piątek, 12 lipca 2013

Rozdział 21

W domu w Londynie byliśmy po 17:00. Całą podróż właściwie przespałam wtulona w loczka. Miałam jednak dziwny sen. Śnili mi się rodzice, którzy mówili, że mają mi coś do powiedzenia. Jakąś tajemnice, ale nie mogą powiedzieć teraz. Podobno samo do mnie przyjdzie. Ach ta moja wyobraźnia. Gdy weszliśmy do domu zaniosłam do swojego pokoju walizkę, a potem weszłam na drugie piętro i weszłam do pokoju muzycznego. To pianino kusiło mnie już od dłuższego czasu. Usiadłam przy nim i zaczęłam grać. Grałam utwory, które przed laty grałam w niedzielne popołudnia dla rodziny. Zawsze prosili mnie abym im coś zagrała. Nawet jak bym chciała się wykręcić to moja mama mi kazała. Ta moja nauka była trochę na przymus ale jednak kocham muzykę. Siedziałam przy tym pianinie bardzo długo. W końcu sprawdziłam godzinę i było po 2:00. O matko. Nie chciało mi się iść do pokoju, to tak daleko. Na szczęście była tu kanapa więc położyłam się i zasnęłam. Obudziłam się gdy ktoś mnie przygniótł. A właściwie na mnie usiadł.
- Matko kochana! Zgniótł bym cię dziewczyno! - usłyszałam głos Liama. - Harry ona tu jest.
- Szukaliście mnie? - zapytałam przecierając oczy.
- No za 10 minut masz wykłady. - powiedział.
- O cholera! - zerwałam się jak głupia i wybiegłam na zewnątrz gdzie wpadłam na loczka. - Harry przepraszam, ale muszę się przebrać. - spojrzałam na zdziwioną twarz Harrego i pobiegłam do mojego pokoju.Przebrałam się szybko, popsikałam dezodorantem, zrobiłam lekki i prosty makijaż, umyłam zęby i rozczesałam włosy w rekordowym czasie. Spojrzałam jeszcze w lustro i z uśmiechem na twarzy wyszłam z łazienki. Chwyciłam torbę i zeszłam na dół gdzie już stali Harry i Liam. Obaj uśmiechali się do siebie tajemniczo.
- Ok, jestem gotowa i mamy jeszcze... - spojrzałam na ekran telefonu.- ... pół godziny? - chłopaki na widok mojej miny nie wytrzymali i wybuchli śmiechem. - Głupki.
- No przepraszam kotek, ale inaczej wieki byśmy na ciebie czekali. - uśmiechał się Harry.
- Po pierwsze nie mów do mnie kotek, bo wiesz, że ich nie lubię. Po drugie i tak jesteście głupi.
- Ale kochani. - powiedział Liam.
- I przystojni. - dopowiedział loczek.
- I wkurzający. - dodałam z uśmiechem. Weszłam do kuchni i wyjęłam z lodówki sałatkę, która podejrzewam należała do którejś z dziewczyn.
- Wiesz, że to Pauliny? - zapytał Liam.
- Tak, wiem. Tylko, że ona też wie, że ja uwielbiam tą sałatkę i jej nie zabezpieczyła, więc ma za swoje. - powiedziałam nakładając sobie na talerz.
- A co miała ci alarm do lodówki wstawić albo drut kolczasty? - zapytał już loczek.
- Wystarczyłaby kartka przy misce. - powiedziałam i odstawiłam ją do lodówki. - A sorry, chcecie też?
- Nie, dzięki. - powiedział Liam.
- Ja też nie chcę. - powiedział Harry. Wszyscy troje usiedliśmy przy stole.
- Wasza strata. - powiedziałam i zaczęłam jeść. Wstałam jeszcze nalać sobie soku jabłkowego, a gdy się odwróciłam, przyłapałam loczka z moim widelcem i sałatką w buzi.
- Ej! Jak chcesz to sobie nałóż, a nie mi podjadasz. - usiadłam na swoim miejscu. - A teraz dawaj widelec. - wyciągnęłam rękę.
- To naprawdę dobre. - powiedział i wepchał kolejną porcję do buzi.
- To sobie weź. - wyrwałam mu ten sztuciec bo przecież zaraz mi wszystko zje. Ukochany cholera jasna. Zjadłam i włożyłam talerz z widelcem do zlewu. Potem razem z Harrym założyliśmy kurtki i wyszliśmy do auta. Ruszyliśmy w stronę uczelni.
- Będzie ten twój kolega? - Harry zapytał przerywając cisze panującą w samochodzie.
- James? Będzie. - odpowiedziałam.
- On jest stąd?
- Nie, z Los Angeles. - jego mina mówiła wszystko. Mój kochany Harry jest zazdrosny.
- Przystojny jest? - nie no nie mogę. Zaśmiałam się lekko. - Czemu się śmiejesz?
- Bo mój chłopak jest zazdrosny.
- Nie jestem zazdrosny. - sprzeciwiał się.
- To co cię obchodzi uroda Jamesa?
- No dobra, może jestem troszeczkę zaniepokojony. - powiedział stając na parkingu.
- A raczej chorobliwie zazdrosny. -powiedziałam wychodząc z samochodu. - O cześć James! - krzyknęłam do kolegi. W tym momencie loczek wyszedł z auta.
- Odprowadzę cię. - powiedział. Zaczęłam się śmiać z niego. Podeszliśmy do Jamesa.
- Hej, poznaj mojego chłopaka Harrego. Harry to jest James. - powiedziałam. James też jakoś radością nie tryskał.
- Cześć. - powiedział.
- Siema. - odpowiedział loczek.  Obaj patrzyli na siebie trochę ze złością.
- No dobra, to może my już pójdziemy na zajęcia. Do zobaczenia kochanie. - pocałowałam Harrego w policzek.
- To później Louis po ciebie przyjedzie. Cześć. - jeszcze raz spojrzał na Jamesa i poszedł do samochodu. Ja razem z chłopakiem weszłam do budynku.
~Po zajęciach~
Wyszłam z Jamesem z uczelni i czekałam na Lou, który miał po mnie przyjechać.
- Poczekam z tobą. - powiedział uprzejmie.
- Jeśli chcesz to nie ma problemu.
- Powiedz, długo jesteś z tym Harrym? - spojrzałam na niego zdziwiona.
- A dlaczego pytasz?
- Z ciekawości. Wyglądacie na świetną parę.
- Jesteśmy ze sobą prawie pięć miesięcy.
- Trochę krótko.
- Ale oboje czujemy jakbyśmy znali się całe życie. - powiedziałam z uśmiechem.
- Rozumiem. A myślisz, że to już ten jedyny? - Do czego on zmierza? Zaczynam się bać.
- Tak, myślę, że z nim chciałabym spędzić resztę życia. Nie rozumiem dlaczego pytasz?
- Tak jakoś. - spojrzałam na niego podejrzanie. Na szczęście właśnie w tym momencie podjechał Louis, a z nim wszyscy oprócz Harrego.
- To cześć. - powiedziałam i szybko wsiadłam na tylne siedzenie. Na moje nieszczęście usiadłam obok Pati.
- To jest ten chłopak z kawiarni? Myślałam, że już go później nie widziałaś. - powiedziała. Wszystkie oczy nagle zwróciły się na mnie. Nawet Louis chociaż prowadził, co chwila patrzył w lusterko.
- To jest James i chodzimy na te same wykłady. Jest nawet spoko i...
- I jest mega przystojny. - dokończyła za mnie Paulina. - Nie żeby coś skarbie. - powiedziała do Zayna.
- I znając ciebie Harry o nim nie wie. - powiedziała Patrycja.
- Dzisiaj rano się poznali. Dobra dajcie mi spokój. - spojrzałam w okno. - Gdzie my jedziemy? - wszyscy spojrzeli po sobie.
- Jedziemy za miasto. - powiedział Liam.
- Ale dlaczego? No weźcie, ja chcę jechać do domu. - powiedziałam.
- Cicho siedź. Jedziesz z nami i koniec. - powiedziała Pati.
- Wiecie, że to się nazywa porwanie?
- Sama wsiadłaś i nie protestowałaś, więc teraz nie narzekaj. - powiedział Louis.
- Jestem polką, muszę sobie ponarzekać. - udałam oburzoną. - Jak tak wam wszystkim moje gadanie przeszkadza to już się zamykam.
-  Nie obrażaj się. - powiedział Lou.
- Teraz to się w nos pocałuj. - oparłam się o szybę i patrzyłam na przemijający krajobraz. Było już ciemno. W końcu dojechaliśmy. Wyszłam z samochodu, a zaraz za mną reszta.
- No to ty idziesz ze mną. - powiedział Louis.
- Ejejej gdzie niby?
- Zobaczysz. Pati daj tą opaskę. - wyciągnął rękę do swojej ukochanej.
- Jaką opaskę? - zapytałam.
- Na oczy geniuszu. No nie bój się, nic ci nie zrobię. - założył mi opaskę na oczy i zaczął gdzieś prowadzić.
- Gdzie są dziewczyny?- zapytałam.
- Już pobiegły.
- Gdzie?
- Zaraz zobaczysz.
- Louis do cholery jasnej! Gdzie my idziemy?
- Właściwie to już jesteśmy. Tu niestety będę musiał cię zostawić, ale nie zdejmuj na razie opaski.
- Mam tu tak sterczeć na ślepo? - Nie usłyszałam odpowiedzi. - Louis? - nadal cicho. - LOUIS?! - wtedy poczułam, że ktoś odwiązuje opaskę.
- A mogę być ja? - usłyszałam Harrego. Opaska opadła, a ja nie wierzyłam własnym oczom. Stałam na małym mostku, na którym było poustawiane setki świeczek i gdzieniegdzie były czerwone róże. Na środku stał mały stoli, dwa krzesła, wino z dwoma kieliszkami i sałatka taka jak jadałam rano z Harrym. Stanęłam obok krzesła i spojrzałam na boki. Po jednej stronie było duże jezioro na którym widać było odbicie księżyca, a po drugiej była wyporzyczalnia łódek. Jednym słowem to wszystko wyglądało cudnie. Uśmiech nie chciał zejść mi z twarzy. Poczułam ręce Harrego na moich biodrach.
- Podoba się? - zapytał mi cicho do ucha.
- Jest pięknie. - odwróciłam się do niego przodem i spojrzałam w te piękne oczy.- Postarałeś się. - pocałowałam go w usta. Gdy skończyliśmy pocałunek wziął mnie za rękę i zeszliśmy do łódek.
- Proszę wsiadać urocza damo. - wziął mnie za rękę i razem weszliśmy na jedną.
- No loczuś, chyba coś chcesz, bo podlizujesz się niewiarygodnie. - uśmiechnęłam się, a on odwzajemnił ten gest.
- A żebyś wiedziała. - zaczął wiosłować i gdy byliśmy już mniej więcej na środku jeziora i światło ledwo nas dosięgało, Harry przestał i odłożył wiosła do łódki. Ukląkł przede mną i chwycił moją dłoń.
- Kochasz mnie? - zapytał.
- Kocham.
- Ufasz mi?
- Ufam.
- A będziesz na tyle odważna, aby zgodzić się zostać żoną takiego człowieka jak ja? - w tym momencie wyciągnął czerwone pudełeczko z pierścionkiem.
- Zawsze warto zaryzykować kochanie. - uśmiechnęłam się.
- Czyli się zgadzasz?
- Tak. - Harry założył pierścionek na moją dłoń po czym usiadł obok mnie i namiętnie pocałował. nie docierało do mnie co właśnie się stało. Cieszyłam się jak głupia to fakt, ale nie spodziewałam się tego. Wpatrywałam się w ten pierścionek jak głupia aż dopłynęliśmy do brzegu. Tam razem z Harrym wróciliśmy na mostek i usiedliśmy przy stoliku. Zaczęliśmy jeść i pić wino. We dwoje świetnie się razem bawiliśmy. Mój narzeczony, jak to świetnie brzmi. Potem gdy byliśmy już tacy trochę ,, rozbawieni'' po tym winie, znaleźliśmy resztę i razem z nimi wróciliśmy do Londynu.
***
Rozdział dodaje dzisiaj bo jutro jadę do babci i nie wiem kiedy wracam xD Nie mam tam niestety internetu, więc nie powiem wam kiedy następny rozdział. Ewentualnie zadzwonię do Patrycji ( Mojej wspólniczki, że tak powiem) aby dodała, bo w roboczych jestem parę rozdziałów do przodu  ;p Proszę bardzo o komentarze :D

1 komentarz:

  1. Boże świetny i nie mogę się doczekać aż dodasz następny :) albo twoja wspólniczka xD haha czekam <3

    OdpowiedzUsuń