Zaraz po koncercie, czyli w godzinach nad ranem, wsiedliśmy do samolotu i wylecieliśmy do Polski. W samolocie, głównie odsypialiśmy. Około siódmej rano byliśmy w Warszawie. Patrycja wybiegła do nas na podwórko i rzuciła się na Paulinę.
- Jesteście wreszcie!
- Ejejej ty powinnaś teraz spać, bo na wieczór to będziesz jak upiór wyglądać! - powiedziała Paulina.
- Dobrze będzie! Szybko idziemy do domu.
- Aha no dobra, też się cieszę, że cię widzę kochanie. - powiedział sarkastycznie Louis.
- Ty się do mnie nie odzywaj! Wszystko już wiem!
- Ale o co ci chodzi?
- O co mi chodzi?! Leżeć pod łóżkiem z Anką dzień przed ślubem!
- Jezu czy wy musicie się tak czepiać. - powiedziałam zrezygnowanym tonem i nie czekając na resztę weszłam do środka. Miałam zły humor, bo byłam nie wyspana, wyglądałam jak potwór i jeszcze brzuch mnie bolał. Do tego jeszcze będą się mnie czepiać. Wiem, że to na żarty, ale nie mam teraz do tego nastroju. nocowaliśmy w domu rodziców Patrycji. Oni wiedząc, że przyjedziemy tu wszyscy, pojechali nocować u dziadków Pati. Weszłam do pierwszego gościnnego i zdejmując tylko buty, położyłam się i zasnęłam. Obudziłam się wcześnie i zobaczyłam obok siebie Harrego. Pocałowałam go w policzek i podeszłam do walizki. Wyjęłam ubrania, które po chwili założyłam. Uważając, aby nie obudzić loczka, wyszłam z pokoju i skierowałam się do kuchni. Zrobiłam sobie ciepłą herbatę z cytryną. Wzięłam szklankę i usiadłam przy stole. Rozglądałam się po kuchni. Pamiętam, gdy byłam malutka i razem z Patrycja i Pauliną biegałyśmy tutaj z lalkami w rękach, udając, że nasze zabawki latają. Byłyśmy takie małe, a teraz Pati wychodzi za mąż. Ja mam ślub w lipcu, a Paulina.. no pewnie też się chajtnie. Nagle to kuchni wbiegł przerażony Louis.
- Co się stało?
- Patrycja mnie zabije!
- Matko Louis, co ty znowu zrobiłeś? - zapytałam już trochę zaniepokojona.
- Chciałem zobaczyć jej sukienkę i rozsuwając zamek od pokrowca coś przyciąłem i chciałem to naprawić i chyba coś porwałem. - powiedział na jednym wydechu. Zrobiłam wielkie oczy i prawie wylałam herbatę.
- Porwałeś jej suknie w dniu ślubu!
- Nie wiem! Chodź, zobacz. - powiedział spanikowany. Wstałam i poszliśmy do łazienki na piętrze, w której była suknia. Weszłam szybko do łazienki i zobaczyłam na pralce pokrowiec z sukienką. szybko do niej podeszłam i próbowałam opanować sytuację. Rozsunęłam suwak i momentalnie zobaczyłam dużą dziurę. Poczułam ścisk z żołądku, który po chwili jednak przeszedł i odetchnęłam z ulgą.
- Masz szczęście.
- Nie ma dziury?
- Nie podarłeś sukni, tylko welon, który moim i Pauliny zdaniem był okropny. - uśmiechnęłam się do niego.
- No dobra, to może przeżyję. - powiedział.
~ Przed kościołem~
Tyle ochrony w życiu nie widziałam. Kościół mi otoczony ochroniarzami i fankami. Wiedziałam, że polskie Directioner są liczne, ale nie myślałam, że aż tak. Wszystkie były jakieś 500 metrów od nas, a piski było słychać tak wyraźnie, jak by stały obok. Wracając do ślubu. Są już wszyscy goście i para młoda. Patrycja wyglądała świetnie i to bez welonu. Nagle poczułam, że Harry ciągnie mnie za rękę do kościoła.
- Zaraz się zaczyna. - powiedział. Stanęliśmy w wejściu i czekaliśmy na naszą parę młodą. Po chwili byli już na miejscu. Ustawiliśmy się za nimi, potem był Zayn z Pauliną, Niall z Julią i Liam z Lottie. Nagle usłyszeliśmy organy i zaczęliśmy iść. Wszystkie głowy były zwrócone na Pati i Lou. Widział rodziców Pati i Louisa, oraz Harrego i mojego tatę z Karoliną. Uśmiechnęłam się do nich szeroko. Msza się zaczęła. Widziałam zestresowanego Louisa i chciało mi się śmiać. Pati wyglądała na rozluźnioną, nie to co on. W końcu przyszedł czas przysięgi małżeńskiej. Zawsze chce mi się płakać w tym momencie, tym razem też tak było. Poczułam rękę Harrego na mojej.
- Za parę miesięcy to my będziemy tam stać. - szepnął mi do ucha. - Nie płacz kochanie.
- Oni są tacy słodcy. - powiedziałam. - To jest takie piękne. Wiem, głupia jestem, ale na ślubach płacze.
- Kocham cię taką jaką jesteś.
- Czyli jestem głupia. - powiedziałam urażonym tonem.
- Skarbie jesteśmy w kościele, porozmawiamy o tym później.
- No tak, teraz się kościołem zasłaniaj. Ja ci to zapamiętam. - powiedziałam i się wyprostowałam. Harry tylko spojrzał na mnie rozbawiony. Lubiłam się z nim droczyć, zawsze to śmiesznie wychodziło. Po mszy, gdy nasze zakochańce zostało małżeństwem pojechaliśmy do sali na wesele. Bawiliśmy się świetnie. Tańczyłam z Harrym i innymi panami. Była noc i każdy był już mocno wstawiony, nawet ja z dziewczynami.
- Ania!- usłyszałam głos Pauliny.
- Tak?
- Nie wiesz gdzie jest mój kochany Zayn?
- Nie, a nie widziałaś Karoliny. miała iść się przewietrzyć, a na dworze jej już nie ma.
- Może gdzieś tu jest. Idę szukać Zayna. - powiedziała i zaczęłam chodzić pomiędzy ludźmi. Ja pomyślałam, że świeże powietrze dobrze mi zrobi, więc wyszłam na dwór i usiadłam na ławce przed salą. Jak ja dawno sobie tak nie pobalowałam. Jak mi fajnie. Nagle z sali wyszedł Liam i usiadł obok mnie.
- Karolina?
- Nie, Ania.
- A bo ja wiem, że ty szukasz Karoliny i chciałem ci pomóc i też jej szukam, rozumiesz nie? - powiedział rozpitym głosem.
- Rozumiem, rozumiem.
- No ale nigdzie jej nie ma. - powiedział i objął mnie ramieniem. Byłam tak pijana, że nawet nie protestowałam.
- Czujesz jeszcze coś do Pauliny? - zapytałam znikąd.
- Chyba tak. - odpowiedział.
- Wiesz, współczuje ci. Musisz patrzeć codziennie jak jest z Zaynem. Myślałam jednak, że podoba ci się inna.
- Bo podobała. - przyznał.
- Czyli już nie?
- Ona też ma chłopaka i uważam, że naprawdę świetnie do siebie pasują.
- Czyli odpuściłeś, aby ona mogła być szczęśliwa?
- Tak. Zasługuje na to. Tak samo jak Paulina.
- Wiesz, że jesteś wspaniały? To jest piękne co zrobiłeś dla nich obu.
- To nie jest piękne, to jest sprawiedliwe. I zarazem bolesne.
- Może ta dziewczyna nie była ciebie warta?
- Wiesz, głupio tak nie wierzyć we własną wartość. - powiedział poważnie i spojrzał w chodnik.
- Tak, wiem. - odpowiedziała i po chwili do mnie dotarło. - Zaraz co!? - powiedziałam i wstałam, ale po chwili znowu siadłam, bo się zakołysałam na wysokich obcasach. - Podobałam ci się? - spojrzałam na niego zszokowana.
- No wiesz, spędzaliśmy ze sobą bardzo dużo czasu i tak jakoś wyszło.
- Rozumiem, że ci już przeszło. - spojrzałam na niego poważnie.
- No tak jakby.
- Jak to jakby?
- Boże, Anka i tak po alkoholu nic nie będziemy pamiętać, więc po co te pytania? - zapytał.
- No może i prawda. Dobra, chodź się może jeszcze napijemy. - uśmiechnęłam się i biorąc go za ramię weszliśmy do sali. Zobaczyłam, że Niall i Harry tańczyli razem walca na stole i stwierdziłam, że może lepiej nie będę im przeszkadzać. Dosiadłam się do Pauliny i Julii, a Liam poszedł do pary młodej. Alkohol się lał, muzykę i nasze krzyki poplątane ze śmiechem było pewnie słychać na paręnaście kilometrów stąd. Wszyscy zlaliśmy się do prawie że nie przytomności. Jutro będziemy mieć wszyscy kaca jak z Warszawy do Nowego Jorku, więc można śmiało powiedzieć, że wesele udało się świetnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz