sobota, 31 sierpnia 2013

Rozdział 30

Następnego dnia poszłam na uczelnię. Oczywiście jeszcze w domu się uderzyłam i mam teraz dużego siniaka na ręce.No ale nie ważne. Wyszłam właśnie z ostatniego wykładu, gdy zatrzymał mnie James.
- Ania! Dasz się wyciągnąć na kawę?
- Kiedy?
- Teraz.
- No nie wiem.
- Nie daj się prosić.
- No dobra. - poszliśmy do pobliskiej kawiarni i usiedliśmy przy jednym ze stolików. James zamówił dla nas kawy, które po chwili przyniósł.
- No więc słucham cię.
- Posłuchaj, wiem, że to głupie i nachalne z mojej strony. Tym bardziej, że jesteś z Harrym, ale chcę w końcu wyjawić ci moje uczucia. - zaczął.
- O czym ty mówisz?
- Nie dam chyba rady tego powiedzieć, więc powiem to inaczej. Podobała się sukienka? - zapytała, a mi prawie oczy z orbit wyszły. On jest moim cichym wielbicielem?!
- Powiedz, że sobie żarty robisz, błagam.
- Nie, to szczera prawda. Kocham cię. Zakochałem się w tobie, gdy już cię pierwszy raz zobaczyłem. Chciałbym abyś mnie pokochała, została moją żoną, miała ze mną dzieci, zestarzała się u mojego boku.
- Jak Harry się o tym dowie, to zaraz sobie coś ubzdura, a ja nie chcę się z nim znów kłócić.
- Znów? Ania ty widzisz jak on cię traktuje? Kłótnie, siniaki. Przecież to nie jest normalne. Ze mną miałabyś inaczej.
- Uspokój się James, ja z Harrym planujemy ślub, a ty mi wyskakujesz z miłością?
- Jaki ślub?
- Harry mi się oświadczył i planujemy ślub na lato. Kocham go i tylko jego, nie zamierzam wszystkiego psuć. A teraz cześć. - zostawiłam pieniądze na stole i wyszłam z kawiarni. Poszłam od razu do domu. Szybko znalazłam Patrycję i Paulinę i im wszytko opowiedziałam.
- Czułam, że ten gość jest dziwny. - powiedziała Paulina.
- Mogłam was posłuchać na początku. Ja pierdziele, przecież Harry go zabije.
- Kogo zabije? - zapytał wchodząc do kuchni. Ten to ma wyczucie czasu - pomyślałam.
- To my was zostawimy. - dziewczyny po chwili wyszły.
- Harry musimy porozmawiać. Tylko spokojnie.
- No dobra.
- Ale obiecaj mi, że nie będziesz krzyczeć.
- Ania nie strasz mnie.
- I że nie zrobisz nic głupiego.
- No dobra obiecuję. - opowiedziałam mu całą historię od paczki do teraz.
- I to James. Wyznał mi miłość w kawiarni.
- Kurwa zabiję gnoja! - zaczął iść do drzwi.
- Miałeś nie krzyczeć i nie robić nic głupiego!
- Wybić temu debilowi moją narzeczoną z głowy nie jest głupie!
- Harry, proszę nic nie rób.
- Wrócę późno. - zaczął zakładać buty.
- Harry!- nie zdążyłam nic więcej powiedzieć, bo wybiegł z domu. Cholera! - pomyślałam. Muszę coś zrobić. Nagle przyszedł mi do głowy pomysł. - Chłopaki! Pomocy! - po chwili w kuchni pojawił się Louis, Liam, Zayn i Niall.
- Co się stało? - zapytał Liam
- Harry pojechał się bić z Jamesem. Błagam pomóżcie, bo oni się tam pozabijają.
- Co? Co on mu zrobił?
- Długa historia, szybko! - poszliśmy do samochodu Louisa i pojechaliśmy pod adres, który im wskazałam. Szybko wybiegliśmy z auta i podeszliśmy do drzwi. Były otwarte, słychać też było krzyki chłopaków. Weszliśmy do środka i gdy zobaczyłam zakrwawionego Harrego, myślałam, że mi serce pęknie. Leżał na podłodze, a na nim siedział James, który okładał go pięściami po twarzy.
- Nie! Przestań, słyszysz. - zero reakcji. Loczek miał już zamknięte oczy, tracił przytomność. Po chwili podbiegłam do Harrego i gdy James chciał zadać kolejny cios, zasłoniłam głowę Loczka swoim ciałem.
- Jestem przy tobie. - powiedziałam cicho i pocałowałam go w czoło. Poczułam w oczach łzy. Podniosłam głowę i krzyknęłam do chłopaków. - Trzeba go wziąć do szpitala! A ty złaś z niego! Jak ty go mogłeś tak pobić! - powiedziałam do Jamesa. Chłopak zszedł i poszedł gdzieś wgłąb domu. Chłopaki wzięli Harrego do samochodu, po czym wspólnie pojechaliśmy do szpitala.
Nazajutrz Harry był już w domu. Byłam na niego bardzo zła. Siedział u siebie w sypialni i nie wychodził. Głupek ma złamany nos, zwichniętą rękę i rozcięty łuk brwiowy i wargę. Nie odzywałam się do niego od wczoraj. Spałam u siebie, bo wiem, że nie wytrzymałabym i pokłóciłabym się z nim. Teraz ubieram się na spotkanie z tą panią z fundacji. Ubrałam się i zaczęłam robić sobie makijaż. Włosy rozczesałam i trochę podkręciłam lokówką. Wyszłam z łazienki i zobaczyłam Harrego na moim łóżku.
- Możemy w końcu porozmawiać?
- Możemy. - powiedziałam i zaczęłam sprawdzać, czy mam w torebce telefon, portfel, dokumenty.
- Wiesz, że musiałem to zrobić.
- Nie musiałeś. Mogę wziąć twój samochód?
- Gdzie jedziesz?
- Na spotkanie. Mogę?
- Z nim?- no myślałam, że nie wytrzymam. On teraz za każdym razem będzie się pytał o niego. Za każdym razem gdy będę chciała wyjść z domu Harry będzie mnie podejrzewał o przebywanie z Jamesem. Nie zdziwię się jeśli posądził by mnie nawet o zdradę. Na samą myśl czuję ból.
- Nie z nim. Mogę ten samochód?
- Tak. Kluczyki są w kuchni na mikrofalówce.
- No dobra. - zapięłam torebkę.
- Ania, proszę, spójrz na mnie. Wiesz, że zrobiłem to wszystko z miłości.- odwróciłam się i spojrzałam prosto w te jego zielone oczy.
- Wiesz dlaczego się tak zachowuję? Czuję się winna. To przeze mnie tak wyglądasz. Mogłam cię zatrzymać, mogłam w ogóle nie zadawać się z Jamesem. Mogłam wiele. A teraz ty jesteś poszkodowany przez moje złe decyzję. - Harry podszedł do mnie i objął w pasie.
- To nie jest twoja wina. Nie powinnaś się w ogóle tym przejmować. Wiesz, że poszedłbym do każdego kto by cię uraził czy się do ciebie podwalał. Kocham cię i zrobię dla ciebie wszystko. - przytuliłam się do niego i poczułam, że opiera brodę o moją głowę. Byłam od niego o głowę niższa, więc miał tak wygodnie.
- Harry muszę już iść, bo zaraz się spóźnię. Jak wrócę to ci wszystko opowiem. Pa - pocałowałam go jeszcze w policzek i biorąc torebkę wybiegłam z pokoju. Pobiegłam do kuchni, wzięłam kluczyki i pobiegłam do samochodu Harrego. Pojechałam pod adres, który dała mi kobieta i weszłam do środka. W poczekalni czekała na mnie wysoka kobieta po trzydziestce.
- Dzień dobry.
- Dzień dobry, jestem Ania Kwiatkowska.
- Nazywam się Alice Wróbel. Mój mąż jest tak samo jak pani Polakiem i razem z nim prowadzimy tą fundację. Ale może nie będziemy rozmawiać tutaj, chodźmy do gabinetu. - Zrobiliśmy tak jak powiedziała. Usiadłam za swoim biurkiem, a ja na krześle przed nim.
- Więc o co chodzi.
- Nasza fundacja, nie jest z byt znana chociaż się staramy. Chcemy żeby ludzie wiedzieli, że istniejemy. Nasza organizacja pomaga rodzinom w patologii, samotnym matkom i domom dziecka. Nasze placówki są w Anglii, Polsce, Czechach i Rumunii. Potrzebujemy kogoś kto by trochę rozsławił naszą fundację. Kogoś kto jest znany w wielu krajach. Pomyśleliśmy o pani.
- Ja nie jestem znana w wielu krajach.
- Jak to nie? Jest pani narzeczoną Harrego Stylesa, wszystkie gazety o pani trąbią. A szczególnie polskie i angielskie.
- Nie lepiej było poprosić jakąś znaną gwiazdę?
- O to chodzi, że chcemy kogoś kto będzie miał czas, aby tu trochę przebywać, pomagać w organizowaniu różnych rzeczy. Pani byłaby twarzą naszej fundacji. Była by pani na zbiórkach pieniędzy, odwiedziła by pani sierocińce, które wspieramy finansowo. Wiem też, że studiuje pani psychologie. Dla tych wszystkich ludzi było by to bardzo duże wsparcie gdyby pani się do nas przyłączyła. Proszę przemyśleć moją propozycję ja mogę poczekać.
- Nie trzeba, zgadzam się. - powiedziałam z uśmiechem.
- Naprawdę? Tak się cieszę! Proszę pani bardzo pani dziękujemy.
- Nie ma za co i proszę mówić mi po imieniu. Mam dopiero dziewiętnaście lat i czuję się staro. - zaśmiałam się lekko. Porozmawiałam jeszcze trochę z Alice i uzgodniłyśmy, że przyjadę do niej jutro. Potem pojechałam do domu i  wszystko opowiedziałam Harremu.
~Wigilia Bożego Narodzenia~
Jestem z Harrym u jego mamy, ojczyma i siostry. Postanowiliśmy,  że Wigilie spędzimy u nich. Teraz byliśmy w ogrodzie i lepiliśmy bałwana.
- Pisałeś do Louisa życzenia? - zapytałam.
- Tak.
- To dobrze. - gdy skończyliśmy, zaczęła się wojna na śnieżki. Loczek nacierał mnie parę razy śniegiem. Za to ja ulepiłam dużą kulę i rozplaskałam mu ją na głowie. Gdy to zrobiłam Harry aż podskoczył i zaczął zrzucać z siebie śnieg.
- O ty. - powiedział i poszedł do mnie. Złapał mnie w pasie i wrzucił w zaspę. Leżałam w niej i nie chciałam wstawać.
- Może byś tak pomógł? - podał mi rękę, a ja wykorzystałam sytuację i pociągnęłam go do siebie. Chciałam żeby wylądował obok mnie, ale trochę mi nie wyszło, bo chłopak znalazł się na mnie.
- Tak cieplej nie? - zaśmiał się.
- Oczywiście. - Po chwili nasze usta się złączyły. Zapomniałam o cieple i o tym, że Harry mnie gniecie. Teraz liczył się tylko on.
~Trochę później~
Właśnie rozpakowywaliśmy prezenty. Od rodziców Harrego dostałam śliczną bransoletkę, od Gemmy ramkę elektroniczną. Teraz otwierałam prezent od Harrego były to... kluczyki?
- Druga część prezentu w domu. - powiedział.- Nie będziesz musiała, pożyczać mojego samochodu.
- Dziękuję. - teraz on otwierał prezent ode mnie, którym była gitara klasyczna z jego wizerunkiem. Zaśmiał się jak to zobaczył.
- No takiej jeszcze nie widziałem. - powiedział i pocałował mnie w policzek. - Dziękuję.- odeszliśmy od choinki i znowu usiedliśmy przy stole wigilijnym. Byliśmy już po kolacji. Zaczęliśmy rozmawiać, z jego rodzicami o ślubie, fundacji i w końcu ktoś poruszył temat nosa Harrego.
- A co mu się w nos stało? - zapytała jego mama. Spojrzałam na Harrego nie wiedząc co powiedzieć.
- Ona mnie bije.- powiedział śmiertelnie poważnie.
- Co?! - spojrzałam na niego zszokowana.
- Jak mi wyjechała ostatnio z prawego sierpowego to mi nos złamała.
- Harry!
- No co? Prawda musiała wyjść na jaw. - nie wiedziałam co powiedzieć. Spojrzałam na zdziwione miny rodziców i Gemmy. Po chwili jednak usłyszałam jak Loczek zaczyna się śmiać, a razem z nim reszta. Tylko ja siedziałam i miałam ochotę naprawdę go walnąć.
- Śpisz dzisiaj na kanapie. - powiedziałam. Mieliśmy nocować tutaj, więc myślę, że wyląduje w salonie na kanapie, bo mieliśmy zająć gościnny.
- Ejj no, Anuś. - skąd on wie jak odmienić moje imię? Z resztą nie ważne.
- Spadaj.
- No Ania.
- Nie.
- Aniaaa.
- Nie.
- Kochasz mnie?
- Nie.
- No wiem, że mnie kochasz.
- Nie.
- Tak.
- Nie Harry. Dzisiaj już mnie śniegiem nacierałeś, a teraz jeszcze to. Ja z tym twoim nosem to nie mam nic wspólnego. Prosiłam cię wtedy, żebyś siedział w domu. A to, że mnie nie słuchasz, to już nie moja wina.
- Ja cię słucham.
- Gdybyś mnie słuchał to miałbyś zdrowy nos.
- No dobra raz się ciebie nie posłuchałem. Ale tak to jestem grzeczny!
- Tak, jak śpisz. - powiedziałam
***
Jak ten czas leci. Dopiero co dodawałam pierwszy rozdział, a tu już trzydziesty! Cieszę się, że jakoś to opowiadanie idzie ;> Z powodu końca wakacji postanowiłam, że rozdziały będą dodawane częściej, chyba, że nie będę się wyrabiać. Jeśli chcecie sprawdzać kiedy dodam nowe rozdziały to wejdźcie w zakładkę NOWE ROZDZIAŁY. Pozdrawiam wszystkich serdecznie ;*** 




No i jeszcze na pocieszenie z powodu końca wakacji, ( nie wiem czy wszyscy wiedzą, ale dzisiaj jest ostatni dzień sierpnia, czyli wakacji) dodaję zdjęcie naszego Harrego <3
Trzymajcie się Directioners xoxo

1 komentarz: