- Matko kochana! Zgniótł bym cię dziewczyno! - usłyszałam głos Liama. - Harry ona tu jest.
- Szukaliście mnie? - zapytałam przecierając oczy.
- No za 10 minut masz wykłady. - powiedział.
- O cholera! - zerwałam się jak głupia i wybiegłam na zewnątrz gdzie wpadłam na loczka. - Harry przepraszam, ale muszę się przebrać. - spojrzałam na zdziwioną twarz Harrego i pobiegłam do mojego pokoju.Przebrałam się szybko, popsikałam dezodorantem, zrobiłam lekki i prosty makijaż, umyłam zęby i rozczesałam włosy w rekordowym czasie. Spojrzałam jeszcze w lustro i z uśmiechem na twarzy wyszłam z łazienki. Chwyciłam torbę i zeszłam na dół gdzie już stali Harry i Liam. Obaj uśmiechali się do siebie tajemniczo.
- Ok, jestem gotowa i mamy jeszcze... - spojrzałam na ekran telefonu.- ... pół godziny? - chłopaki na widok mojej miny nie wytrzymali i wybuchli śmiechem. - Głupki.
- No przepraszam kotek, ale inaczej wieki byśmy na ciebie czekali. - uśmiechał się Harry.
- Po pierwsze nie mów do mnie kotek, bo wiesz, że ich nie lubię. Po drugie i tak jesteście głupi.
- Ale kochani. - powiedział Liam.
- I przystojni. - dopowiedział loczek.
- I wkurzający. - dodałam z uśmiechem. Weszłam do kuchni i wyjęłam z lodówki sałatkę, która podejrzewam należała do którejś z dziewczyn.
- Wiesz, że to Pauliny? - zapytał Liam.
- Tak, wiem. Tylko, że ona też wie, że ja uwielbiam tą sałatkę i jej nie zabezpieczyła, więc ma za swoje. - powiedziałam nakładając sobie na talerz.
- A co miała ci alarm do lodówki wstawić albo drut kolczasty? - zapytał już loczek.
- Wystarczyłaby kartka przy misce. - powiedziałam i odstawiłam ją do lodówki. - A sorry, chcecie też?
- Nie, dzięki. - powiedział Liam.
- Ja też nie chcę. - powiedział Harry. Wszyscy troje usiedliśmy przy stole.
- Wasza strata. - powiedziałam i zaczęłam jeść. Wstałam jeszcze nalać sobie soku jabłkowego, a gdy się odwróciłam, przyłapałam loczka z moim widelcem i sałatką w buzi.
- Ej! Jak chcesz to sobie nałóż, a nie mi podjadasz. - usiadłam na swoim miejscu. - A teraz dawaj widelec. - wyciągnęłam rękę.
- To naprawdę dobre. - powiedział i wepchał kolejną porcję do buzi.
- To sobie weź. - wyrwałam mu ten sztuciec bo przecież zaraz mi wszystko zje. Ukochany cholera jasna. Zjadłam i włożyłam talerz z widelcem do zlewu. Potem razem z Harrym założyliśmy kurtki i wyszliśmy do auta. Ruszyliśmy w stronę uczelni.
- Będzie ten twój kolega? - Harry zapytał przerywając cisze panującą w samochodzie.
- James? Będzie. - odpowiedziałam.
- On jest stąd?
- Nie, z Los Angeles. - jego mina mówiła wszystko. Mój kochany Harry jest zazdrosny.
- Przystojny jest? - nie no nie mogę. Zaśmiałam się lekko. - Czemu się śmiejesz?
- Bo mój chłopak jest zazdrosny.
- Nie jestem zazdrosny. - sprzeciwiał się.
- To co cię obchodzi uroda Jamesa?
- No dobra, może jestem troszeczkę zaniepokojony. - powiedział stając na parkingu.
- A raczej chorobliwie zazdrosny. -powiedziałam wychodząc z samochodu. - O cześć James! - krzyknęłam do kolegi. W tym momencie loczek wyszedł z auta.
