsikałam dezodorantem, zrobiłam lekki i prosty makijaż, umyłam zęby i rozczesałam włosy w rekordowym czasie. Spojrzałam jeszcze w lustro i z uśmiechem na twarzy wyszłam z łazienki. Chwyciłam torbę i zeszłam na dół gdzie już stali Harry i Liam. Obaj uśmiechali się do siebie tajemniczo.
- Ok, jestem gotowa i mamy jeszcze... - spojrzałam na ekran telefonu.- ... pół godziny? - chłopaki na widok mojej miny nie wytrzymali i wybuchli śmiechem. - Głupki.
- No przepraszam kotek, ale inaczej wieki byśmy na ciebie czekali. - uśmiechał się Harry.
- Po pierwsze nie mów do mnie kotek, bo wiesz, że ich nie lubię. Po drugie i tak jesteście głupi.
- Ale kochani. - powiedział Liam.
- I przystojni. - dopowiedział loczek.
- I wkurzający. - dodałam z uśmiechem. Weszłam do kuchni i wyjęłam z lodówki sałatkę, która podejrzewam należała do którejś z dziewczyn.
- Wiesz, że to Pauliny? - zapytał Liam.
- Tak, wiem. Tylko, że ona też wie, że ja uwielbiam tą sałatkę i jej nie zabezpieczyła, więc ma za swoje. - powiedziałam nakładając sobie na talerz.
- A co miała ci alarm do lodówki wstawić albo drut kolczasty? - zapytał już loczek.
- Wystarczyłaby kartka przy misce. - powiedziałam i odstawiłam ją do lodówki. - A sorry, chcecie też?
- Nie, dzięki. - powiedział Liam.
- Ja też nie chcę. - powiedział Harry. Wszyscy troje usiedliśmy przy stole.
- Wasza strata. - powiedziałam i zaczęłam jeść. Wstałam jeszcze nalać sobie soku jabłkowego, a gdy się odwróciłam, przyłapałam loczka z moim widelcem i sałatką w buzi.
- Ej! Jak chcesz to sobie nałóż, a nie mi podjadasz. - usiadłam na swoim miejscu. - A teraz dawaj widelec. - wyciągnęłam rękę.
- To naprawdę dobre. - powiedział i wepchał kolejną porcję do buzi.
- To sobie weź. - wyrwałam mu ten sztuciec bo przecież zaraz mi wszystko zje. Ukochany cholera jasna. Zjadłam i włożyłam talerz z widelcem do zlewu. Potem razem z Harrym założyliśmy kurtki i wyszliśmy do auta. Ruszyliśmy w stronę uczelni.
- Będzie ten twój kolega? - Harry zapytał przerywając cisze panującą w samochodzie.
- James? Będzie. - odpowiedziałam.
- On jest stąd?
- Nie, z Los Angeles. - jego mina mówiła wszystko. Mój kochany Harry jest zazdrosny.
- Przystojny jest? - nie no nie mogę. Zaśmiałam się lekko. - Czemu się śmiejesz?
- Bo mój chłopak jest zazdrosny.
- Nie jestem zazdrosny. - sprzeciwiał się.
- To co cię obchodzi uroda Jamesa?
- No dobra, może jestem troszeczkę zaniepokojony. - powiedział stając na parkingu.
- A raczej chorobliwie zazdrosny. -powiedziałam wychodząc z samochodu. - O cześć James! - krzyknęłam do kolegi. W tym momencie loczek wyszedł z auta.
- Odprowadzę cię. - powiedział. Zaczęłam się śmiać z niego. Podeszliśmy do Jamesa.
- Hej, poznaj mojego chłopaka Harrego. Harry to jest James. - powiedziałam. James też jakoś radością nie tryskał.
- Cześć. - powiedział.
- Siema. - odpowiedział loczek.  Obaj patrzyli na siebie trochę ze złością.
- No dobra, to może my już pójdziemy na zajęcia. Do zobaczenia kochanie. - pocałowałam Harrego w policzek.
- To później Louis po ciebie przyjedzie. Cześć. - jeszcze raz spojrzał na Jamesa i poszedł do samochodu. Ja razem z chłopakiem weszłam do budynku.
~Po zajęciach~
Wyszłam z Jamesem z uczelni i czekałam na Lou, który miał po mnie przyjechać.
- Poczekam z tobą. - powiedział uprzejmie.
- Jeśli chcesz to nie ma problemu.
- Powiedz, długo jesteś z tym Harrym? - spojrzałam na niego zdziwiona.
- A dlaczego pytasz?
- Z ciekawości. Wyglądacie na świetną parę.
- Jesteśmy ze sobą prawie pięć miesięcy.
