Jest około 4:00 nad ranem, a ja idę ulicami Berlinu z walizką. Muszę go przeprosić, po prostu muszę. Wyciągnęłam telefon i zadzwoniłam do Liama, pomyślałam, że on może już nie spać. Niestety nie odebrał. Do Harrego nie zadzwonię, Niall na pewno śpi, Louisa nie dobudziłabym nawet jak bym go prze okno wyrzuciła. Spróbuję do Zayna. Też nie odbiera. Po cholerę im te telefony skoro ich nie używają! Dobra pomyślmy. Skoro jest tu Zayn to musi być też Paulina. Jeśli ona nie odbierze, to ja już sama nie wiem co zrobię im wszystkim. Na jej szczęście odebrała.
- Wiesz normalni ludzie śpią o tej porze. - usłyszałam jej zaspany głos.
- To czemu ty spałaś? - nie mogłam się powstrzymać.
- Dzwonisz sobie pożartować? To pogadamy za siedem godzin!
- Nie! Nie rozłączaj się!
- No to gadaj szybciej co chcesz, ja bez snu jestem bardzo nieprzyjemna.
- Podaj mi wasz adres.
- A po cholerę ci teraz nasz adres! Rano ci dam.
- Jestem w Berlinie geniuszu! Siedzę na jakimś osiedlu i nie wiem gdzie mam iść.
- No to było tak od razu. - chyba spadła z łóżka bo było słychać trzask.- Fuck!
- Spokojnie, to tłumacz mi jak do was trafić. - powiedziałam i zaczęłam się rozglądać.
- No to gdzie jesteś?
- No mówię, że na jakimś wielkim osiedlu. Są tu wielkie białe domy z brązowymi dachami.
- Ok, no to idź w stronę skrzyżowania i w prawo.
- No dobra idę. - zaczęłam dość energicznie iść tak jak mi kazała. - Ok, jestem na skrzyżowaniu i idę w prawo.
- O jest tam plac zabaw po którejś stronie ulicy? - rozejrzałam się dookoła.
- Nie, nie ma.
- A to na skrzyżowaniu w drugie prawo!
- Przecież jest jedno prawo! - zaczęłam się cofać i poszłam w lewo.
- Ja mam swoje prawo, a ty masz swoje. - jak ona coś palnie to głowa mała. Jeśli ona w przyszłości będzie przeprowadzać operacje to ja się boję o pacjentów.
- Dobra, jest ten plac zabaw i co dalej? - spytałam patrząc na puste huśtawki i zjeżdżalnie. Jak smutno to wyglądało bez tych małych brzdąców biegających po wszystkim co się da.
- Idź prosto jakieś trzy ulice dalej powinna być nasza.
- No dobra. - przeszłam pierwszą, drugą no i trzecia. - Ok jest ta trzecia ulica.
- No to idź wzdłóż i po lewej stronie powinien stać samochód Zayna. - zaczęłam iść i na wszelki wypadek patrzyłam też na prawo. Doszłam do końca ulicy i niegdzie nie było tego auta.
- Nie ma tego!
- No jak nie ma?!
- No nie ma! - chwila ciszy, chyba Paulina sie zastanawiała.
- A sorry, od placu dwie ulice, a nie trzy. - zaśmiała się do słuchawki.
- No do jasnej cholery! Ty i te twoje nawigacje! - powiedziałam.
- No już nie złość się, po prostu wróć się o jedną ulicę i tam powinien stać samochód Zayna. - wróciłam się o jedną ulicę i znowu zaczęłam sie rozglądać. Ni cholery go nie widziałam. Doszłam do końca, a potem znowu zaczęłam iść tą samą ulicą bo może go przegapiłam.
- Nie ma! - powiedziałam do słuchawki.
- Co? A no tak! Zayn go do garażu zaparkował. - zaczęła się jeszcze bardziej śmiać.
- Ja pierdziele! Widzisz i nie grzmisz! - spojrzałam w niebo.
- No już się nie denerwuj, odwróć się, widzę cię. - odwróciłam się i spojrzałam na duży dom. Faktycznie stała w jednym z okien.
- Dobrze bawisz się tam na górze? - zapytałam.
- Znakomicie! Jednak dobrze, że mnie obudziłaś. - uśmiechnęła się.
- Otwórz mi drzwi to inaczej pogadamy. - skierowałam się do wejścia. Czekałam dość krótko aż zobaczyłam roześmianą mordkę przyjaciółki.
- Wiem, że mnie kochasz i że się za mną strasznie stęskniłaś, ale nie było mnie tylko dwa dni. - uśmiechnęła się na powitanie.
- Szkoda, że ja nie do ciebie.
- Do Harrego? - spoważniała trochę. - Wiem co się stało.
- Od niego?
- Nie od Pati. Opowiedziała mi wszystko tylko pominęła malutki szczególik o tym, że przyjeżdżasz. - uśmiechnęłam się. No tak, ta nasza Patrycja.
- Dobra, gdzie on jest? - chciałam już wchodzić po schodach.
- Nie ma go w domu.
- To gdzie jest? - stanęłam na trzecim schodku i spojrzałam z góry na Pauline.
- W klubie. Cała piątka tam pojechała. Powiedzieli, że muszą sie rozerwać.
- Wiesz gdzie ten klub?
- Tak, najpierw w prawo...