- Odprowadzę cię. - powiedział. Zaczęłam się śmiać z niego. Podeszliśmy do Jamesa.
- Hej, poznaj mojego chłopaka Harrego. Harry to jest James. - powiedziałam. James też jakoś radością nie tryskał.
- Cześć. - powiedział.
- Siema. - odpowiedział loczek. Obaj patrzyli na siebie trochę ze złością.
- No dobra, to może my już pójdziemy na zajęcia. Do zobaczenia kochanie. - pocałowałam Harrego w policzek.
- To później Louis po ciebie przyjedzie. Cześć. - jeszcze raz spojrzał na Jamesa i poszedł do samochodu. Ja razem z chłopakiem weszłam do budynku.
~Po zajęciach~
Wyszłam z Jamesem z uczelni i czekałam na Lou, który miał po mnie przyjechać.
- Poczekam z tobą. - powiedział uprzejmie.
- Jeśli chcesz to nie ma problemu.
- Powiedz, długo jesteś z tym Harrym? - spojrzałam na niego zdziwiona.
- A dlaczego pytasz?
- Z ciekawości. Wyglądacie na świetną parę.
- Jesteśmy ze sobą prawie pięć miesięcy.
- Trochę krótko.
- Ale oboje czujemy jakbyśmy znali się całe życie. - powiedziałam z uśmiechem.
- Rozumiem. A myślisz, że to już ten jedyny? - Do czego on zmierza? Zaczynam się bać.
- Tak, myślę, że z nim chciałabym spędzić resztę życia. Nie rozumiem dlaczego pytasz?
- Tak jakoś. - spojrzałam na niego podejrzanie. Na szczęście właśnie w tym momencie podjechał Louis, a z nim wszyscy oprócz Harrego.
- To cześć. - powiedziałam i szybko wsiadłam na tylne siedzenie. Na moje nieszczęście usiadłam obok Pati.
- To jest ten chłopak z kawiarni? Myślałam, że już go później nie widziałaś. - powiedziała. Wszystkie oczy nagle zwróciły się na mnie. Nawet Louis chociaż prowadził, co chwila patrzył w lusterko.
- To jest James i chodzimy na te same wykłady. Jest nawet spoko i...
- I jest mega przystojny. - dokończyła za mnie Paulina. - Nie żeby coś skarbie. - powiedziała do Zayna.
- I znając ciebie Harry o nim nie wie. - powiedziała Patrycja.
- Dzisiaj rano się poznali. Dobra dajcie mi spokój. - spojrzałam w okno. - Gdzie my jedziemy? - wszyscy spojrzeli po sobie.
- Jedziemy za miasto. - powiedział Liam.
- Ale dlaczego? No weźcie, ja chcę jechać do domu. - powiedziałam.
- Cicho siedź. Jedziesz z nami i koniec. - powiedziała Pati.
- Wiecie, że to się nazywa porwanie?
- Sama wsiadłaś i nie protestowałaś, więc teraz nie narzekaj. - powiedział Louis.
- Jestem polką, muszę sobie ponarzekać. - udałam oburzoną. - Jak tak wam wszystkim moje gadanie przeszkadza to już się zamykam.
- Nie obrażaj się. - powiedział Lou.
- Teraz to się w nos pocałuj. - oparłam się o szybę i patrzyłam na przemijający krajobraz. Było już ciemno. W końcu dojechaliśmy. Wyszłam z samochodu, a zaraz za mną reszta.
- No to ty idziesz ze mną. - powiedział Louis.
- Ejejej gdzie niby?
- Zobaczysz. Pati daj tą opaskę. - wyciągnął rękę do swojej ukochanej.
- Jaką opaskę? - zapytałam.
- Na oczy geniuszu. No nie bój się, nic ci nie zrobię. - założył mi opaskę na oczy i zaczął gdzieś prowadzić.
- Gdzie są dziewczyny?- zapytałam.
- Już pobiegły.
- Gdzie?
- Zaraz zobaczysz.
- Louis do cholery jasnej! Gdzie my idziemy?