- Trochę krótko.
- Ale oboje czujemy jakbyśmy znali się całe życie. - powiedziałam z uśmiechem.
- Rozumiem. A myślisz, że to już ten jedyny? - Do czego on zmierza? Zaczynam się bać.
- Tak, myślę, że z nim chciałabym spędzić resztę życia. Nie rozumiem dlaczego pytasz?
- Tak jakoś. - spojrzałam na niego podejrzanie. Na szczęście właśnie w tym momencie podjechał Louis, a z nim wszyscy oprócz Harrego.
- To cześć. - powiedziałam i szybko wsiadłam na tylne siedzenie. Na moje nieszczęście usiadłam obok Pati.
- To jest ten chłopak z kawiarni? Myślałam, że już go później nie widziałaś. - powiedziała. Wszystkie oczy nagle zwróciły się na mnie. Nawet Louis chociaż prowadził, co chwila patrzył w lusterko.
- To jest James i chodzimy na te same wykłady. Jest nawet spoko i...
- I jest mega przystojny. - dokończyła za mnie Paulina. - Nie żeby coś skarbie. - powiedziała do Zayna.
- I znając ciebie Harry o nim nie wie. - powiedziała Patrycja.
- Dzisiaj rano się poznali. Dobra dajcie mi spokój. - spojrzałam w okno. - Gdzie my jedziemy? - wszyscy spojrzeli po sobie.
- Jedziemy za miasto. - powiedział Liam.
- Ale dlaczego? No weźcie, ja chcę jechać do domu. - powiedziałam.
- Cicho siedź. Jedziesz z nami i koniec. - powiedziała Pati.
- Wiecie, że to się nazywa porwanie?
- Sama wsiadłaś i nie protestowałaś, więc teraz nie narzekaj. - powiedział Louis.
- Jestem polką, muszę sobie ponarzekać. - udałam oburzoną. - Jak tak wam wszystkim moje gadanie przeszkadza to już się zamykam.
-  Nie obrażaj się. - powiedział Lou.
- Teraz to się w nos pocałuj. - oparłam się o szybę i patrzyłam na przemijający krajobraz. Było już ciemno. W końcu dojechaliśmy. Wyszłam z samochodu, a zaraz za mną reszta.
- No to ty idziesz ze mną. - powiedział Louis.
- Ejejej gdzie niby?
- Zobaczysz. Pati daj tą opaskę. - wyciągnął rękę do swojej ukochanej.
- Jaką opaskę? - zapytałam.
- Na oczy geniuszu. No nie bój się, nic ci nie zrobię. - założył mi opaskę na oczy i zaczął gdzieś prowadzić.
- Gdzie są dziewczyny?- zapytałam.
- Już pobiegły.
- Gdzie?
- Zaraz zobaczysz.
- Louis do cholery jasnej! Gdzie my idziemy?
- Właściwie to już jesteśmy. Tu niestety będę musiał cię zostawić, ale nie zdejmuj na razie opaski.
- Mam tu tak sterczeć na ślepo? - Nie usłyszałam odpowiedzi. - Louis? - nadal cicho. - LOUIS?! - wtedy poczułam, że ktoś odwiązuje opaskę.
- A mogę być ja? - usłyszałam Harrego. Opaska opadła, a ja nie wierzyłam własnym oczom. Stałam na małym mostku, na którym było poustawiane setki świeczek i gdzieniegdzie były czerwone róże. Na środku stał mały stoli, dwa krzesła, wino z dwoma kieliszkami i sałatka taka jak jadałam rano z Harrym. Stanęłam obok krzesła i spojrzałam na boki. Po jednej stronie było duże jezioro na którym widać było odbicie księżyca, a po drugiej była wyporzyczalnia łódek. Jednym słowem to wszystko wyglądało cudnie. Uśmiech nie chciał zejść mi z twarzy. Poczułam ręce Harrego na moich biodrach.
- Podoba się? - zapytał mi cicho do ucha.
- Jest pięknie. - odwróciłam się do niego przodem i spojrzałam w te piękne oczy.- Postarałeś się. - pocałowałam go w usta. Gdy skończyliśmy pocałunek wziął mnie za rękę i zeszliśmy do łódek.
- Proszę wsiadać urocza damo. - wziął mnie za rękę i razem weszliśmy na jedną.
- No loczuś, chyba coś chcesz, bo podlizujesz się niewiarygodnie. - uśmiechnęłam się, a on odwzajemnił ten gest.
- A żebyś wiedziała. - zaczął wiosłować i gdy byliśmy już mniej więcej na środku jeziora i światło ledwo nas dosięgało, Harry przestał i odłożył wiosła do łódki. Ukląkł przede mną i chwycił moją dłoń.
