sobota, 31 sierpnia 2013

Rozdział 30

Następnego dnia poszłam na uczelnię. Oczywiście jeszcze w domu się uderzyłam i mam teraz dużego siniaka na ręce.No ale nie ważne. Wyszłam właśnie z ostatniego wykładu, gdy zatrzymał mnie James.
- Ania! Dasz się wyciągnąć na kawę?
- Kiedy?
- Teraz.
- No nie wiem.
- Nie daj się prosić.
- No dobra. - poszliśmy do pobliskiej kawiarni i usiedliśmy przy jednym ze stolików. James zamówił dla nas kawy, które po chwili przyniósł.
- No więc słucham cię.
- Posłuchaj, wiem, że to głupie i nachalne z mojej strony. Tym bardziej, że jesteś z Harrym, ale chcę w końcu wyjawić ci moje uczucia. - zaczął.
- O czym ty mówisz?
- Nie dam chyba rady tego powiedzieć, więc powiem to inaczej. Podobała się sukienka? - zapytała, a mi prawie oczy z orbit wyszły. On jest moim cichym wielbicielem?!
- Powiedz, że sobie żarty robisz, błagam.
- Nie, to szczera prawda. Kocham cię. Zakochałem się w tobie, gdy już cię pierwszy raz zobaczyłem. Chciałbym abyś mnie pokochała, została moją żoną, miała ze mną dzieci, zestarzała się u mojego boku.
- Jak Harry się o tym dowie, to zaraz sobie coś ubzdura, a ja nie chcę się z nim znów kłócić.
- Znów? Ania ty widzisz jak on cię traktuje? Kłótnie, siniaki. Przecież to nie jest normalne. Ze mną miałabyś inaczej.
- Uspokój się James, ja z Harrym planujemy ślub, a ty mi wyskakujesz z miłością?
- Jaki ślub?
- Harry mi się oświadczył i planujemy ślub na lato. Kocham go i tylko jego, nie zamierzam wszystkiego psuć. A teraz cześć. - zostawiłam pieniądze na stole i wyszłam z kawiarni. Poszłam od razu do domu. Szybko znalazłam Patrycję i Paulinę i im wszytko opowiedziałam.
- Czułam, że ten gość jest dziwny. - powiedziała Paulina.
- Mogłam was posłuchać na początku. Ja pierdziele, przecież Harry go zabije.
- Kogo zabije? - zapytał wchodząc do kuchni. Ten to ma wyczucie czasu - pomyślałam.
- To my was zostawimy. - dziewczyny po chwili wyszły.
- Harry musimy porozmawiać. Tylko spokojnie.
- No dobra.
- Ale obiecaj mi, że nie będziesz krzyczeć.
- Ania nie strasz mnie.
- I że nie zrobisz nic głupiego.
- No dobra obiecuję. - opowiedziałam mu całą historię od paczki do teraz.
- I to James. Wyznał mi miłość w kawiarni.
- Kurwa zabiję gnoja! - zaczął iść do drzwi.
- Miałeś nie krzyczeć i nie robić nic głupiego!
- Wybić temu debilowi moją narzeczoną z głowy nie jest głupie!
- Harry, proszę nic nie rób.
- Wrócę późno. - zaczął zakładać buty.
- Harry!- nie zdążyłam nic więcej powiedzieć, bo wybiegł z domu. Cholera! - pomyślałam. Muszę coś zrobić. Nagle przyszedł mi do głowy pomysł. - Chłopaki! Pomocy! - po chwili w kuchni pojawił się Louis, Liam, Zayn i Niall.
- Co się stało? - zapytał Liam
- Harry pojechał się bić z Jamesem. Błagam pomóżcie, bo oni się tam pozabijają.
- Co? Co on mu zrobił?
- Długa historia, szybko! - poszliśmy do samochodu Louisa i pojechaliśmy pod adres, który im wskazałam. Szybko wybiegliśmy z auta i podeszliśmy do drzwi. Były otwarte, słychać też było krzyki chłopaków. Weszliśmy do środka i gdy zobaczyłam zakrwawionego Harrego, myślałam, że mi serce pęknie. Leżał na podłodze, a na nim siedział James, który okładał go pięściami po twarzy.
- Nie! Przestań, słyszysz. - zero reakcji. Loczek miał już zamknięte oczy, tracił przytomność. Po chwili podbiegłam do Harrego i gdy James chciał zadać kolejny cios, zasłoniłam głowę Loczka swoim ciałem.
- Jestem przy tobie. - powiedziałam cicho i pocałowałam go w czoło. Poczułam w oczach łzy. Podniosłam głowę i krzyknęłam do chłopaków. - Trzeba go wziąć do szpitala! A ty złaś z niego! Jak ty go mogłeś tak pobić! - powiedziałam do Jamesa. Chłopak zszedł i poszedł gdzieś wgłąb domu. Chłopaki wzięli Harrego do samochodu, po czym wspólnie pojechaliśmy do szpitala.
Nazajutrz Harry był już w domu. Byłam na niego bardzo zła. Siedział u siebie w sypialni i nie wychodził. Głupek ma złamany nos, zwichniętą rękę i rozcięty łuk brwiowy i wargę. Nie odzywałam się do niego od wczoraj. Spałam u siebie, bo wiem, że nie wytrzymałabym i pokłóciłabym się z nim. Teraz ubieram się na spotkanie z tą panią z fundacji. Ubrałam się i zaczęłam robić sobie makijaż. Włosy rozczesałam i trochę podkręciłam lokówką. Wyszłam z łazienki i zobaczyłam Harrego na moim łóżku.
- Możemy w końcu porozmawiać?
- Możemy. - powiedziałam i zaczęłam sprawdzać, czy mam w torebce telefon, portfel, dokumenty.
- Wiesz, że musiałem to zrobić.
- Nie musiałeś. Mogę wziąć twój samochód?
- Gdzie jedziesz?
- Na spotkanie. Mogę?
- Z nim?- no myślałam, że nie wytrzymam. On teraz za każdym razem będzie się pytał o niego. Za każdym razem gdy będę chciała wyjść z domu Harry będzie mnie podejrzewał o przebywanie z Jamesem. Nie zdziwię się jeśli posądził by mnie nawet o zdradę. Na samą myśl czuję ból.
- Nie z nim. Mogę ten samochód?
- Tak. Kluczyki są w kuchni na mikrofalówce.
- No dobra. - zapięłam torebkę.
- Ania, proszę, spójrz na mnie. Wiesz, że zrobiłem to wszystko z miłości.- odwróciłam się i spojrzałam prosto w te jego zielone oczy.
- Wiesz dlaczego się tak zachowuję? Czuję się winna. To przeze mnie tak wyglądasz. Mogłam cię zatrzymać, mogłam w ogóle nie zadawać się z Jamesem. Mogłam wiele. A teraz ty jesteś poszkodowany przez moje złe decyzję. - Harry podszedł do mnie i objął w pasie.
- To nie jest twoja wina. Nie powinnaś się w ogóle tym przejmować. Wiesz, że poszedłbym do każdego kto by cię uraził czy się do ciebie podwalał. Kocham cię i zrobię dla ciebie wszystko. - przytuliłam się do niego i poczułam, że opiera brodę o moją głowę. Byłam od niego o głowę niższa, więc miał tak wygodnie.