- Właściwie to już jesteśmy. Tu niestety będę musiał cię zostawić, ale nie zdejmuj na razie opaski.
- Mam tu tak sterczeć na ślepo? - Nie usłyszałam odpowiedzi. - Louis? - nadal cicho. - LOUIS?! - wtedy poczułam, że ktoś odwiązuje opaskę.
- A mogę być ja? - usłyszałam Harrego. Opaska opadła, a ja nie wierzyłam własnym oczom. Stałam na małym mostku, na którym było poustawiane setki świeczek i gdzieniegdzie były czerwone róże. Na środku stał mały stoli, dwa krzesła, wino z dwoma kieliszkami i sałatka taka jak jadałam rano z Harrym. Stanęłam obok krzesła i spojrzałam na boki. Po jednej stronie było duże jezioro na którym widać było odbicie księżyca, a po drugiej była wyporzyczalnia łódek. Jednym słowem to wszystko wyglądało cudnie. Uśmiech nie chciał zejść mi z twarzy. Poczułam ręce Harrego na moich biodrach.
- Podoba się? - zapytał mi cicho do ucha.
- Jest pięknie. - odwróciłam się do niego przodem i spojrzałam w te piękne oczy.- Postarałeś się. - pocałowałam go w usta. Gdy skończyliśmy pocałunek wziął mnie za rękę i zeszliśmy do łódek.
- Proszę wsiadać urocza damo. - wziął mnie za rękę i razem weszliśmy na jedną.
- No loczuś, chyba coś chcesz, bo podlizujesz się niewiarygodnie. - uśmiechnęłam się, a on odwzajemnił ten gest.
- A żebyś wiedziała. - zaczął wiosłować i gdy byliśmy już mniej więcej na środku jeziora i światło ledwo nas dosięgało, Harry przestał i odłożył wiosła do łódki. Ukląkł przede mną i chwycił moją dłoń.
- Kochasz mnie? - zapytał.
- Kocham.
- Ufasz mi?
- Ufam.
- A będziesz na tyle odważna, aby zgodzić się zostać żoną takiego człowieka jak ja? - w tym momencie wyciągnął czerwone pudełeczko z pierścionkiem.
- Zawsze warto zaryzykować kochanie. - uśmiechnęłam się.
- Czyli się zgadzasz?
- Tak. - Harry założył pierścionek na moją dłoń po czym usiadł obok mnie i namiętnie pocałował. nie docierało do mnie co właśnie się stało. Cieszyłam się jak głupia to fakt, ale nie spodziewałam się tego. Wpatrywałam się w ten pierścionek jak głupia aż dopłynęliśmy do brzegu. Tam razem z Harrym wróciliśmy na mostek i usiedliśmy przy stoliku. Zaczęliśmy jeść i pić wino. We dwoje świetnie się razem bawiliśmy. Mój narzeczony, jak to świetnie brzmi. Potem gdy byliśmy już tacy trochę ,, rozbawieni'' po tym winie, znaleźliśmy resztę i razem z nimi wróciliśmy do Londynu.
***
Rozdział dodaje dzisiaj bo jutro jadę do babci i nie wiem kiedy wracam xD Nie mam tam niestety internetu, więc nie powiem wam kiedy następny rozdział. Ewentualnie zadzwonię do Patrycji ( Mojej wspólniczki, że tak powiem) aby dodała, bo w roboczych jestem parę rozdziałów do przodu ;p Proszę bardzo o komentarze :D
Rozdział dodaje dzisiaj bo jutro jadę do babci i nie wiem kiedy wracam xD Nie mam tam niestety internetu, więc nie powiem wam kiedy następny rozdział. Ewentualnie zadzwonię do Patrycji ( Mojej wspólniczki, że tak powiem) aby dodała, bo w roboczych jestem parę rozdziałów do przodu ;p Proszę bardzo o komentarze :D
Boże świetny i nie mogę się doczekać aż dodasz następny :) albo twoja wspólniczka xD haha czekam <3
OdpowiedzUsuń