Obudziłam się rano obok Harrego. Wyszło na to, że poszliśmy wczoraj spać, potem znowu leżeliśmy i rozmawialiśmy plus spadłam przez tego durnia z łóżka, a potem znowu zasnęliśmy. Harry to śpioch więc dla niego to nic nadzwyczajnego, ale nie wiedziałam, że ja potrafię tyle spać. No ale wracając to obudziłam się i nie chętnie wstając podeszłam do szafy i wyciągnęłam ubrania. Weszłam do łazienki i się ubrałam. Gdy wyszłam Harry siedział na łóżku.
- No hej. - podeszłam do niego i dałam buziaka.
- Cześć. - powiedział przecierając oczy.
- Jedziecie dzisiaj gdzieś? - zapytałam.
- Tak, jedziemy załatwiać sprawy związane z zespołem. Będziemy na wieczór. - uśmiechnął się do mnie.
- Dobra. Zawieziesz mnie na uczelnie czy mam po taksówkę zadzwonić? - usiadłam mu na kolanach.
- No zawiozę. - zaczął całować moją szyję.
- Wnioskując po twoim tonie, to ci się nie chce, więc zadzwonię. - wyciągnęłam telefon, ale Harry mi go wyrwał i położył na łóżku.
- Poprawka, zawiozę cię z wielką chęcią kochanie.
- No i tak było mówić od razu. - uśmiechnęłam się. - Pójdę zrobić nam śniadanie. - chciałam wstać ale Harry mnie przytrzymał.
- Zaniosę cię.
- Kochany jesteś, ale chyba mam nogi. - pocałowałam go w policzek i znowu chciałam wstać, ale nie wyszło.
- To nie było pytanie. - powiedział i wziął mnie na ręce.
- Nie idzie z tobą wytrzymać. - powiedziałam już na korytarzu. - Czemu ty mnie się wcale nie słuchasz?
- Bo cię kocham. - uśmiechnął się.
- No chyba nie za bardzo.
- A mam ci to udowodnić? - zeszliśmy już ze schodów i wnosił mnie do kuchni.
- No dajesz. - byłam ciekawa co tym razem wymyśli. Postawił mnie przy lodówce i sam się trochę odsunął.
- KOCHAM CIĘ! NIGDY NIE PRZESTANĘ! NADAJESZ SENS MOJEMU ŻYCIU I...
- Ciszej tam! - krzyknął ktoś z góry. Roześmiałam się i podeszłam do loczka.
- Wierzę ci ale nie krzycz już bo wszyscy tu przylecą. - pocałowałam go w te jego piękne usta i podeszłam do lodówki. - To co dzisiaj robimy? - zapytałam.
- Jajka i bekon? - uśmiechnął się.
- Dobra. - zaczęłam gotowanie, a Harry mi pomagał.
- Lubię z tobą gotować. - uśmiechnął się. Ta ja też to lubiłam. Pomijając fakt, że on świetnie gotował, a ja mam do tego dwie lewe ręce. Nigdy nie musiałam gotować i za bardzo tego nie robiłam, dopiero teraz przy nim się uczę i staram się nie robić sobie siary co nie jest łatwe.
- Ja z tobą też. - pocałował mnie w czoło i zaczął smażyć jajka i bekon.
- Kto się tak kur*a darł? - do kuchni weszli Niall, Paulina, Patrycja, Louis, Zayn i Liam. Czyli krótko, mój ukochany obudził wszystkich. Spojrzałam na Hazze, a ten wyszczerzył zęby i pokazał palcem na mnie.
- No tak, a teraz wszystko na mnie! - walnęłam go lekko w ramię. Patrycja podeszła do niego i przybiła żółwika.
- Moja szkoła!- uśmiechnęła się do loczka.