- Nie chce nawigacji bo to ci kiebsko wychodzi. Nazwa klubu i ulicy. - zeszłam do niej i stanęlam już obok drzwi.
- Aaa! No to było tak od razu!
- Jakaś taka mało kumata jesteś z rana.
- Bo to rano! Wiesz jakie ja trudności w szkole z rana miałam!
- Jakiego rana? Zawsze na drugą,trzecią lekcje przychodziłaś! - pamiętam to doskonale. Śpiochem to ona była zawsze.
- Ale w gimnazjum i liceum się poprawiłam! - kłóciła się.
- Bo zaczęłyśmy z Patrycją po ciebie przychodzić!
- Czepiasz się szczegółów. - dopowiedziała cicho z uśmiechem. Ja nie umiem z nią rozmawiać bez uśmiechania się. Sama jej twarz wywołuje uśmiech.
- Dawaj adres. - podała mi ten adres i wyszłam. Zamówiłam taksówkę i pojechałam. Nie wiem jakim cudem udało mi się ją złapać. Jest praktycznie rano więc przeludniło się już.Weszłam do klubu. Zauważyłam śpiących przy barze Zayna i Nialla, tańczących Liama i Louisa, ale Harrego nie mogłam znaleźć. Aż w końcu rzuciły mi się w oczy ciemne loki. Siedział na kanapie, a na nim ta dziennikareczka siedziała okrakiem i całowała. Ej no co to ma być? Boże ja dopiero teraz zwróciłam uwagę jaka ona jest brzydka i sztuczna. Była w obcisłej, czarnej, krótkiej sukience, a włosy miała natapirowane. Do oczu miała przyklejone sztuczne rzęsy na pół twarzy, a do paznokci czterocentymetrowe tipsy. Jej tapeta i sztuczna opalenizna sprawiała, że widać ją było z kilometra, ale to nie one były najgorsze. Przyznam była strasznie chuda i dlatego najbardziej w oczy rzucały się jej sztuczne cycki i dupa. Usta też miała napompowane. Jednym słowem plastik. Odchrząknęłam najgłośniej jak mogłam i przykułam tym wzrok Harrego. Potem wysłałam zimne spojrzenie do tej laleczki i wyszłam. Jak tu wchodziłam miałam dobry humor, a wychodzę załamana. Znaczy z jednej strony jestem smutna, ale z drugiej wściekła. Wyszłam na chodnik i zaczęłam iść w stronę domu.
- Ania! - usłyszałam krzyk Harrego. Przyśpieszyłam kroku. Chyba nie chcę rozmawiać z nim w takim nastroju, bo to może się jeszcze gorzej skończyć.- Zaczekaj! -No ale nie mogę go przecież olać. Stanęłam w miejscu i się odwróciłam. Harry podbiegł do mnie i stanął na przeciwko. - To nie tak. - powiedział zdyszany.
- A jak? Do jasnej cholery, przyjechałam tu cię przeprosić a ty co?! Pokłóciliśmy się wczoraj, a dziś już całujesz inną!- byłam wściekła. Trochę na niego, a trochę na siebie, gdybym dała mu się wczoraj wytłumaczyć to może tej kłótni by nie było.
- Ale czy ktoś ci kazał tu przyjeżdżać?
- Aha, czyli nie chcesz mnie tu, tak? Jesteś taki za jakiego uważałam się na samym początku!
- Czyli?
- Jesteś zasranym dupkiem, flirciarzem, który nie umie skupić się na jednej kobiecie!
- Łał historia lubi się powtarzać! Taylor powiedziała coś podobnego! No ale zarąbiście, w końcu wiem co o mnie myślisz. - Odwrócił się i zaczął odchodzić. Nie wytrzymałam i łzy pociekły mi po policzkach. Znowu ode mnie odchodzi. To okropne patrzeć jak to robi. Nagle stanął. Poczułam w środku nadzieję. Nie chciałam, żeby mnie zostawiał. Żałowałam tego co mu przed chwilą powiedziałam. Złość mi już przeszła, nie chcę być po prostu sama bo kocham tego durnia. Odwrócił się i podbiegł do mnie. Bez słowa pocałował mnie w usta. Nie protestowałam, chciałam tego tak samo jak on. Gdy skończyliśmy spojrzał w moje mokre oczy i wytarł łzy z moich policzków. - Ania, nie chcę cię stracić. Jeśli się rozstaniemy czy pokłócimy to będziemy cierpieć jeszcze bardziej. Kocham cię.
- Ale ty ją całowałeś. - powiedziałam i znowu łzy mi poleciały.
- Nie ja ją tylko ona się na mnie rzuciła. - cały czas trzymał mnie za biodra, a ja go za szyję.
- Ale jej nie odepchnąłeś.
- Myślisz, że łatwo ruszyć takie kilogramy botoksu? - zapytał, a ja się zaśmiałam . Przytuliłam się do niego.
- Przepraszam i za wczoraj i za dzisiaj. - powiedziałam.
- Już jest dobrze. Nie wracajmy do tego.
- Ok. - Później trzymając się za rękę wróciliśmy do domu. Chłopaki też już wrócili. Lekko na kacu, ale są. Wszyscy siedzieliśmy w salonie i gadaliśmy. Uśmiałam się jak głupia przy nich no ale to normalka. W końcu to One Direction plus Paulina.
***
Jest kolejny rozdział! Dziękuje za komentarze i życzę miłego czytania :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz