sobota, 14 września 2013

Rozdział 33

~29 stycznia, piątek~
Dzisiaj chłopaki mają koncert w Londynie. W ogóle to duże zamieszanie, bo zaraz po koncercie lecimy do Polski, na ślub Pati i Louisa. Patrycja już tam jest i pilnuje wszystkiego. Ja z dziewczynami pilnujemy za to chłopaków.
- Ania! Psychologu nasz złoty! - usłyszałam głos Nialla z góry. Jest 12:00, nie wszyscy jeszcze powstawali, więc ja siedziałam w kuchni i czytałam książkę. Gdy usłyszałam głos Nialla odłożyłam ją i poszłam na górę. Zobaczyłam, że pod drzwiami do pokoju Louisa stoi Niall, Liam i Zayn. No tak Harry pewnie śpi.
- Co się stało? - domyśliłam się, że coś z Lou, ale musiałam wiedzieć przecież, więcej aby pomóc.
- Zgłupiał do reszty. - powiedział Niall.
- Ma lekki stres przed ślubem. - powiedział Zayn.
- Lekki? On siedzi pod łóżkiem z miską marchewek i plastikowym Kevinem! - powiedział Liam. Zaczęłam się śmiać. Nie licząc Harrego to z Louisem dogaduję się najlepiej i cieszę się bardzo, że żeni się z Patrycją. Wiedziałam, że jeśli będzie się bał ślubu to na pewno nie zacznie płakać czy panikować. Nigdy nie widziałam, żeby płakał, tak samo jak media.
- Zaraz, przecież marchewki się skończyły. - przypomniałam sobie, że wczoraj oglądając film z chłopakami, Louis zjadł wszystkie nie dzieląc się ze mną. Po czym dostał poduszką w głowę i rozpętała się bitwa z udziałem wszystkich, ale to już inna historia. W każdym razie nie było marchewek.
- Dzisiaj rano grzał do sklepu po marchewki, bo jak stwierdził, gdy się denerwuje to musi jeść. - powiedział Zayn.
- No dobra, to ja tam wchodzę. - poczułam rękę na ramieniu, odwróciłam się i zobaczyłam Nialla.
- Powodzenia, będzie ci potrzebne. - powiedział i poszedł z chłopakami korytarzem. - Myślicie, że wyjdzie żywa z tego pokoju? - Zwrócił się już do nich.
- Miejmy nadzieję, bo Harry nas zabije jak się dowie, że to my ja w to wkopaliśmy. - odpowiedział Liam. Nie wiedziałam, o co im chodzi, więc nie zastanawiając się długo nacisnęłam klamkę. Momentalnie po otworzeniu drzwi uderzył mnie smród potu, brudnych ubrań i zepsutego jedzenia. Pokój był pełen śmieci, brudnych ubrań i jedzenia walającego po podłodze. Okna były pozasłaniane roletami, przez co wydawało się tu jeszcze duszniej. Już rozumiem, dlaczego Patrycja zawsze spała z nim w swoim pokoju. Tutaj nie dało się wytrzymać. Pati też może nie należała do czyścioszków, ale sprzątać umiała i czasami to robiła, a Louis chyba nie wie, co to jest odkurzacz.
- Coś ci tu zdechło? - zapytałam zatykając nos. Mimo mojej niechęci zamknęła drzwi, wiedząc, że muszę z nim porozmawiać na osobności.
- Moja pewność siebie. - powiedział spod łóżka.
- Mogę otworzyć okno?
- Jasne. - otworzyłam je na roścież czując świeże powietrze. Poodsłaniała wszystkie okna, aby wpuścić tu trochę słońca. Mimo tego że był styczeń, trochę słońca wpadało, przez co zobaczyłam jego podłogę pokrytą grubą warstwą okruchów, papierków i kurzu.
- Wyjdziesz spod tego łóżka? - zapytałam.
- Nie.
- No to ja tam wejdę. - powiedziałam starając się, aby w moim głosie nie było słychać obrzydzenia.
- Ubrudzisz się.
- Już się ubrudziłam. - powiedziałam i położyłam się na tej ohydnej podłodze. Spojrzał na mnie zrezygnowanym wzrokiem. - Ej dawaj marchewkę. - powiedziałam i mu jedną zabrałam.
- Ja nie dam rady. Przecież ja nic nie zrozumiem, jak ten ksiądz będzie gadał. To będzie porażka. Jeszcze ta rodzina Pati, przecież ja nawet nie będę mógł z nimi porozmawiać.
- Z tego co wiem, to niektórzy znają angielski, a księdzem się nie przejmuj. Patrycja ci wszystko będzie mówić,a poza tym połowa kościoła go nie zrozumie, bo przecież będzie też twoja rodzina.
- Nawet przed castingiem do X factora się tak nie denerwowałem.
- Louis, ślub to nie koniec świata.
- Może nie tyle mi chodzi o ten ślub, tylko, że ja się przecież nie nadaje na męża, czy ojca.
- Mąż to to samo co chłopak czy narzeczony, a co do ojca, to wszystkiego się nauczysz i będziesz tatusiem numer jeden. Znaczy dwa.
- Dlaczego dwa?
- No bo tatusiem numer jeden będzie mój Harry. - uśmiechnęłam się do niego i odwzajemnił uśmiech. - Pamiętaj, że jakby co to zawsze wam pomogę, jasne?
- Zapamiętam. - powiedział z uśmiechem.
