niedziela, 29 września 2013

Rozdział 35

W niedziele, wszyscy na kacu, wróciliśmy do Londynu. Z wesela pamiętam tylko niektóre elementy, na przykład taniec Harrego i Nialla na stole czy spalenie marynarki Liama. Paulina, bardzo mądra osoba, położyła ją na parapecie, gdzie stary małe świeczki zapachowe i niestety, marynarka ma teraz wypalone dziury. No, ale Liam się tym jakoś specjalnie nie przejął. Dzisiaj jest poniedziałek 1 lutego czyli urodziny Harrego. Mam pomysł i myślę, że mi się uda. Dzisiaj wszyscy siedzimy w domu i każdy, oprócz Harrego oczywiście, obiecał mi pomoc. Teraz niosę tacę z śniadanie dla mojego jubilata. Przygotowałam mu gofry z bitą śmietaną, bananami i polewą czekoladową. Do tego jeszcze sok pomarańczowy. Weszłam z tacą to pokoju i położyłam ją na stoliku, po czym stanęłam przy łóżku Harrego. Nachyliłam się nad nim i zaczęłam mu szeptać do ucha.
- Harry, kochanie. - Nic, zero reakcji. Spał jak zabity. Zaczęłam rysować palcem kółka na jego klatce piersiowej i nadal nic. Postanowiłam, zrobić coś, co na pewno na niego podziała. Nachyliłam się nad nim i zaczęłam go całować po szyi. Usłyszałam jak cicho mruknął swoim ciepłym, niskim i trochę zachrypniętym głosem. Po chwili poczułam jego ręce na moich biodrach i zanim się spostrzegłam, leżałam na uśmiechniętym Harrym.
- Jak będziesz mnie tak budzić codziennie to mogę wstawać i nad ranem. - uśmiechnął się.
- Cieszę się, ze ci się podobało, puścisz mnie teraz? - uśmiechnął się jeszcze bardziej.
- Nie. - przekręcił nas tak, że teraz ja byłam pod nim.
- Harry no! Zejdź ze mnie.
- Pocałuj mnie.
- Zejdź ze mnie. Dzisiaj są twoje urodziny i mam dla ciebie pierwszy prezent. - uśmiechnęłam się, mając nadzieję, że to go przekona. Jednak on nie drgnął.
- Tak, mam dzisiaj urodziny, ale nie chcę prezentów. Chcę tylko, abyś mnie pocałowała.
- Nigdy chyba nie zrozumiem anglików. - przewróciłam oczami.
- A ja polaków. - Nie zastanawiając się długo,pocałowałam ukochanego. Kochałam i jego usta i jego samego. Był wspaniały, a myśl, że niedługo mamy wziąć ślub, cieszyła mnie jeszcze bardziej. Nagle przestał mnie całować i położył się obok. Wstałam i podeszłam do stołu. Wzięłam tace i położyłam mu na kolanach.
- Śniadanie do łóżka. - uśmiechnęłam się.
- Musisz naprawdę mnie kochać, bo wiem jak bardzo nie lubisz gotować. - uśmiechnął się.
- Jesteśmy razem tyle czasu, planujemy ślub i wspólne życie, a ty dopiero teraz uwierzyłeś, że cię kocham?
- Ja nie mogę w to uwierzyć cały czas. Nie mogę uwierzyć, że spotkało mnie takie szczęście, jakim jesteś ty. - uśmiechnęłam się szeroko.
- W filmie to widziałeś?
- Być może, ale nie psuj tej chwili, bo naprawdę tak uważam.
- Tak mi się wydawało, że już to gdzieś słyszałam, ale to piękne. Harry pamiętaj, że ja cię kocham i zawsze będę kochać, choćby nie wiem co się działo. - uśmiechnęłam się i zaczęłam iść w stronę drzwi.
- No, a gdzie ty idziesz? Nie posiedzisz tu ze mną?
- Idę pomóc dziewczynom. Właśnie! Paul kazał przekazać, że masz dzisiaj jechać do wytwórni, a potem masz jeszcze wywiad.
- Nie ma to jak urodziny. - powiedział przewracając oczami. Zaśmiałam się lekko i wyszłam. Zeszłam na dół i w kuchni spotkałam Paulinę i Patrycję.
- I jak? - zapytała Pati.
- Złapał haczyk? - zapytała Paulina.
- Dobudziłaś go w ogóle? - dopytywała dalej Patrycja.
- Wstał, je śniadanie, a potem jedzie do Paula. We wszystko uwierzył, wiec mamy czas. - uśmiechnęłam się. - Za ile przyjadą dziewczyny? - mówiąc dziewczyny, miałam na myśli Julie i Karolinę. Obiecały również pomóc przy niespodziance.
- Julia będzie za piętnaście minut, a Karola za godzinę. - odpowiedział mi Pati.
- No spoko. To zawołajcie chłopaków, dobrze? Obdzielimy się obowiązkami póki Harry jest zajęty. - dziewczyny pobiegły na górę, a ja zrobiłam sobie kakao. Wiedziałam, że chwila minie zanim wszyscy przyjdą. Postawiłam kubek z napojem na stole gdy weszli do kuchni.
- No szefowo, słuchamy cię. - uśmiechnął się Niall.
- Szefowo?
- Urodziny twojego faceta, więc ty rządzisz.
- No dobra, niech ci będzie. Tylko, żeby później nie było, że się rządzę.
- Co mamy zrobić? - zapytał Louis.
- A co robicie? - nagle w kuchni, pojawił się Harry z tacą w ręce. Podszedł do zlewu i odłożył naczynia. - No dowiem się wreszcie? - spojrzałam po innych, błagalnym wzrokiem. No niestety, nie byłam najlepszą aktorką.
- Dziewczyny mają do nas jakąś sprawę. - odezwał się Liam. Spiorunowałam go wzrokiem. Harry spojrzał na mnie pytająco, a ja czułam, że robię się czerwona.
- Chciałam, żeby chłopaki... posprzątali w domu. - wypaliłam pierwsze co wymyśliłam. Harry zaśmiał się pod nosem i zaczął iść w stronę drzwi. Wiedziałam, że mi nie uwierzył, ale nie chciał ciągnąć tego tematu, za co mu bardzo dziękowałam.
- Dobra, ja jadę. - powiedział i wyszedł. Nagle chłopaki zaczęli się śmiać.
- Serio, Ania? My mamy sprzątać? - zaśmiał się Zayn.
- Chcesz, żeby znowu okna nie było w salonie? - zapytał Liam.
- Jak to znowu? - zapytała Paulina.
- Nie, nic. - powiedzieli wszyscy, a ja zaczęłam się śmiać. Dziewczyny popatrzyły na mnie pytająco, a ja dałam im tylko znać, że to nic takiego.
- Dobra, chłopaki. Któryś musi jechać i go pilnować. Tylko najlepiej tak, aby nie zobaczył. - powiedziała, próbując opanować śmiech.
- Ja mogę. - uśmiechnął się Lou.
- Czyli Louis będzie szpiegiem, Niall, jak przyjdzie Julia to pojedziecie po tort i dekorację, dobrze?
- Dobrze. - opowiedział blondyn.
- Liam, zajmiesz się gośćmi? - zapytałam, ale po jego minie, byłam pewna, że się zgodzi.
- Jasne.
- No, a ja co mam zrobić? - zapytał Zayn.
- Ty, jeśli możesz to... - nie dokończyłam, bo usłyszałam trzask drzwi. Czyżby Harry wrócił, tak szybko? Nie, nie teraz! Wszystko zepsuje!
- Harry? - krzyknął Louis. Nie było odpowiedzi, słyszeliśmy tylko kroki. Nagle w kuchni pojawiła się dość niska blondynka, z szerokim, śnieżnobiałym uśmiechem.
- Nie, ja. - odpowiedziała Karolina.
- Ale nas wystraszyłaś. - zaśmiała się Patrycja. Karolina też się zaśmiała, ale w jednym momencie spoważniała. Dokładnie w momencie, gdy spojrzała na Zayna. Patrzyła na niego bez wyrazu, a on na nią z pogardą i obrzydzeniem. Coś tu nie gra.
- To co mam zrobić? - zapytał Zayn odwracając wzrok od mojej siostry.
- Pojedziesz po jedzenie, dobrze? - nawet mi nie odpowiedział, a wstał i obrzucając Karolinę surowym spojrzeniem, wyszedł. Nie chciałam drążyć, tego tematu, więc wzięliśmy się za przygotowania. Parę godzin później, mieliśmy już jedzenie, dekoracje, zaproszonych gości i prawie gotowy dom. Robiliśmy tylko ostatnie poprawki. Nagle zadzwonił mi telefon.
- Tak Louis? - odezwałam się do słuchawki.
- Harry wraca do domu.
- No dobra, a gdzie jest? - zapytałam biorąc do ust butelkę z wodą mineralną, z kredensu.
- Właśnie wjeżdża przez bramę. - gdy to usłyszałam, wszystko wyplułam na wierch.
- Jeśli żartujesz, to cię uduszę. - powiedziałam surowo.
- No, akurat tym razem, mówię serio. - pobiegłam szybko do pomieszczenia, gdzie znajdowali się wszyscy, czyli do piwnicy, w której miała się odbyć impreza.
- Dobra, dzięki. - rozłączyłam się. - Cicho wszyscy! Harry wrócił do domu! - krzyknęłam jak najgłośniej potrafiłam.
- Już? - zdziwił się Liam.
- No właśnie, też się zdziwiłam. Paulina, chodź ze mną na górę, nie chcę być z nim sama. - nie czekając na odpowiedź przyjaciółki, pociągnęłam ją za rękę i wróciłyśmy na górę. Weszłyśmy do kuchni i zobaczyłyśmy, ze Harry stoi przy lodówce.
- No hej kochanie i jak było? - podeszłam i pocałowałam go w policzek.
- Normalnie, a ty co robiłaś?
- Trochę się uczyłam a potem z Pauliną siedziałam. Nudno trochę było bez ciebie. - udałam skwaszoną minę i muszę przyznać, ze wyszła mi nawet nieźle.
- Ale wróciłem, to co robimy? - poruszył śmiesznie brwiami, na co się zaśmiałam.
- Zanim coś razem porobimy, to mogę mieć do ciebie prośbę? - zrobiłam chyba najsłodsze oczna jakie potrafiłam, na co mój ukochany się zaśmiał.
- Słucham cię uważnie.
- Pojedzie do sklepu i kupisz kilka rzeczy?
- Jasne, co mam kupić? - chciałam wymyślić coś sensownego, aby uwierzył. Pomyślałam, że może wyślę go po składniki do ciastek, pod pretekstem, że chcę coś upiec z Pauliną. To był nawet dobry pomysł. Gdy chciałam jednak coś powiedzieć przerwała mi Paulina.
- Jedziesz do sklepu? To kup świe....
- Świerkową herbatę! - nie dałam jej dokończyć słowa. Faktycznie nie mieliśmy jeszcze świeczek, bo Niall i Julia o nich zapomnieli, ale to był by szczyt chamstwa, żebym kazała Harremu kupić sobie świeczki na swoją imprezę niespodziankę.
- Jest taka herbata? - zdziwił się.
- Oczywiście, że jest! - powiedziałam. Sama nie wiem czy coś takiego istnieje. W sumie to lepiej, bo będzie dłużej szukał. Wymieniłam mu jeszcze rzeczy, które ma kupić. Gdy skończyłam, poszedł na górę po portfel.
- Paulina! Serio? Świeczki?
- No przepraszam, nie pomyślałam.
- Jeszcze raz coś palniesz i normalnie zakleję ci usta taśmą klejącą. - pogroziłam jej palcem, na co się zaśmiała.
- No dobra, dobra. Pójdę do spiżarki i sprawdzę, czy mamy wszystko. Będę cicho jak myszka. - jak powiedziała tak zrobiła. Po chwili na dół zszedł też Harry.
- No to ja jadę. - pocałował mnie w policzek i skierował się do drzwi. - Przyjadę jak najszybciej.
- Uważaj na drodze. - uśmiechnęłam się.
- Ania! - usłyszałam głos Pauliny. O nie, - pomyślałam. - Ten tort...
- Harry kup jeszcze taśmę klejącą. - powiedziałam specjalnie głośniej, aby usłyszała również moja kochana przyjaciółka. Loczek przytaknął i z wielkim uśmiechem na twarzy wyszedł z domu.
~Trochę później~
- NIESPODZIANKA!- krzyknęliśmy wszyscy, gdy odsłoniłam Harremu oczy. Wszyscy zaczęli mu śpiewać, włącznie ze mną. On tylko stał i się uśmiechał. Podeszłam do niego od tyłu i szepnęłam do ucha.
- Wiedziałeś, prawda?
- Nie, skąd!
- Nie jestem dobrą aktorką. - w tym momencie odwrócił się do mnie.
- Jest świetnie. - pocałował mnie w czoło i poszedł w tłum. Wszyscy wręczali mu prezenty i składali życzenia. Wypiliśmy po kieliszku za zdrowie Loczka i właściwie to był jedyny alkohol, jaki dzisiaj wypiłam. Impreza się rozkręciła. Prawie każdy był pijany. Chłopaki wywijali na parkiecie. Tylko Zayn siedział przy barze i pił drinki. Ja siedziałam na jednej z kanap, szukając wzrokiem Harrego, lecz nigdzie go nie było. Coś mi nie pasowało. Nagle ktoś zasłonił oczy i zaczął całować po karku. Uśmiechnęłam się szeroko, bo muszę przyznać, że było to bardzo przyjemne.
- Harry, gdzie byłeś? - odwróciłam się do chłopaka, ale nie był to Harry. Moje oczy otworzyły się maksymalnie. - James? Co ty tu robisz?
- Nic nie mów. Przyszedłem do ciebie. - zaczął głaskać mój policzek. Szybko zrzuciłam jego rękę.
- Wyjdź stąd. - syknęłam.
- Z przyjemnością, ale tylko z tobą. - uśmiechnął się łobuzerko.
- Nigdzie nie idę.
- Kto powiedział, że będziesz musiała iść? - zanim zrozumiałam o co mu chodzi, złapał mnie w talii i przerzucił przez ramię, po czym zaczął iść w stronę wyjścia. Zaczęłam bić go w plecy i krzyczeć, ale zagłuszyła mnie muzyka. Wtedy zobaczyłam, że przechodzimy obok baru. To moja szansa.
- Zayn! Zayn, błagam! - zaczęłam się drzeć. W końcu Mulat odwrócił głowę i mnie zobaczył. Szybko podbiegł do James i szturchnął go za ramię.
- Zostaw ją! - krzyknął.
- Bo co?! Ona jest moja! - teraz zobaczyłam, że pobiega do nas również Liam. Gdzie jest Harry? - myślałam.
- Puść ją! - krzyknął Liam.
- Zmuś mnie. - odpowiedział. Miałam już tego dość. Denerwował mnie fakt, że on mnie w ogóle dotyka, a jeszcze bardziej to, ze nie ma tu Harrego.
- Kur*a, puszczaj! - krzyknęłam i uderzyłam do kolanem w ramię najmocniej jak potrafiłam. Po chwili leżałam już na podłodze. Szybko wstałam. Wyprostowałam się i spojrzałam na Jamesa. Trzymał się za obolałe ramię. Nagle nie wiem czemu, zamachnęłam się i z całej siły, uderzyłam go pięścią w twarz. Teraz zamiast za ramię, trzymał się za policzek. Kucnęłam przed nim i patrząc mu w oczy, powiedziałam.
- Wypier*alaj stąd. - wysyczałam przez zaciśnięte zęby.Zmierzył mnie chłodnym wzrokiem, po czym się wyprostował. Zrobiłam to samo. Nagle chłopak spoliczkował mnie tak mocno, że aż odleciałam w bok i upadłam.
- Ty suko, nie wiesz co tracisz! - krzyknął. Chłopaki rzucili się na niego i zaczęli wyprowadzać z domu. Oczy mi się zaszkliły. Spojrzałam jeszcze na chłopaków i dostrzegłam jego. Harry zaczął okładać go pięściami i kopniakami.
- Skurwysynu zaje*any! - krzyczał i jeszcze mocniej uderzał. Wstałam cała obolała i podeszłam do nich. James był już cały we krwi. Chwyciłam Harrego za ramię i próbowałam odciągnąć, ale on wpadł tak jakby w trans. Nie mogłam go odciągnąć.
- Harry! Przestań, wystarczy! - nie reagował. - Harry koniec! - krzyknęłam. W końcu przestał i podszedł do mnie. Przytulił mnie mocno.
- Przepraszam. - wyszeptał. Spojrzałam na jego dłonie. Były całe w krwi i brudziły moje ubranie.
- Idź umyj ręce. - wyrwałam się z jego objęć i zaczęłam iść w kierunku schodów.
- Gdzie idziesz? - zapytał.
- Do pokoju.
~15 minut później~
Leżałam przebrana na moim łóżku. Odczuwałam gniew i żal. Przecież ten dupek mógł mnie nawet zgwałcić. gdyby nie chłopcy, pewnie leżałabym już w jakiś krzakach. Gdzie był Harry? Wiem, że na imprezie było bardzo dużo ludzi, ale mógł wykazać, chociaż trochę zainteresowania swoją narzeczoną i mnie poszukać. Nagle do pokoju wszedł Harry. Równie wściekły, trzasną drzwiami na cały dom.
- Co on tu robił?! - krzyknął.
- Nie wiem. - starałam się mówić spokojnie, chociaż w środku krzyczałam i wyklinałam wszystko dookoła jak najęta.
- Ku*wa! - krzyknął i walną ręką w ścianę. Oparł o nia głowę i zaczął głęboko oddychać. Próbował się uspokoić.- Ania jeśli ja o czymś nie wiem, to.. - zaczął spokojniej.
- Harry to chyba ja o czymś nie wiem! Przez całą imprezę nigdzie cię nie było. - krzyknęłam.
- To była moja impreza, mogłem łazić, gdzie chciałem. - powiedział, bez żadnych emocji. Jednak jego słowa strasznie mnie zraniły.
- Świetnie. To jest mój pokój, więc chcę być sama. Idź na tą swoja imprezę i łaź sobie z kim tam chcesz. - odwróciłam się do niego plecami i podeszłam do okna.
- Nie o to mi chodziło.
- Tak to zrozumiałam!
- Bo ty wszystko, zawsze źle rozumiesz!
- Aha, czyli teraz jestem głupia! - podszedł do mnie i odwrócił tak, że patrzyłam mu prosto w oczy.
- Jesteś najmądrzejszą dziewczyną jaką znam. - powiedział.
- Harry, nie chcę się więcej kłócić. - powiedziałam i oparłam czoło o brodę. - Ale jestem tak zdenerwowana, że lepiej, jak wyjdziesz.
- Dobrze, wyjdę. - pocałował mnie lekko w czoło. Puścił moje ramiona i zaczął odchodzić. Zatrzymał się przed drzwiami i chwycił klamkę, ale nie wyszedł.
- Chcesz wiedzieć, co robiłem, przez cała imprezę? - zapytał odwracając się. Spojrzałam na niego pytającym wzrokiem. - Odganiałem od siebie twoją napaloną siostrzyczkę. - powiedział, po czym wyszedł. Stałam jak osłupiała. Nie mogłam uwierzyć, w słowa Harrego. Karolina chciał zabrać mi chłopaka? Nie, to nie możliwe. Ale przecież, Harry by mnie nie okłamał. Szybko wybiegłam z pokoju i pobiegłam do piwnicy. Zaczęłam przepychać się przez ludzi, szukając Harrego. Jednak w jednym z katów, widziałam coś innego. Karolina rzuciła się z pocałunkami na pijanego i zdezorientowanego Nialla. Podeszłam szybko do nich.
- Karolina! - dziewczyna zostawiła blondyna i spojrzała na mnie przestraszona.
- Ania, to nie tak jak myślisz.
- Nie tak jak myślę? W co ty grasz, co? - Karolina zaczęła płakać, jednak wcale nie robiło mi się jej szkoda.
- Ania...
- Wyjdź.
- Ale..
- Wyjdź! - krzyknęłam i dziewczyna odeszła. Spojrzałam na Nialla, który już siedział rozłożony na kanapie i spał. Nic nie będzie pamiętał - pomyślałam. Zaczęłam się jeszcze rozglądać, za loczkiem, ale nigdzie go nie było. Wróciłam na pierwsze piętro i zapukałam do jego pokoju. Gdy usłyszałam ciche ,,proszę'', weszłam. Harry stał oparty o parapet. Ja bez żadnego namysłu, zamknęłam drzwi i podbiegłam do loczka. Wplotłam ręce w jego loki i zaczęłam całować jego usta. Po chwili poczułam ręce Harrego na mojej talii.
- Przepraszam. - powiedziałam na chwilę przerywając pocałunki.
- Już dobrze. - chłopak położył mnie na łóżku. Całowaliśmy się jakbyśmy nie widzieli się przez parę lat. Po chwili zdjęłam Harremu koszulkę, a on spojrzał na mnie zdziwiony.
- Chcę to zrobić, dzisiaj w twoje dwudzieste urodziny. - uśmiechnęłam się.
~*~
Leżeliśmy po wszystkim wtuleni w siebie. Zrobiłam to z mężczyzną, którego kocham. Byłam szczęśliwa.
- Ania?
- Tak.
- Chciałabyś coś teraz zmienić w swoim życiu?
- W tym momencie? Nie. - uśmiechnęłam się.
- To dobrze.
- Boisz się zmian?- zapytałam.
 - Tylko jednej.
- Jakiej?
- Boję się zostać  bez ciebie.
- Nigdzie się nie wybieram.
- Jesteś dla mnie najważniejsza i nie wiem czy przeżyłbym, gdybyś odeszła.
- Nigdzie nie odejdę. - pocałowałam go w usta i znowu wtuliłam się w jego nagi tors. Zanim się spostrzegłam, zasnęłam.













***
Jest kolejny rozdział, który powstawał bardzo dłuuuugo ;p Jak widzicie jest tam scena +18, którą postanowiłam nie opisywać, ponieważ napiszę jeszcze jakieś głupoty. Pozdrawiam wszystkich serdecznie i PROSZĘ O KOMENTARZE! 

niedziela, 22 września 2013

Rozdział 34

Zaraz po koncercie, czyli w godzinach nad ranem, wsiedliśmy do samolotu i wylecieliśmy do Polski. W samolocie, głównie odsypialiśmy. Około siódmej rano byliśmy w Warszawie. Patrycja wybiegła do nas na podwórko i rzuciła się na Paulinę.
- Jesteście wreszcie!
- Ejejej ty powinnaś teraz spać, bo na wieczór to będziesz jak upiór wyglądać! - powiedziała Paulina.
- Dobrze będzie! Szybko idziemy do domu.
- Aha no dobra, też się cieszę, że cię widzę kochanie. - powiedział sarkastycznie Louis.
- Ty się do mnie nie odzywaj! Wszystko już wiem!
- Ale o co ci chodzi?
- O co mi chodzi?! Leżeć pod łóżkiem z Anką dzień przed ślubem!
- Jezu czy wy musicie się tak czepiać. - powiedziałam zrezygnowanym tonem i nie czekając na resztę weszłam do środka. Miałam zły humor, bo byłam nie wyspana, wyglądałam jak potwór i jeszcze brzuch mnie bolał. Do tego jeszcze będą się mnie czepiać. Wiem, że to na żarty, ale nie mam teraz do tego nastroju. nocowaliśmy w domu rodziców Patrycji. Oni wiedząc, że przyjedziemy tu wszyscy, pojechali nocować u dziadków Pati. Weszłam do pierwszego gościnnego i zdejmując tylko buty, położyłam się i zasnęłam. Obudziłam się wcześnie i zobaczyłam obok siebie Harrego. Pocałowałam go w policzek i podeszłam do walizki. Wyjęłam ubrania, które po chwili założyłam. Uważając, aby nie obudzić loczka, wyszłam z pokoju i skierowałam się do kuchni. Zrobiłam sobie ciepłą herbatę z cytryną. Wzięłam szklankę i usiadłam przy stole. Rozglądałam się po kuchni. Pamiętam, gdy byłam malutka i razem z Patrycja i Pauliną biegałyśmy tutaj z lalkami w rękach, udając, że nasze zabawki latają. Byłyśmy takie małe, a teraz Pati wychodzi za mąż. Ja mam ślub w lipcu, a Paulina.. no pewnie też się chajtnie. Nagle to kuchni wbiegł przerażony Louis.