- No wiecie co! FOCH! Cześć! - powiedziałam i biorąc torebkę wyszłam z domu. Nie obraziłam się na prawdę, ale lubiłam ich denerwować. Poszłam chodnikiem. Do uczelni mam spory kawałek drogi. Oczywiście ja mądra nic nie zjadałam. Zaszłam do spożywczaka i kupiłam sobie słodką bułkę i wodę. Teraz idąc spożywałam śniadanie. Szłam wolno bo miałam jeszcze sporo czasu. Patrzyłam na śpieszących się ludzi dokoła. Wszyscy teraz śpieszyli się do pracy czy szkoły, w przeciwieństwie do mnie. Zjadłam bułkę i napiłam się chłodnej wody po czym schowałam ją do torebki.
- Może cię podwieźć? - odwróciłam się i zobaczyłam tego chłopaka, którego wczoraj oblałam kawą.
- Nie trzeba, przejdę się. - uśmiechnęłam się.
- No to inaczej, za to, że wczoraj mnie tak pięknie ubrudziłaś to chyba jesteś mi coś winna. - uśmiechnął się chytrze.
- A skąd mam wiedzieć, że mnie gdzieś nie wywieziesz? - podniosłam brwi.
- A wyglądam na psychopatę?
- Szczerze? - chyba za dużo czasu spędzam z Patrycją, zrobiłam się jakaś taka pyskata i chamska czasami, a wnerwiane innych sprawia mi przyjemność. Tak, zdecydowanie za dużo Patrycji.
- Udam, że tego nie słyszałem. To siadasz? - z resztą czemu nie?
- Dobra. - podeszliśmy do jego auta, które nie daleko stało i ruszyliśmy. Wytłumaczyłam mu gdzie ma mnie zawieźć i jak tam dojechać. Po chwili usłyszałam, że dzwonił mój telefon. Spojrzałam na telefon, to Harry. Odebrałam.
- No hej. - powiedziałam.
- Jesteś zła? - zapytał.
- Nie jestem zła. Co nie zmienia faktu, że to było chamskie, ale obrażona nie jestem. - uśmiechnęłam się chociaż wiedziałam, że Harry mnie nie widzi.
- No dobra to powiedz gdzie jesteś to zaraz podjadę po ciebie i cię podrzucę pod uczelnię.
- Nie trzeba kochanie. Zaraz będę pod uczelnią.
- Zamówiłaś taksówkę?
- Tak jakby, o której będziecie z chłopakami z powrotem? - chciałam zmienić temat, bo wątpię aby Harremu spodobało się, że podwozi mnie chłopak, którego znam od wczoraj, nie wiem jak ma na imię i do tego jest bardzo przystojny i miły. Właściwie to sama nie wiem czemu się zgodziłam.
- Myślę, że gdzieś na siódmą. Dobrze słońce muszę kończyć, do zobaczenia.
- Pa. - rozłączyłam się. Spojrzałam na bruneta, był niby skupiony na drodze ale sprawiał wrażenie jakby o czyść myślał.
- Mogę cię o coś zapytać? - zwrócił się do mnie.
- Dajesz.
- Jak się nazywasz?
- Jetem Ania, a ty?
- James. Ania? To chyba jakieś nietutejsze. - zmarszczył lekko brwi.
- Bo ja nie jestem stąd, jestem z Polski, a dokładniej Warszawy.
- Polka? Fajnie.
- Czemu?
- Bo nigdy nie spotkałem jeszcze nikogo z tego kraju. Lubię poznawać ludzi z różnych stron świata. - uśmiechnął się uroczo.
- Ale ty chyba też nie jesteś anglikiem, prawda? Akcent masz jakiś inny. - spojrzałam na niego.
- Jestem ze Stanów, dokładniej Los Angeles.
- Ooo zawsze chciałam zobaczyć to miasto.
- Jak chcesz to cię kiedyś zabiorę. - pokazał swoje białe zęby.
- Nie wiem czy mój chłopak będzie zadowolony z powodu tego, że jakiś obcy chłopak wywiezie mnie na inny kontynent. - Boję się pomyśleć, co Harry wtedy by zrobił.
- Nie jestem obcy bo już się znamy i masz chłopaka? - spojrzał na mnie.
- Mam wspaniałego chłopaka i proszę cię patrz na drogę. Jestem przewrażliwiona na tym punkcie.- od wypadku moich rodziców jestem ostrożna na drogach, Harrego też bardzo pilnowałam na jezdni. Nagle samochód stanął.
- No i jesteśmy.
- Dzięki za podwózkę. - uśmiechnęłam się i wyszłam z samochodu. Chłopak jednak zamiast odjechać też wyszedł.
- Chyba tak szybko nie pozbędziesz się tego psychopaty. - uśmiechnął się i podszedł do mnie. - Ja też się tu uczę.
- I jeszcze mi powiedz, że na te same wykłady co ja?
- No to mówię, widziałem cię kilka razy, ale widzę, że ty na mnie nie zwróciłaś uwagi. - weszliśmy do środka.
- Ja się tu uczę, a nie oglądam za chłopakami. - usiadłam na krześle, a James obok mnie.
- O widzisz mamy coś wspólnego! Ja też się tu za chłopakami nie oglądam. - roześmiałam się. Zapowiadały się długie wykłady z głupkiem u boku.
~W domu~
Weszłam do domu z zakupami. Jeśli miałam się dzisiaj bawić w kucharkę to musiałam pokupować niektóre rzeczy. Postawiłam torby na blacie i zaczęłam je rozpakowywać. Gdy skończyłam, pobiegłam na górę przebrać się i wróciłam. Wzięłam ze sobą jeszcze laptopa z przepisami, bo nie znałam ich nawet. Boże w co ja się wpakowałam! Przecież ja zjaram tą kuchnię! Dobra wzięłam się do roboty.
~2 godziny później~
Wszystko własnie stygnie. Dobrze, że kupiłam więcej składników niż powinnam bo zepsułam dwa razy ciasto na ciastka i raz masę na sernik. Chyba tylko taka sierota jak ja umie pomylić sól z cukrem. Teraz siedzę na kanapie i oglądam telewizję. Nudyyyy. Aż mi się przysnęło. Śnił mi się Harry. Leżał na łóżku, to chyba było moje łóżko. Uśmiechał się do mnie i pokazywał abym położyła się obok. Zrobiłam to i przytuliłam się do niego zamykając oczy. Czułam się bezpieczna i szczęśliwa. Po chwili otworzyłam i zamiast Harrego leżał tam James i się uśmiechał. Zerwałam się szybko z łóżka. Jemu jednak uśmiech z twarzy nie schodził, obleciał mnie wzrokiem od góry do dołu. Spojrzałam w dół i zauważyłam że jestem naga. Matko co ja zrobiłam?!
- Cholera!- obudziłam się i spadłam z kanapy. Na policzkach miałam łzy. Usiadłam po turecku i wytarłam łzy. To był tylko sen, spokojnie. Dobra, oddychaj. Nagle ktoś zasłonił mi oczy i jednocześnie przestraszył niemiłosiernie.
- Harry jeśli to ty to normalnie cię pieprznę. - powiedziałam cicho.
- Miłe powitanie. - odwróciłam się i zobaczyłam loczka. Pocałowałam go w usta i przytuliłam.
- Przepraszam, miałam zły sen. - nie chciałam mu właściwie o tym opowiadać. - Chodź, zrobiłam ci te wypieki tak jak obiecałam. - wzięłam go za rękę i zaprowadziłam do kuchni.
- Mam coś dla ciebie. - uśmiechnął się do mnie. - Zamknij oczy. - zrobiłam tak jak mnie poprosił. Poczułam jego ręce przy moim karku. - I jak? - dotknęłam ręką i wyczułam naszyjnik. Spojrzałam w dół i zobaczyłam naszyjnik z ,,H''.
- Piękny, kocham cię.- pocałowałam go w policzek. - no to łasuchujemy? - spojrzałam na niego.
- Jasne. - usiedliśmy przy stole i zaczęliśmy jeść.
***
No heej :D To tak, zmieniamy trochę zasady. Nie długo są wakacje, więc rozdziały będą od teraz dodawane co tydzień. No chyba, że będę miała dobry humor :) Dzięki za komentarze ;)
<3
OdpowiedzUsuń