- Louis, co powiesz na to, że dodatkowym waszym prezentem ślubnym ode mnie będzie wysprzątanie ci pokoju? Bez obrazy ale tu się nie da żyć. - powiedziała, rozglądając się po pokoju.
- Rób jak chcesz, bo po ślubie planuje kupić, jakiś dom dla mnie i Patrycji.
- Dobry pomysł. - uśmiechnęłam się. - Daj jeszcze jedną marchewkę. - wzięłam kolejne warzywo.
- Ej zjesz mi wszystkie!
- Ty mi wczoraj wszystkie zjadłeś. - powiedziałam z wyrzutem.
- No bo się wczułem w ten piękny film. - powiedział takim tonem, że zachciało mi się śmiać.
- Oglądaliśmy Kolekcjonera,  sama krew i mięso, co tam takiego pięknego było? - zapytałam ze śmiechem.
- Ta aktorka mi się podobała.
- Emma Fitzpatrick ci się podoba?! Ty się jutro żenisz!
- No ale przecież nie mówię, że ją kocham. - nagle drzwi do pokoju się otworzyły i zobaczyłam buty Harrego co znaczyło, że to on.
- Ania! Jezu Ania gdzie ty jesteś? - zaczął krzyczeć i biegać po pokoju. - Zabiję ty idiotów, jak oni ją mogli tu wpuścić.
- Harry tu jesteśmy. - odezwałam się przez śmiech.
- Co? Ej, czemu wy leżycie razem pod łóżkiem do jasnej cholery?
- To nie to co myślisz! - powiedział Louis i chciał się chyba zerwać, ale zapomniał, że jest po łóżkiem i dość boleśnie walną głową w szczeble.
- Lou żyjesz? - zapytałam.
- Tak, tak. - wyszliśmy spod łóżka i stanęliśmy koło Harrego. Spojrzałam na Louisa, który miał już czerwone czoło. Podeszłam do niego i dotknęłam jego czoła.
- Boli? - zapytałam.
- Trochę.
- Idź sobie przyłóż coś zimnego, bo będziesz miał guza na sam ślub. - uśmiechnęłam się.
- Dziękuję ci za wszystko, naprawdę. Jesteś najlepszym psychologiem na świecie. - powiedział i wybiegł z pokoju.
- Wiesz, naprawdę mnie niepokoisz jak tak się zachowujesz. - Harry powiedział poważnie. Spojrzałam na niego zdziwiona.
- Jak?
- No tak do Louisa. Dziewczyny mi mówiły, że zawsze go uwielbiałaś, a teraz lądujecie razem pod łóżkiem. i to jeszcze kiedy ja jestem w domu. Wstydziłabyś się. - nie mógł się powstrzymać od uśmiechu. Walnęłam go lekko w ramie i zaczęłam iść w kierunku drzwi.
- Idioci, wszędzie idioci. - mówiłam cicho i słyszałam tylko, jak Harry śmieje się i idzie za mną.
~Koncert~
Jestem z dziewczynami za kulisami i oglądamy koncert chłopaków. Ja, Paulina i Julia wymyśliłyśmy taką małą niespodziankę, dla nich. Teraz słuchałyśmy piosenek, które śpiewali. Louis zadedykował Patrycji piosenkę ,,They don't know about us'', ponieważ to przy niej jej się oświadczył i wybrali ją też na pierwszy taniec. To słodkie, moim zdaniem. Koncert jak zawsze, chłopaki się dużo wygłupiali. Liam jak zwykle zdjął Harremu spodnie, na co dziewczyny zaczęły krzyczeć jeszcze głośniej, jeśli to możliwe. Chłopaki trochę się pooblewali wodą, a Niall nie chcący spadł ze sceny. Teraz chłopaki zrobili sobie konkurs na to kto lepiej tańczy i wywijają na parkiecie. Dostałyśmy z dziewczynami mikrofony do ręki i weszłyśmy na scenę. Publiczność zaczęła krzyczeć, a ja poczułam się jakoś tak dobrze. Zawsze dobrze czułam się na scenie.Chłopaki nie zorientowali się, że jesteśmy za nimi, tańczyli dalej.
- Wygrywa Harry. - powiedziałam.
- No gdzie, Niall! - uśmiechnęła się Julia.
- Ja uważam, że Zayn. - Odparła Paulina.
- Patrycja pewnie by powiedziała, że Louis. - dodała Julia.
- A ja mówię, że ja. - uśmiechnął się Liam.
- I w taki piękny sposób mamy remis! - krzyknął Harry. Po chwili chłopaki do nas podeszli.
- Co wy tu robicie? - zapytał Niall.
- Zobaczycie. - powiedziała Paulina.
- No dobra chłopaki, stańcie tam. - Julia pokazała na przód sceny. - Mamy dla was taką niespodziankę. - uśmiechnęła się tajemniczo Julia.
- Wszyscy na pewno wiedzą, że jutro nasz kochany Lou, ma ślub. - zaczęłam mówić do publiczności. - Tak samo, każdy wie, że w poniedziałek Harry ma urodziny. Z tych dwóch okazji zaśpiewajmy całej piątce, wszyscy razem ,, Happy Birthday ''. - zacząłem pierwsza i po chwili wszyscy fani do mnie dołączyli. Gdy skończyliśmy nasz śpiew, Julia i Paulina przyprowadziły wózek z ogromnym tortem, który załatwialiśmy im parę tygodni. Na środku był wielki napis ,, Dla pięciu głupków''. Oczywiście to taki nasz mały żart, bo wszystkie kochamy naszych chłopaków. Zanim się spostrzegłam, to twarz Louisa, wylądowała w torcie. Oni zawsze będą tacy sami. Oni zawsze będą sobą.

1 komentarz:

  1. boże świetny *_* jak najszybciej dodaj następny <3

    OdpowiedzUsuń