- Harry muszę już iść, bo zaraz się spóźnię. Jak wrócę to ci wszystko opowiem. Pa - pocałowałam go jeszcze w policzek i biorąc torebkę wybiegłam z pokoju. Pobiegłam do kuchni, wzięłam kluczyki i pobiegłam do samochodu Harrego. Pojechałam pod adres, który dała mi kobieta i weszłam do środka. W poczekalni czekała na mnie wysoka kobieta po trzydziestce.
- Dzień dobry.
- Dzień dobry, jestem Ania Kwiatkowska.
- Nazywam się Alice Wróbel. Mój mąż jest tak samo jak pani Polakiem i razem z nim prowadzimy tą fundację. Ale może nie będziemy rozmawiać tutaj, chodźmy do gabinetu. - Zrobiliśmy tak jak powiedziała. Usiadłam za swoim biurkiem, a ja na krześle przed nim.
- Więc o co chodzi.
- Nasza fundacja, nie jest z byt znana chociaż się staramy. Chcemy żeby ludzie wiedzieli, że istniejemy. Nasza organizacja pomaga rodzinom w patologii, samotnym matkom i domom dziecka. Nasze placówki są w Anglii, Polsce, Czechach i Rumunii. Potrzebujemy kogoś kto by trochę rozsławił naszą fundację. Kogoś kto jest znany w wielu krajach. Pomyśleliśmy o pani.
- Ja nie jestem znana w wielu krajach.
- Jak to nie? Jest pani narzeczoną Harrego Stylesa, wszystkie gazety o pani trąbią. A szczególnie polskie i angielskie.
- Nie lepiej było poprosić jakąś znaną gwiazdę?
- O to chodzi, że chcemy kogoś kto będzie miał czas, aby tu trochę przebywać, pomagać w organizowaniu różnych rzeczy. Pani byłaby twarzą naszej fundacji. Była by pani na zbiórkach pieniędzy, odwiedziła by pani sierocińce, które wspieramy finansowo. Wiem też, że studiuje pani psychologie. Dla tych wszystkich ludzi było by to bardzo duże wsparcie gdyby pani się do nas przyłączyła. Proszę przemyśleć moją propozycję ja mogę poczekać.
- Nie trzeba, zgadzam się. - powiedziałam z uśmiechem.
- Naprawdę? Tak się cieszę! Proszę pani bardzo pani dziękujemy.
- Nie ma za co i proszę mówić mi po imieniu. Mam dopiero dziewiętnaście lat i czuję się staro. - zaśmiałam się lekko. Porozmawiałam jeszcze trochę z Alice i uzgodniłyśmy, że przyjadę do niej jutro. Potem pojechałam do domu i  wszystko opowiedziałam Harremu.
~Wigilia Bożego Narodzenia~
Jestem z Harrym u jego mamy, ojczyma i siostry. Postanowiliśmy,  że Wigilie spędzimy u nich. Teraz byliśmy w ogrodzie i lepiliśmy bałwana.
- Pisałeś do Louisa życzenia? - zapytałam.
- Tak.
- To dobrze. - gdy skończyliśmy, zaczęła się wojna na śnieżki. Loczek nacierał mnie parę razy śniegiem. Za to ja ulepiłam dużą kulę i rozplaskałam mu ją na głowie. Gdy to zrobiłam Harry aż podskoczył i zaczął zrzucać z siebie śnieg.
- O ty. - powiedział i poszedł do mnie. Złapał mnie w pasie i wrzucił w zaspę. Leżałam w niej i nie chciałam wstawać.
- Może byś tak pomógł? - podał mi rękę, a ja wykorzystałam sytuację i pociągnęłam go do siebie. Chciałam żeby wylądował obok mnie, ale trochę mi nie wyszło, bo chłopak znalazł się na mnie.
- Tak cieplej nie? - zaśmiał się.
- Oczywiście. - Po chwili nasze usta się złączyły. Zapomniałam o cieple i o tym, że Harry mnie gniecie. Teraz liczył się tylko on.
~Trochę później~
Właśnie rozpakowywaliśmy prezenty. Od rodziców Harrego dostałam śliczną bransoletkę, od Gemmy ramkę elektroniczną. Teraz otwierałam prezent od Harrego były to... kluczyki?
- Druga część prezentu w domu. - powiedział.- Nie będziesz musiała, pożyczać mojego samochodu.
- Dziękuję. - teraz on otwierał prezent ode mnie, którym była gitara klasyczna z jego wizerunkiem. Zaśmiał się jak to zobaczył.
- No takiej jeszcze nie widziałem. - powiedział i pocałował mnie w policzek. - Dziękuję.- odeszliśmy od choinki i znowu usiedliśmy przy stole wigilijnym. Byliśmy już po kolacji. Zaczęliśmy rozmawiać, z jego rodzicami o ślubie, fundacji i w końcu ktoś poruszył temat nosa Harrego.
- A co mu się w nos stało? - zapytała jego mama. Spojrzałam na Harrego nie wiedząc co powiedzieć.
- Ona mnie bije.- powiedział śmiertelnie poważnie.
- Co?! - spojrzałam na niego zszokowana.
- Jak mi wyjechała ostatnio z prawego sierpowego to mi nos złamała.
- Harry!
- No co? Prawda musiała wyjść na jaw. - nie wiedziałam co powiedzieć. Spojrzałam na zdziwione miny rodziców i Gemmy. Po chwili jednak usłyszałam jak Loczek zaczyna się śmiać, a razem z nim reszta. Tylko ja siedziałam i miałam ochotę naprawdę go walnąć.
- Śpisz dzisiaj na kanapie. - powiedziałam. Mieliśmy nocować tutaj, więc myślę, że wyląduje w salonie na kanapie, bo mieliśmy zająć gościnny.
- Ejj no, Anuś. - skąd on wie jak odmienić moje imię? Z resztą nie ważne.
- Spadaj.
- No Ania.
- Nie.
- Aniaaa.
- Nie.
- Kochasz mnie?
- Nie.
- No wiem, że mnie kochasz.
- Nie.
- Tak.
- Nie Harry. Dzisiaj już mnie śniegiem nacierałeś, a teraz jeszcze to. Ja z tym twoim nosem to nie mam nic wspólnego. Prosiłam cię wtedy, żebyś siedział w domu. A to, że mnie nie słuchasz, to już nie moja wina.
- Ja cię słucham.
- Gdybyś mnie słuchał to miałbyś zdrowy nos.
- No dobra raz się ciebie nie posłuchałem. Ale tak to jestem grzeczny!
- Tak, jak śpisz. - powiedziałam
***
Jak ten czas leci. Dopiero co dodawałam pierwszy rozdział, a tu już trzydziesty! Cieszę się, że jakoś to opowiadanie idzie ;> Z powodu końca wakacji postanowiłam, że rozdziały będą dodawane częściej, chyba, że nie będę się wyrabiać. Jeśli chcecie sprawdzać kiedy dodam nowe rozdziały to wejdźcie w zakładkę NOWE ROZDZIAŁY. Pozdrawiam wszystkich serdecznie ;*** 




No i jeszcze na pocieszenie z powodu końca wakacji, ( nie wiem czy wszyscy wiedzą, ale dzisiaj jest ostatni dzień sierpnia, czyli wakacji) dodaję zdjęcie naszego Harrego <3
Trzymajcie się Directioners xoxo

sobota, 24 sierpnia 2013

Rozdział 29

Włożyłam ostatnią torbę do samochodu i wróciłam pożegnać się z tatą.
- No Aniu, do zobaczenia. - pocałował mnie w czoło.
- Pa tatuś.
- My się za tydzień zobaczymy, nie?- powiedziała Karolina.
- Oczywiście siostra. - uśmiechnęłam się do niej.
- No to ostatni raz do zobaczenia tato! - powiedziałam i usiadłam przy kierownicy. Obok siedział Harry. Głowa go bolała nie miłosiernie. Ruszyliśmy w ciszy, a ja próbowałam skupić się na drodze, co mi kompletnie nie wychodziło. Cały czas myślałam o wczorajszej rozmowie z Harrym. Nie wiedziałam, czy go o to zapytać. Z resztą raz się żyje, a on nic mi nie zrobi jak się go o to zapytam.
- Kac trzyma?
- Weź mi nawet nic nie mów. Czemu wy Polacy jesteście tacy gościnni?
- Cecha narodowa kochanie.
- Coś czuję, że nie będę chciał tam często jeździć.
- Do mojego tatusia nie będziesz chciał jeździć? O ty. To ja do twojej mamy też nie będę jeździła.
- Jasne. - nagle zaczął się śmiać pod nosem.
- A tobie co znowu odbiło?
- Przypomniałem sobie jak wczoraj twój tata mi groził, abym cię nie skrzywdził. - uśmiechnęłam się.
- A pamiętasz z wczoraj coś jeszcze?
- Wszystko chyba.
- A naszą rozmowę w sypialni? - spojrzałam na niego. Miał minę jakby myślał.
- Ja pierdole, co ja ci wczoraj nagadałem. - powiedział i schował twarz w dłoniach.
- Prawdę, misiu prawdę.
- Ania byłem pijany...
- Po alkoholu mówi się prawdę kochany.
- Nie bierz tego do siebie, ja poczekam.
- Wczoraj dokładnie mi wytłumaczyłeś co tak naprawdę czujesz i nie musisz mnie teraz okłamywać, że poczekasz.
- Proszę nie obrażaj się...
- Nie obrażam się. Jesteś człowiekiem, też masz swoje potrzeby. Obiecuję ci, że już niedługo Harry.
- Ania ja nie chcę, żebyś się do tego zmuszała.
- I nie zamierzam. - złapałam go za rękę. - Kocham cię.
- A ja ciebie. - nagle zadzwonił mi telefon. Harry wziął go i spojrzał na ekran.
- Nieznany numer.
- Angielski?
- Tak.
- Zaraz zatrzymamy się na stacji to oddzwonię.
- Nie możesz teraz odebrać?
- Ślepy jesteś? Minęliśmy już tylu policjantów rozłożonych w najróżniejszych miejscach, że nie zamierzam ryzykować mandatem.
- No chyba że tak. - Jakieś pół godziny później dojechaliśmy na stację. Harry wyszedł do toalety, a ja wzięłam telefon i oddzwoniłam. Po kilku sygnałach usłyszałam kobiecy głos.
- Dzień dobry czy pani Ania Kwiatkowska?
- Tak, to ja.
- Cieszę się, że się do pani dodzwoniłam. Jestem z fundacji dobroczynnej ,,Pomocna dłoń*'', proszę pani mamy do pani propozycję. Czy mogła by się pani jakoś nie długo ze mną spotkać?
- Oczywiście, może być za dwa dni? Jestem jak na razie w Polsce i w Londynie będę dopiero jutro, więc żeby było tak na spokojnie.
- Tak, tak ma pani rację. No to o 14:00 mogła by pani przyjechać do naszej fundacji?
- Dobrze.- podała mi adres i dodała.
- No to by było na tyle, bardzo dziękuję za wysłuchanie. Do zobaczenia.
- Do zobaczenia. - włożyłam telefon do schowka i czekałam na Harrego.
~W Warszawie~
Weszliśmy z loczkiem do hotelu i w samych drzwiach wpadła na nas Patrycja i Paulina. Zaczęły drzeć się na mnie po polsku.
- No czy jesteś mądra?! Czemu nic nie powiedziałaś, że gdzieś jedziecie! Wiesz jak się bałyśmy. - zaczęła Paulina.
- Weszłyśmy do waszego pokoju, a tam jacyś obcy ludzie i to Chińczycy! Wiesz jak trudno było im wytłumaczyć, żeby przestali się drzeć, bo tylko pokoje pomyliłyśmy!- na te słowa zaczęłam się śmiać, a dziewczyny też z resztą długo nie wytrzymały i dołączyły do mnie.
~W Londynie~
Wyszliśmy z samolotu i pojechaliśmy do domu. Weszliśmy do środka i nie spodziewaliśmy się kogo tam spotkamy.
- No cześć chłopaki. - na naszej kanapie siedział, jakby nigdy nic Justin Bieber.
- Siema Justin! - Niall siadł obok niego i podał rękę. Reszta chłopców też się z nim przywitała, tylko ja, Paulina, Pati i Julia nie wiedziałyśmy czy się odezwać.
- Jakie piękne dziewczyny. - powiedział Bieber, zauważyłam jednak, że patrzy tylko na Paulinę.
- Nie kokietuj ich tak, bo wszystkie zajęte. - powiedział Louis.
- Kurde no, zawsze muszę trafić na zajęte. - zrobił smutną minę.
- Znam chłopaka, który mówił podobnie. - powiedziałam i uśmiechnęłam się do Nialla.
- To było zanim spotkałem Julie. - powiedział i podszedł do niej chwytając za jej dłoń.
- Która z was to jest Patrycja, zostałem zaproszony na ślub, a nie wiem kto jest panną młodą.
- Podpowiem, że ta najładniejsza. - zaśmiałam się.
- To mi pomogłaś.
- No już, już. Ja wychodzę za tego głąba. - powiedziała Pati.
- Ejj, ja jestem bardzo inteligentnym człowiekiem. - powiedział Louis śmiertelnie poważnie.
- Ta, wykazałeś się inteligencją jak tydzień temu zabukowałeś bilety do Rosji, a nie do Polski!
- Stary też miałem wpadkę z tą Rosją. - powiedział Justin.
- Jezu jak można pomylić Polskę z Rosją?! - zapytała Patrycja.
- No Pati to była taka mała wpadka, wiesz, że bardzo lubię Polskę. - tłumaczył się Louis.
- Dobra, skończcie, bo zaraz się pokłócicie. - powiedziałam.
- Na ile przyjechałeś? - zapytał Zayn.
- Jutro wyjeżdżam.
- Harry idę na górę, zaraz wracam. - uśmiechnęłam się do loczka. Weszłam na górę do mojego pokoju. Na łóżku leżała paczka zaadresowana do mnie. Otworzyłam ją i wyjęłam sukienkę. Bardzo ładną sukienkę. Czyżby od Harrego? Ale on by nie wysyłał pocztą. Otworzyłam drzwi i wyszłam na korytarz.
- Dziewczyny! - krzyknęłam po polsku.
- Co?! - usłyszałam krzyk Pauliny, również mówiła po polsku.
- Chodźcie szybko do mnie!
- Po co?!
- Przyjdź i zobacz!
- Która ma przyjść.
- Najlepiej wszystkie trzy. - długo nie musiałam czekać. Po chwili przyszły. Weszłyśmy do mojego pokoju i zamknęłam drzwi. - Dostałam paczką sukienkę. - pokazałam jej ciuch.
- Ładna. - przyznała Julia.
- Tak, wiem, ale od kogo to? - spojrzałam na nie, a one wzruszyły ramionami.
- Ejj tu jest jeszcze list. - Paulina wyciągnęła z papieru po paczce kartkę i zaczęła czytać na głos.
- ,, Mam nadzieję, ze ci się spodoba. Będzie ci ślicznie w niebieskim. Chociaż śliczna jesteś zawsze. Kocham cię, twój cichy wielbiciel.'' Anka! Masz cichego wielbiciela! - krzyknęła.
- Nasza Ania nigdy chłopaków nie miała, a teraz i narzeczony i wielbiciel. - uśmiechnęła się Pati.
- To słodkie. - powiedziała Julia.
- Opanujcie się. Przecież Harry nie może się o tym dowiedzieć.
- O czym nie mogę się dowiedzieć? - nagle w drzwiach stanął Harry. Tak, tylko ja mam takie szczęście.
- O niczym kochanie, czemu nie siedzisz na dole z chłopakami?
- Pomyślałem, że sprawdzę co się stało. Kupiłaś sobie sukienkę?
- Co? Nie, chodź idź do chłopaków, my tu mamy takie babskie sprawy. No pa. - pocałowałam go szybko w usta i po prostu wypchałam z pokoju, po czym zamknęłam drzwi. Dziewczyny zaczęły się śmiać.
- Cicho, bo was też wyrzucę.
- No dobra, już. - powiedziała Julia.
- Ciekawe kto jest tym cichym wielbicielem. - powiedziała Paulina.
- Będziesz nosić tą kieckę? - zapytała Patrycja.
- Nie wiem, zobaczy się. Dziewczyny, nic nie mówicie Harremu. My i tak nie dawno się pokłóciliśmy i nie chcę, żeby znowu o coś poszło.
- Możesz nam zaufać.
- Dzięki.
***
Szkoła ;< Ja pierdziele, nieeee!!! No ale z drugiej strony będę pewnie więcej pisać, bo w wakacje złapałam jakiegoś lenia ;p Życzę wszystkim wspaniałych, ostatnich dni wakacji 2013!
P.S Dalej zapraszam na mojego drugiego bloga Love is Magic. Jest to opowieść o dziewczynie, która trafiła do Hogwartu, jeszcze przed Harrym Potterem. Siedem ksiąg opowieści o jej przygodach. Jej i chłopaków z One Direction. Serdecznie zapraszam :D


piątek, 16 sierpnia 2013

Rozdział 28

Jechaliśmy samochodem w ciszy. Znaczy tylko radio Eska grało. Myślałam o tym wszystkim co się stało. Zastanawiałam się co ja powiem Piotrowi. ,,Witaj tato''? To chyba zbyt śmiałe jak na mnie. Chyba tak jak zawsze pójdę na żywioł. Myślałam też o Karolinie. Straciłyśmy tyle lat. Do tego nie znała mamy. Jest mi jej tak strasznie szkoda. Będę starała się zrobić wszystko, żeby być dobrą siostrą i jakoś nadrobić stracone lata. Nagle z radia poleciało ,,One way or another''. Spojrzałam na loczka z uśmiechem. Po chwili zaczęliśmy śpiewać razem.


One way or another I’m gonna find ya
I’m gonna getcha getcha getcha getcha
One way or another I’m gonna win ya
I’m gonna getcha getcha getcha getcha

One way or another I’m gonna see ya
I’m gonna meetcha meetcha meetcha meetcha
One day, maybe next week
I’m gonna meetcha, I’m gonna meetcha
I'll meetcha

I will drive past your house
And if the lights are all down
I’ll see who’s around

Let's go!

One way or another I’m gonna find ya
I’m gonna getcha getcha getcha getcha
One way or another I’m gonna win ya
I’ll getcha, I’ll getcha


One way or another I’m gonna see ya
I’m gonna meetcha meetcha meetcha meetcha
One day, maybe next week
I’m gonna meetcha, I'll meetcha, I'll meetcha

And if the lights are all out
I’ll follow your bus downtown
See who’s hanging out

One, two, three, four

Na na na na na na
Na na na na
Na na na na na na
Na na na na

I wanna hold you, wanna hold you tight
I wanna hold you, wanna hold you tight
I wanna hold you, wanna hold you tight

Get teenage kicks!

Right through the night

Come on!
I wanna hold you, wanna hold you tight
I wanna hold you, wanna hold you tight (Oh yeah!)
I wanna hold you, wanna hold you tight

Get teenage kicks!

Right through the night
One way or another I’m gonna see ya
I’m gonna meetcha meetcha meetcha meetcha
One way or another I’m gonna win ya
I’m gonna getcha getcha getcha getcha

One way or another I’m gonna see ya
I’m gonna meetcha meetcha meetcha meetcha
One way or another I’m gonna win ya
I’m gonna getcha getcha getcha getcha

One way or another I’m gonna see yag
I’m gonna meetcha meetcha meetcha meetcha
One way or another I’m gonna win ya
I’m gonna getcha getcha getcha getcha


One way or another !


- Jak ja lubię słuchać jak śpiewasz. - powiedział Harry.
- A ja kocham twój głos.
- Ania jak jest po polsku I love you ?
- Polskiego chcesz się uczyć?
- I tak nie mamy nic do roboty, więc możesz mnie pouczyć kilu słów.
- Jeśli chcesz to I love you po polsku to ,, Kocham cię''.
- Kiocham cie. - powtórzył, a ja się uśmiechnęłam.
- Brawo.
- Dawaj coś jeszcze. - Przez resztę drogi pytał mnie o słowa po polsku. Uśmiałam się przy nim jak głupia. Muszę jednak przyznać, że uczy się szybko. Zapamiętał tak, nie, cześć, narzeczona, moja, spadaj, kot, tata, mama i samochód. Najbardziej spodobało mu się jednak to ,, kocham cię'', bo potem w kółko mi to powtarzał. Później tłumaczyłam mu o czym mówią w radiu. Podróże z nim naprawdę szybko i przyjemnie mi mijają. Przed nami jechała Karolina swoją Toyotą. Nagle wjechała na jakieś podwórze i stanęła. Zobaczyłam dość duży, ceglany dom dwupiętrowy. Muszę przyznać, że dość ładny. Gdy wysiadaliśmy z samochodu poczułam, że coś mnie ściska w żołądku.
- Chodźcie do środka. - usłyszałam Karolinę. Wzięłam Harrego za rękę i poszliśmy. Karolina po prostu wbiegła do domu i zaczęła wołać tatę. Weszliśmy wolno do środka i stanęliśmy w niewielkim holu. Karolina już tuliła się z wysokim i rozbudowanym mężczyzną. Najwidoczniej jeszcze nas nie zauważył, bo nie spuszczał oczu z córki.
- Nic nie mówiłaś, że przyjedziesz. - powiedział niskim, trochę zachrypniętym głosem.
- To miała być niespodzianka, ale przywiozłam ci większą. - spojrzała na nas i zobaczyłam też wzrok mężczyzny na sobie.
- Cześć tato. - powiedziałam cicho. Tylko tyle mogłam powiedzieć. Już czułam, że po policzkach spływają mi łzy.
- Dziecko kochane, nie widziałem cię tyle lat. - podszedł do mnie, a ja nie zastanawiając się długo przytuliłam się do niego bardzo mocno. Nie było go przy mnie praktycznie przez całe życie. - Już zawsze będę przy tobie. - zupełnie jakby czytał mi w myślach. Oderwałam się od niego i wytarłam z policzków łzy. Uśmiechnęłam się lekko i spojrzałam na Harrego, który pewnie za bardzo nic nie czai.
- Twój chłopak? - zapytał mnie tata.
- Narzeczony, tylko, że on nic nie rozumie. Jest z Anglii i ...
- Tym się nie przejmuj. Uczę angielskiego w szkole. Jak się nazywasz? - zapytał Harrego.
- Harry Styles proszę pana.  - podali sobie ręce.
- No dobra więc chodźcie do jadalni. Zaraz coś z Karolina przygotujemy.
- Może wam pomożemy? - zapytałam.
- Nie, usiądźcie sobie wygodnie, zaraz przyjdziemy. - powiedziała Karolina. Weszłam z Hazzą  do salonu i usiedliśmy obok siebie przy stole.
- I jak? - zapytał.
- Dobrze, bałam się, ale teraz jest już dobrze. Będziemy musieli zaprosić ich na ślub.
- No wypadało by zaprosić tatę i siostrę. - Uśmiechnęłam się i pocałowałam go w policzek.
- A z jakiej to okazji?
- Musi być okazja?
- Takie bez okazyjne buziaki bardzo mi się podobają, rób tak częściej. - uśmiechnął się.
- Zapamiętam.
- Podano do stołu!- usłyszałam Karolinę. Razem z tatą nałożyli nam obiad i zaczęliśmy jeść. Gdy skończyliśmy posiłek, tata zaczął rozmowę.
- Aniu uczysz się? Pracujesz?
- Jak na razie studiuje.
- A co?
- Psychologie.
- A ty uczysz się czegoś? - zwrócił się do Harrego.
- Pracuję proszę pana.
- A na studia się kiedyś wybierasz?
- Na studia jak na razie nie ma czasu.
- Jesteś młody, musisz się czegoś nauczyć, żeby potem zarabiać na rodzinę. - gdy to powiedział nie wytrzymałam i zaczęłam się śmiać, po chwili dołączyła do mnie Karolina, a Harry tylko uśmiechał się pod nosem. - Czemu się śmiejecie?
- Tato przecież on jest z One Direction. - powiedziała Karolina przez śmiech.
- A co to?
- Zespół muzyczny znany na całym świecie. On z chłopakami z zespołu jest bogatszy od rodziny królewskiej. - Powiedziałam chociaż nie wiem czy to prawda, ale to tylko porównanie. Oni naprawdę mieli dużo pieniędzy.
- Więc jesteś gwiazdą, tak? No przynajmniej będziecie mieli z czego żyć. Karolina, przynieś może coś mocniejszego.
- Dobrze. - Karolina pobiegła i po chwili wróciła z dwiema butelkami cytrynówki.
- Ale ja z Harrym jutro wracamy samochodem do Warszawy, nie możemy pić.
- Masz prawo jazdy, ty wrócisz. On jest w Polsce, więc napić się musi. - polał sobie, Harremu i Karolinie.
- Jeśli nie chcesz żebym pił to nie będę. - powiedział Harry.
- A pij, ale jutro w samochodzie nie ma ,, Jedź szybciej'', ok?
- No dobra. - uśmiechnął się. Siedzieliśmy i rozmawialiśmy dość długo. Tata i Harry bardzo się upili. Zwłaszcza Harry. Ledwo się trzymał biedulka. Jeszcze gdy tata zaczął mu tłumaczyć jak w Polsce działa ZUS to myślałam, że jajko zniosę. Potem przeszli na temat polskiej szkoły i jak to tata ujął ,, chujowej'' pensji nauczyciela.
- Użeram się z tymi bachorami tyle lat, a pieniędzy, pff, nie ma! - machnął ręką na znak, że nie ma co gadać.
- Nie!- oburzył się mój loczek.
- Tak, tak. A mogłem zostać lekarzem, cholera mogłem!
- Ania, pamiętaj, że chociaż nie wiem co by się działo, jak by mi odwalało to my zostajemy w Anglii i do Polski się nie pakujemy, dobrze?- zaśmiałam się na słowa Harrego i pokiwałam głową na zgodę, po czym zwróciłam się do Karoliny.
- Zaprowadzisz mnie do łazienki?
- Jasne.
~Harry~
Siedziałem przy stole, na przeciwko Piotra, ledwo widząc na oczy.
- No to po jeszcze jednym, nie? - zapytał.
- Oczywiście, oczywiście.
Nalał i wypiliśmy już chyba trzecią butelkę.
- O, nie ma.
- A takie dobre było. - odpowiedziałem.
- Harry?
- Tak?
- Posłuchaj mnie teraz chłopcze uważnie. Jak skrzywdzisz moją córkę, to gębę tak ci spiorę, że cię rodzona matka nie pozna.
- Rozumiem.
- Kochasz ją?
- Mamę? Oczywiście!
- Nie mamę, Anie.
- A Anie, oczywiście, że ją kocham. Nie wyobrażam sobie życia bez niej.
- To nie spierdol tego, bo to złota dziewczyna.
- Wiem o tym bardzo dobrze.
- No dobra, wiesz co? Polubiłem cię.
- Ja pana też polubiłem.
- Pana, pana. Mów do mnie tato.
- No dobra tato.
- Hm, jak na anglika masz bardzo mocną głowę, trzy butelki cytrynówki, a ty jeszcze kontaktujesz.
- Mniej więcej.
~Ania~
- Harry chodź już spać.
- Już idę. - wzięłam go za ramię i zaczęłam wolno prowadzić na górę do gościnnego. Gdy doszliśmy, położyłam go na łóżku.
- Jesteś taką piękną i pociągającą kobietą. - wypalił nagle.
- Dziękuję. - uśmiechnęłam się i zdjęłam mu koszulę.
- Ania proszę cię zróbmy to.
- Jesteś pijany, masz iść grzecznie spać.
- I znowu mi odmawiasz. Wiesz, jak ja na to czekam? Jak ranisz mnie tym, że nie ufasz mi na tyle, żeby to ze mną zrobić?
- Mówiłeś, że jest dobrze i zaczekasz.
- Kłamałem, gdybym mówił inaczej to odeszłabyś albo byś się obraziła. To dla mnie naprawdę trudne, spać obok ciebie i nic nie móc zrobić. Kilka razy nie spałem całe noce, bo nie mogłem przestać o tym myśleć. Jesteś wspaniałą kobietą i nie chcę cię stracić, ale to boli.
- Mówisz poważnie? - ten jego wypity głos nie dodawał mi powagi.
- Oczywiście. Kocham cię, ale mogłabyś też pomyśleć o mnie. Jesteśmy ze sobą trochę czasu i planujemy niedługo ślub, a ty się mnie wciąż boisz.
- Nie boję, tylko nie jestem jeszcze gotowa.
- O tym właśnie mówię.
- Ja też chcę to z tobą zrobić, ale we właściwym momencie.
- Czyli kiedy? Jak oboje będziemy po pięćdziesiątce?   Ania ja chcę mieć dzieci, szczęśliwą rodzinę.
- Będziemy mieć dzieci, spokojnie. Harry poczekaj jeszcze trochę.
- Czyli ile?
- Idź spać.
- No, ale ile? - spojrzałam w te jego zielone oczy.
- Niedługo. Śpij. - pocałowałam go w czoło, po czym  zgasiłam światło i poszłam się umyć.
***
Ja pierdziele... Dziwne te rozdziały moim zdaniem ;p Mam pomysł na naprawdę dużą akcję, ale nie mogę jej jeszcze zrobić ;/ Muszę pisać i w końcu do tego dojdę ;p Dziękuję za komentarze pod poprzednim rozdziałem ;D To naprawdę daje mi motywację i dzięki temu dzisiaj może napiszę następny rozdział jeśli mi mama nie przeszkodzi ;p No, więc proszę komentujcie dalej :D
Ps. Love is Magic jest moim nowym blogiem. Jeśli ktoś ma ochotę to zachęcam do czytania. To będzie bardzo długi blog, bo będzie składał się z aż siedmiu  ksiąg. Jeśli ktoś go przeczytaj proszę dodać komentarz pod spodem. Z góry dziękuję ;p
Pps. You can not run away from love to jest blog, który zaczęłam dawno temu. Jeśli ktoś chce abym go dalej pisała, proszę dodać komentarz pod rozdziałem.
Rozpisałam się jak nigdy, za to, że tak dzielnie przeczytaliście moją wypowiedź, dodam gifa z Harrym ;p 




piątek, 9 sierpnia 2013

Rozdział 27

Spojrzałam w górę i zobaczyłam Liama. Uśmiechnęłam się do niego lekko.
- Pokłóciłam się z loczkiem. - Liam usiadł na przeciwko mnie.
- Hm pobawię się w psychologa. Wcześniej ty rozmawiałaś ze mną to teraz ja z tobą.
- Matko, do czego to doszło. - napiłam się kawy.
- Dobrze będzie, więc o co poszło?
- O drobnostkę. Dowiedziałam się dzisiaj takiej jednej rzeczy i nawet nie wiem czy to prawda. On mi zarzuca, że nie mówię mu wszystkiego i kłamię! To co ja mu się mam codziennie przychodzić i spowiadać?
- Nie wiadomo co on sobie umyślił pod tą czupryną do której słońce nie dochodzi. Myślę jednak, że powinnaś mu powiedzieć. Nawet jeśli to nie jest prawda.
- Mam tam wpaść i tak po prostu mu powiedzieć? Przecież on jest na mnie zły.
- Poczekaj aż ochłonie. On cie kocha, zaraz mu przejdzie.
- Ja nie chcę, żeby w naszym związku dochodziło do takich kłótni.
- To akurat musisz powiedzieć jemu.
- Kurde, masz rację. Ja nie umiem myśleć racjonalnie gdy jestem zdenerwowana.
- Nikt nie umie. - uśmiechnął się.
- No dobra. Dziękuję ci, naprawdę. - uśmiechnęłam się do niego.
- Nie ma za co. Ja jestem po prostu złotym psychologiem.
- Zaćmisz mnie swoim blaskiem.
- Idziesz do pokoju?
- Chyba tak.
- To chodź, odprowadzę cię. - uśmiechnął się. Wyszliśmy z restauracji i poszliśmy na górę. Niestety winda była zepsuta, więc wchodziliśmy na piąte piętro po schodach. Doszłam cała zdyszana. Liam miał pokój trzy pokoje od nas, więc od razu tam poszedł, a ja stałam przy drzwiach i bałam się wejść. W końcu się odważyłam. Otworzyłam powoli drzwi, ale Harrego nie było. W łazience było zapalone światło więc pewnie tam siedział. Weszłam do pokoju i postanowiłam, że na niego zaczekam. Położyłam się na łóżku i czekałam. Leżałam tak i leżałam. Nie śpieszyło mu się. Spojrzałam na zegarek. On tam siedzi już ponad dwie godziny. Zaniepokoiłam się już trochę. Podeszłam do drzwi od łazienki i zapukałam. Cisza.
- Harry wszystko w porządku?- znowu nie dostałam odpowiedzi. Przycisnęłam klamkę i weszłam do środka.
- Ja pierdziele. - powiedziałam na głos. Wszędzie były porozwalane jego rzeczy, a wcześniej tak nie było. Do tego potłukł lustro. - No zabiję idiotę.
- No to masz okazję. - w drzwiach nagle stanął Harry. Musiał dopiero przyjść.
- Gdzie byłeś?
- Szukałem jakiegoś bandażu, rozwaliłem sobie rękę.
- A co stało się z lustrem?
- No właśnie w nie walnąłem.
- Dobra, ja już nic nie mówię. - przeszłam obok niego i położyłam się na łóżku. Po chwili położył się obok. Leżeliśmy tak w ciszy gdy w końcu się odezwał.
- I to tyle? Nie chcesz mi już nic więcej powiedzieć?
- Chodzi ci o to wcześniejsze?
- Tak.
- Matko Harry, dobra powiem ci.
- No to słucham.
- Dzisiaj przed cmentarzem spotkałam dziewczynę, która wygląda identycznie jak ja i twierdzi, że jest moją siostrą. Jutro mam się z nią spotkać i ona ma mi to wszystko wytłumaczyć.
- Wierzysz jej?
- Ona jest identyczna jak ja. Nie wierzę żeby był to przypadek.
- No to nie mogłaś powiedzieć mi tego wcześniej, tylko musieliśmy się pokłócić?
- Nie chciałam ci mówić, bo nie wiem czy ona jest na pewno moją siostrą.
- Przepraszam, nie powinienem krzyczeć.
- Ja też przepraszam, powyzywałam cię trochę.
- Kocham cię.
- A ja ciebie. - loczek mnie pocałował. - No, a teraz idź sprzątać łazienkę.
- Muszę?
- Nabrudziłeś to sprzątaj.
- No proszę cię Ania.
- Jak małe dziecko. Dobra, chodź. Posprzątamy razem. - uśmiechnął się szeroko. Wzięłam go za rękę i weszliśmy do łazienki.
~Następnego dnia w drodze do kawiarni~
- Naprawdę musiałeś ze mną iść? Nie wiem czy ona mówi po angielsku, więc nic nie zrozumiesz. - powiedziałam do loczka.
- Ja jestem twój rycerz i obrońca, muszę cię ochronić, a jak to jakaś wariatka? - szliśmy chodnikiem za rękę. Jest zima, więc byliśmy tak opatuleni szalikami i czapkami, że nikt nas nie poznał.
- Cały czas mówisz o mojej niby siostrze. - pogroziłam mu palcem.
- Właśnie niby.
- Spokojnie kochanie.
- No martwię się o ciebie. - objął mnie ramieniem.
- Jestem dużą dziewczynką rycerzu.
- Gdzie my właściwie idziemy.
- Tutaj zaraz.
- Ok.
- Matko, jaka zima w mieście jest brzydka. - powiedziałam.
- Na wsi zawsze jest ładniej.
- Jeszcze ten czarny śnieg, ohyda. - skrzywiłam się. Harry się zaśmiał.
- Kocham cię.
- A ja ciebie. - pocałowałam go w policzek. - Jesteśmy. - Spojrzałam w duże okno kawiarni. Karolina siedziała już przy jednym ze stolików i mi pomachała z szerokim uśmiechem.
- O mój boże... - usłyszałam Harrego.
- Co jest? - zapytałam trochę przestraszona.
- Wy jesteście identyczne!
- Mówiłam ci! - zaśmiałam się i weszłam do środka. Usiadłam na przeciwko Karoliny. Harry usiadł pomiędzy nami.
- Em Karolina, to jest Harry. - pokazałam na chłopaka. - Jest anglikiem i...
- Wiem kim jest. Lubię One Direction. - zaczęła po angielsku.
- Hm, widać, że rodzina. - powiedział loczek.
- Przecież ja was na początku nie lubiłam. - spojrzałam na niego.
- Mnie nie lubiłaś, zespół lubiłaś. - poprawił mnie. No w zasadzie miał rację.
- Dobra Harry później o tym porozmawiamy. Karolina, więc opowiadaj co się stało.
- To naprawdę długa historia.
- Mamy czas. - powiedziałam.
- Może napijecie się czegoś. - zapytała.
- Ja dziękuję.
- Ja też.
- No dobra, więc Ania. Wiem, że może cię to zaboleć, bo tak naprawdę byłaś okłamywana przez całe życie.
- Co masz na myśli.
- Może zacznę od początku. Jak się nazywa twój tata?
- No Paweł.
- No właśnie nie zupełnie. Paweł miał brata Piotrka. Kilkanaście lat temu, gdy nas jeszcze nie było na świecie i Paweł się spotykał z naszą mamą, ale Piotrek też się w niej zakochał. Potem wzięli ślub i Piotrek nie mógł tego wytrzymać. Zaczął zarywać do mamy. W końcu wylądowali raz czy dwa w łóżku. Mama spała w tym czasie też z Pawłem. Potem zaszła w ciążę. Myślała, że to z Pawłem. Zrobiła jednak badanie i niestety. Powiedziała o wszystkim Pawłowi. Był wściekły, ale nie na żonę tylko na brata. Pojechał do niego, trochę się pobili, a potem uciął kontakt z rodziną. Mama urodziła nas. Zaraz po porodzie w szpitalu pojawił się Piotr. Też chciał mieć dzieci, więc zrobili taki niby układ. Mnie mu oddali za to, że on ich zostawił raz na zawsze w spokoju. - powiedziała a po jej policzku poleciała łza.
- Czekaj, mama tak po prostu cię oddała? - nie dowierzałam.
- Byłam z tatą, nie? Zawsze jednak brakowało mi mamy. - współczułam jej, ale mnie gryzło co innego.
- Boże... Ja przez całe życie mówiłam tato do wujka. Jak oni mogli nas tak oszukać i rozdzielić. - czułam żal. Czułam smutek. Czułam się oszukana. Czułam się jak ostatnia idiotka.
- Dowiedziałam się gdy skończyłam osiemnaście lat. Tata wtedy mi wszystko wyjaśnił.
- Tata? Gdzie on jest?
- Mieszkamy w małym miasteczku niedaleko Poznania. Wiesz, gdy się o tobie dowiedziałam, zaczęłam cię szukać już wtedy. Gdy w końcu po długim czasie udało mi się znaleźć twój adres w Warszawie to okazało się, że się przeprowadziłaś. Potem długo znowu szukałam, gdy nagle w telewizji zobaczyłam wiadomość, że jesteś z Harrym. Wtedy próbowałam dostać twój adres w Londynie. Pisałam ci e-mail'e ale nie odpisywałaś. Przeprowadziłam się do Londynu. Udało mi uzyskać twój adres i raz nawet byłam pod furtką, ale stchórzyłam. Potem umarła babcia i wróciłam tu na pogrzeb. Zobaczyłam ciebie, obserwowałam cie przez cały pogrzeb. Później cię zaczepiłam no i w taki sposób cię znalazłam.
- Nie mogę przeboleć tego, że przez całe życie nie znałam siostry i taty, a ty mamy i siostry. - powiedziałam.
- Mama i wujek nie chcieli mieć już z tatą nic wspólnego. Podobno mama dzwoniła, żeby dowiedzieć się co u mnie. Jak byłyśmy małe nawet chciała się spotkać, ale nie wyszło.
- Własna rodzina zrobiła nam taką krzywdę. Gdybyś mnie nie odnalazła to umarłabym ze świadomością, że Paweł jest moim ojcem. Przecież tak nie można...
- Ja mamy nie poznałam. - złapałam ją za rękę.
- Karo, nie mogę na to już nic zrobić. Los chciał, że wtedy samochód się rozbił. Mama na pewno kochała nas obie równo.
- Wiem...  W każdym razie, pracuję teraz w Londynie i kupiłam tam mieszkanie.
- Chcesz jutro z nami wrócić? - zapytałam.
- Wracam za tydzień, jadę jeszcze do taty.
- Mogę z tobą?
- Jasne.
- Kiedy jedziesz.
- Wyjeżdżam za godzinę.
- To świetnie! Pojadę dzisiaj z tobą i wrócę jutro na samolot.
- Super. - uśmiechnęła się.
- Jadę z wami. - na głos Harrego lekko podskoczyłam. Zapomniałam, że siedzi obok nas.
- Harry, znając mnie to pewnie spóźnię się na ten samolot, a z tego co wiem, to macie nagrać do końca teledysk do ,, Best Song Ever''.
- Ze mną się nie spóźnisz. - wstał i zaczął zakładać kurtkę.
- A ty gdzie?
- Idę kupić samochód. - powiedział to takim tonem, jakby to było oczywiste. - Nie zamierzam jechać jutro polskimi autobusami czy pociągami. Mowy nie ma. - razem z Karoliną się cicho zaśmiałyśmy.
- Ale jak mamy lecieć samolotem to co jutro zrobisz z tym samochodem?
- Sprzedam jakiejś fance. Ucieszy się.
- No dobra, to ja idę nas spakować, bo raczej do hotelu już nie wrócimy.
- Ok, ja lecę. Pa kochanie. - pocałował mnie w czoło i wyszedł.
- No to Karolina, wpisz mi swój numer. - podałam jej telefon. Szybko wystukała coś na moim Samsungu i mi oddała. - Zadzwonię do ciebie i się umówimy co do miejsca spotkania. To na razie. - pocałowałam ją w policzek na pożegnanie, zapięłam kurtkę i również wyszłam. Poszłam energicznym krokiem do hotelu. Oczywiście winda nadal była zepsuta, więc wbiegłam ile sił po schodach i po chwili byłam już w pokoju. Wyjęłam walizkę i zaczęłam pakować wszystkie rzeczy moje i Harrego. Trochę mi się z tym zeszło, chociaż próbowałam robić to jak najszybciej i w miarę starannie. Po jakimś czasie przyszedł Harry i mi pomógł, opowiadając o swoim nowym, czerwonym Audi R8, które kupił. Najlepsze, że kompletnie nie rozumiałam o czym on do mnie mówił, więc tylko kiwałam głową. Niestety nie znam się na samochodach. Gdy skończyliśmy pakowanie, Harry oddał klucze i kartę do pokoju, a ja w tym czasie zadzwoniłam do Karoliny. Uzgodniłyśmy, że będzie na nas czekać pod kawiarnią, w której wcześniej byliśmy. Wyszliśmy na parking i ujrzałam nasze auto. Dopiero teraz skapowałam o jaki samochód mu chodziło. Wsiedliśmy do środka i pojechaliśmy po Karolinę. Gdy ją znaleźliśmy, wyruszyliśmy w trasę.
***
No hej :D Dodaje dzisiaj tak jakoś bez powodu. Mam czas to i dodaje ;p Miłego czytania życzę i proszę o komentarze :D