- Kochasz mnie? - zapytał.
- Kocham.
- Ufasz mi?
- Ufam.
- A będziesz na tyle odważna, aby zgodzić się zostać żoną takiego człowieka jak ja? - w tym momencie wyciągnął czerwone pudełeczko z pierścionkiem.
- Zawsze warto zaryzykować kochanie. - uśmiechnęłam się.
- Czyli się zgadzasz?
- Tak. - Harry założył pierścionek na moją dłoń po czym usiadł obok mnie i namiętnie pocałował. nie docierało do mnie co właśnie się stało. Cieszyłam się jak głupia to fakt, ale nie spodziewałam się tego. Wpatrywałam się w ten pierścionek jak głupia aż dopłynęliśmy do brzegu. Tam razem z Harrym wróciliśmy na mostek i usiedliśmy przy stoliku. Zaczęliśmy jeść i pić wino. We dwoje świetnie się razem bawiliśmy. Mój narzeczony, jak to świetnie brzmi. Potem gdy byliśmy już tacy trochę ,, rozbawieni'' po tym winie, znaleźliśmy resztę i razem z nimi wróciliśmy do Londynu.
***
Rozdział dodaje dzisiaj bo jutro jadę do babci i nie wiem kiedy wracam xD Nie mam tam niestety internetu, więc nie powiem wam kiedy następny rozdział. Ewentualnie zadzwonię do Patrycji ( Mojej wspólniczki, że tak powiem) aby dodała, bo w roboczych jestem parę rozdziałów do przodu  ;p Proszę bardzo o komentarze :D

sobota, 6 lipca 2013

Rozdział 20

Obudziłam się na zewnątrz w towarzystwie jakiś dwóch ratowników. Gadali między sobą po Polsku, więc domyśliłam się, że to Polacy.
- Ej budzi się. - powiedział jeden do drugiego.
- Cholera moja głowa. - strasznie mnie bolała. Złapałam się za nią i wyczułam opatrunek.
- O patrz, Polka nam się trafiła! - powiedział ten pierwszy.
- Mówiłem ci, że tylko w Polsce są takie piękne dziewczyny! - odpowiedział drugi.
- Dobra, dobra. Jak masz na imię? - zapytał mnie ten pierwszy.
- Ania. - powiedziałam krótko.
- No więc Ania, zemdlałaś gdy chciałaś wyjść i dość mocno walnęłaś głową o ziemię, jest rozcięcie, ale ją już opatrzyliśmy i wszystko powinno być w porządku. - uśmiechnął się cały czas ten sam.
- A tak w ogóle jestem Łukasz, a ten przygłup to Fabian. - uśmiechnął się drugi czyli Łukasz.
- Miło mi. Koncert się skończył? - zapytałam.
- A tak ci się do tych chłoptasiów śpieszy? - zapytał Fabian.
- Żebyś wiedział.
- Koncert się zaraz skończy i lepiej będzie jak poczekasz tutaj. - powiedział Łukasz.
- Mam nadzieję, że się nas nie boisz. - uśmiechnął się Fabian.
- Jak mus to mus. - usiadłam na ławce, oni zrobili to samo. Postanowiłam poczekać na resztę przyjaciół.
- No to skąd jesteś? - zapytał Fabian.
- Teraz mieszkam w Londynie, ale pochodzę z Krakowa i Warszawy.
- Mieszkałaś w Warszawie? No to witaj siostro! - roześmiałam się.
- Czyli wy też warszawiaki?
- Tak, przyjechaliśmy tu szukać pracy. - uśmiechnął się Łukasz.
- No to i tak dobrze macie. Ja też pojechałam w wakacje do Londynu szukać pracy, a wyszło na to, że mam studia i jestem bezrobotna.
- Mieszkasz sama? - zapytał Fabian.
- Taa mieszkam z dwiema przyjaciółkami, czterema przyjaciółmi i chłopakiem. - uśmiechnęłam się, a oni zrobili duże oczy.
-Wesoło masz.
- To gdzie oni pracują? - zapytał Łukasz.
- Chłopaki?
- No.
- Śpiewają, aktualnie tam. - pokazałam rękę na budynek, z którego musieli mnie wynosić.
- Mieszkasz z One Direction? - zapytali równocześnie.
- Tak. - chłopaki zaczęli się śmiać, ale zobaczyli moją poważną minę.
- To ty tak na poważnie?
- No raczej.
- No i jeszcze mi powiedz, że któryś z nich to twój chłopak. - powiedział Łukasz.
- No to mówię.
- Który? - zapytał Fabian.