sobota, 3 sierpnia 2013

Rozdział 26

- Kto?!
- Siostra bliźniaczka. - powtórzyła ze spokojem.
- Dobra, to już jest mega dziwne. - powiedziałam. - Jesteś pewna, że ja? Nie pomyliłaś się?
- Wyglądamy tak samo, ślepa nie jestem. Poza tym sprawdzałam różne dokumenty i to na pewno ty.
- Pamiętałabym, że mam siostrę.
- Rozdzielili nas zaraz po urodzeniu. To naprawdę długa historia i może nie będę ci opowiadać jej przed cmentarzem. Chodźmy może do jakiejś kawiarni.
- Teraz nie mogę. Muszę iść do hotelu, bo zaczną mnie szukać. Jutro może?
- 12:00?
- Dobra, to cześć...
- Karolina.
- To cześć Karolina. - powiedziałam i lekko się uśmiechnęłam. Dziewczyna się uśmiechnęła i odeszła w przeciwną stronę . Matko ja mam siostrę? I to bliźniaczkę? Ale to nie możliwe. Przez tyle lat nic nie wiedziałam? Mama mi nic nie powiedziała? No nie wierzę. Myślałam o tym wszystkim przez całą drogę do hotelu. Weszłam do środka i skierowałam się do windy. W myślach cały czas chodziło mi słowo ,, Siostra''. Czyli jednak mam rodzinę. Jeśli Karolina nie ściemnia, ale sądząc po wyglądzie mówi prawdę. Weszłam do pokoju mojego i Harrego bez słowa. Leżał na łóżku i oglądał telewizję. Nie wiem po co, bo to polska telewizja, więc i tak nic nie zrozumie. Weszłam do łazienki i zdjęłam sukienkę i rajstopy. Przemyłam twarz i spojrzałam w swoje odbicie w lustrze. Już nie miałam podpuchniętych oczu. Wyglądałam tak jak zawsze. Wyszłam z łazienki w samej bieliźnie i podeszłam do walizki. Czułam na sobie spojrzenie loczka. Nudzi się chłopakowi to i się gapi. Wyjęłam luźniejsze ubranie i na jego oczach się ubrałam. Po czym położyłam się na łóżku i przytuliłam Harrego.
- Jak się czujesz? - zapytał.
- Lepiej. - uśmiechnęłam się.  Spojrzałam na telewizor. - Co ty powtórki ,, Top Model'' oglądasz?
- Całkiem interesujący program.
- Nie interesujący tylko dziewczyny ci się podobają. Nawet nie wiesz co mówią.
- Oj wiesz, że ja interesuję się tylko tobą.
- A ty wiesz, że ja to wiem. - uśmiechnęłam się.
- Co jutro będziemy robić? - zapytał.
- Ja muszę iść załatwić parę spraw. Podobno babcia zostawiła testament gdzie wszystko na mnie przepisała.
- Iść z tobą?
- Pójdę sama. Zejdzie się zanim wszystko załatwię. Muszę się też przemeldować do Londynu. Nie zanosi się, żebym tu wróciła.
- No tak, pani Styles.
- Jeszcze jestem Kwiatkowska. - powiedziałam w jego usta.
- Już nie długo.
- Trzeba by było ustalić datę ślubu, jeśli ci się tak śpieszy.
- Wiesz co? Myślałem już o tym i chyba najlepszy byłby lipiec.
- Właśnie, najlepiej w wakacje.
- Jakoś w rocznicę naszego poznania się.
- Będzie więcej świętowania. - pocałowałam go w usta, po czym przesunęłam się na swoją połowę łóżka.
- Ania?
- Tak?
- Co byś chciała dostać na święta?
- Nie musisz mi nic dawać.
- Chcę ci coś dać.
- Mam wszystko co jest mi potrzebne.
- Co byś chciała?
- Nic.
- Uparta jak osioł.
- A ty co chcesz dostać?
- Ja jedyne co chcę to to żebyś mi powiedziała co ty chcesz.
- Yhym, kupię ci czekoladę. - powiedziałam.
- No Ania no.
- Styles nie denerwuj mnie.
- Zwykle kobiety chcą być obdarowywane przez swoich mężczyzn.
- Jak ci się nie podoba to zawsze możesz sobie znaleźć jakąś fankę, która leci tylko na kasę i sławę. - wzięłam pilota i zaczęłam przeglądać kanały.
- Wiesz, że nie o to mi chodzi.
- Ja już nic dzisiaj nie wiem. - powiedziałam cicho.
- Czemu?
- Nie ważne.
- Ej no powiedz.
- Matko co ty taki ciekawski dzisiaj jesteś?
- Bo chcę wiedzieć co z moją narzeczoną.
- Nic, po staremu.
- Widzę, że jest coś nie tak. Ja nie jestem kretynem.
- Harry proszę daj spokój. Będę chciała to ci powiem.
- Czyli jednak coś ukrywasz.
- Nic takiego.
- Ania!
- Harry!
- Ukrywasz coś, a myślałem, że mówimy sobie wszystko, nawet głupoty.
- To nie tak.
- Kurwa! Spójrz w końcu na mnie! - wyłączyłam telewizor i na niego spojrzałam.
- Nie krzycz na mnie pacanie!
- Ja jestem pacanem?!
- Matko Harry nie poznaję cię!
- Nie lubię kłamstwa! Szczególnie gdy kłamie mi tak ważna osoba jak ty!
- Nic nie rozumiesz. - powiedziałam i zeszłam z łóżka kierując się do drzwi.
- No to mi kurwa wytłumacz!
- To się uspokój!
- Ja jestem spokojny.
- Ta oaza spokoju. - powiedziałam ironicznie.
- Powiesz mi czy nie?
- Nie teraz. - powiedziałam i wyszłam z pokoju. Zaczęłam iść korytarzem gdy usłyszałam głos Harrego.
- Ania!
- Spierdalaj! - krzyknęłam po polsku. Dużo anglików znała to słowo i on też, bo zły jak osa trzasnął drzwiami, że prawie z nawiasów wypadły. Nie wzięłam kurtki, więc nie mogłam wyjść z hotelu. Poszłam na parter i restaurację. Usiadłam przy jednym ze stolików i zamówiłam kawę. Musiałam ochłonąć z nerwów. Jeśli tak ma też wyglądać nasze małżeństwo to ja dziękuję. Boże, żebyśmy my się o taką drobnostkę pokłócili? No aż niemożliwe.
- Stało się coś? - usłyszałam męski głos. Spojrzałam w górę i zobaczyłam...
***
Dodaję rozdział tak na szybko, bo nie ma mnie w domu ;) Dostałam propozycję reklamy mojego bloga na innym blogu i z chęcią z tego skorzystam tylko jak wrócę. Pozdrawiam wszystkich serdecznie i bardzo dziękuję za komentarze ;*