- Harry.
- A który to Harry?
- Ten z kręconymi włosami. - uśmiechnęłam się. Patrzyli na mnie jak na idiotkę.
- Może ona za mocno walnęł się w tą głowę. - powiedział Fabian.
- Nie chcecie to mi nie wierzcie, wasza sprawa. - powiedziałam już mniej przyjemnym tonem. Nie zamierzałam się z nimi o to kłócić czy im to udowadniać. Nagle z tyłu budynku wyleciał chłopak w kapturze. Szybko rozpoznałam tą burzę loków.
- Nic ci nie jest? - zapytał Harry i pocałował mnie w usta.
- Nic. - uśmiechnęłam się.
- No dobra, teraz ci wierzymy. - powiedział Fabian.
- A ci to ?
- Ratownicy, udzielili mi pomocy. Koncert się skończył?
- Tak, wyleciałem jako pierwszy bo chciałem zobaczyć co z tobą. Widziałem jak upadłaś i chciałem zejść ze sceny, ale mi nie pozwolili.
- Skoro koniec to zaraz tu fanki przylecą. - powiedziałam.
- Chodź do środka dobrze?
- Już idę. - spojrzałam jeszcze na chłopaków. - To dzięki za pomoc i towarzystwo. Do zobaczenia.
- Cześć! - powiedzieli. Weszłam z loczkiem tylnym wejściem i zaraz znaleźliśmy resztę. Oczywiście wszyscy do mnie podlecieli i tylko ,, Jak się czujesz?'' , ,, Już dobrze?'' . Cieszę się, że się o mnie troczą no ale skoro stoję i żyję to chyba mniej więcej wszystko w porządku. Potem chłopaki rozmawiali jeszcze z menedżerem i jeszcze jakimiś ludźmi po czym wróciliśmy do domu. Następnego dnia obudziłam się wtulona w Harrego. Wpatrywałam się w niego i podziwiałam jaki mężczyzna mi się trafił.
- Przystojny jestem nie? - uśmiechnął się.
- Nie śpisz? - zapytałam bawiąc się jego włosami.
- Wstałem przed tobą. - uśmiechnął się.
- Chyba, że tak. - w tym momencie zadzwonił mi telefon. - Cholera kto to? - wzięłam telefon do ręki i spojrzałam na ekran.
- I?
- Nieznany numer. - odebrałam. - Halo?
- Cześć Ania, tu James.
- James? A skąd ty masz mój numer? - jakoś nie przypominam sobie, żebym mu dała.
- Od Helen z uczelni.
- A chyba, że tak. To co chcesz? - co chwilę patrzyłam na Harrego, który wyglądał na trochę poirytowanego.
- Ostatnio nie ma cię na uczelni i zaczynam się martwić.
- Nie masz czym się martwić, jutro chyba wracam. Coś jeszcze?
- Tak, zrobiłem ci notatki z ostatnich zajęć, pomyślałem, że mogą ci się przydać.
- Dzięki, na pewno się przydadzą.
- Przeszkadzam ci trochę?
- No tak trochę.
- Chłopak?
- Tak.
- No dobra, to zobaczymy się jutro.
- Cześć. - i się rozłączyłam. Odłożyłam telefon na szafkę i spojrzałam na loczka. Patrzył na mnie dziwnym wzrokiem.
- Kto to był? - zapytał i przybliżając się do mnie zaczął całować mnie po szyi.
- Kolega z uczelni.
- Ty masz kolegę? Znaczy, chyba go nie znam. - uśmiechnęłam się.
- No nie znasz.
- I chyba powinienem poznać.
- Ja twoich koleżanek nie znam, więc nie wiem czy to by było sprawiedliwe kochanie. - zobaczyłam jego wzrok i zaczęłam się śmiać.
- Jutro odwiozę cię rano na zajęcia.
- A odbierzesz?
- Louis cię odbierze.
- Ale czemu nie ty?
- Muszę coś załatwić. A teraz wstajemy słońce bo musimy iść na samolot.- wstaliśmy w bardzo wolnym tempie i się ubraliśmy. Potem Harry pomógł mi z moją walizką i razem zanieśliśmy ją do reszty bagaży w samochodzie. Czekaliśmy jeszcze na dziewczyny bo one przecież zawsze ostatnie i pojechaliśmy na lotnisko.
***
Nikt nie skomentował i nie zagłosował, więc wybieram ja :D Drugi blog będzie o Louisie i Alex ;p Jakoś w tym tygodniu dodam pierwszy rozdział. Jeśli chodzi o opowiadanie o Piszczu to też go opublikuje ale później. Nie wiem dokładnie kiedy, zobaczy się ;)