- Co się stało?
- Patrycja mnie zabije!
- Matko Louis, co ty znowu zrobiłeś? - zapytałam już trochę zaniepokojona.
- Chciałem zobaczyć jej sukienkę i rozsuwając zamek od pokrowca coś przyciąłem i chciałem to naprawić i chyba coś porwałem. - powiedział na jednym wydechu. Zrobiłam wielkie oczy i prawie wylałam herbatę.
- Porwałeś jej suknie w dniu ślubu!
- Nie wiem! Chodź, zobacz. - powiedział spanikowany. Wstałam i poszliśmy do łazienki na piętrze, w której była suknia. Weszłam szybko do łazienki i zobaczyłam na pralce pokrowiec z sukienką. szybko do niej podeszłam i próbowałam opanować sytuację. Rozsunęłam suwak i momentalnie zobaczyłam dużą dziurę. Poczułam ścisk z żołądku, który po chwili jednak przeszedł i odetchnęłam z ulgą.
- Masz szczęście.
- Nie ma dziury?
- Nie podarłeś sukni, tylko welon, który moim i Pauliny zdaniem był okropny. - uśmiechnęłam się do niego.
- No dobra, to może przeżyję. - powiedział.
~ Przed kościołem~
Tyle ochrony w życiu nie widziałam. Kościół mi otoczony ochroniarzami i fankami. Wiedziałam, że polskie Directioner są liczne, ale nie myślałam, że aż tak. Wszystkie były jakieś 500 metrów od nas, a piski było słychać tak wyraźnie, jak by stały obok. Wracając do ślubu. Są już wszyscy goście i para młoda. Patrycja wyglądała świetnie i to bez welonu. Nagle poczułam, że Harry ciągnie mnie za rękę do kościoła.
- Zaraz się zaczyna. - powiedział. Stanęliśmy w wejściu i czekaliśmy na naszą parę młodą. Po chwili byli już na miejscu. Ustawiliśmy się za nimi, potem był Zayn z Pauliną, Niall z Julią i Liam z Lottie. Nagle usłyszeliśmy organy i zaczęliśmy iść. Wszystkie głowy były zwrócone na Pati i Lou. Widział rodziców Pati i Louisa, oraz Harrego i mojego tatę z Karoliną. Uśmiechnęłam się do nich szeroko. Msza się zaczęła. Widziałam zestresowanego Louisa i chciało mi się śmiać. Pati wyglądała na rozluźnioną, nie to co on. W końcu przyszedł czas przysięgi małżeńskiej. Zawsze chce mi się płakać w tym momencie, tym razem też tak było. Poczułam rękę Harrego na mojej.
- Za parę miesięcy to my będziemy tam stać. - szepnął mi do ucha. - Nie płacz kochanie.
- Oni są tacy słodcy. - powiedziałam. - To jest takie piękne. Wiem, głupia jestem, ale na ślubach płacze.
- Kocham cię taką jaką jesteś.
- Czyli jestem głupia. - powiedziałam urażonym tonem.
- Skarbie jesteśmy w kościele, porozmawiamy o tym później.
- No tak, teraz się kościołem zasłaniaj. Ja ci to zapamiętam. - powiedziałam i się wyprostowałam. Harry tylko spojrzał na mnie rozbawiony. Lubiłam się z nim droczyć, zawsze to śmiesznie wychodziło. Po mszy, gdy nasze zakochańce zostało małżeństwem pojechaliśmy do sali na wesele. Bawiliśmy się świetnie. Tańczyłam z Harrym i innymi panami. Była noc i każdy był już mocno wstawiony, nawet ja z dziewczynami.
- Ania!- usłyszałam głos Pauliny.
- Tak?
- Nie wiesz gdzie jest mój kochany Zayn?
- Nie, a nie widziałaś Karoliny. miała iść się przewietrzyć, a na dworze jej już nie ma.
- Może gdzieś tu jest. Idę szukać Zayna. - powiedziała i zaczęłam chodzić pomiędzy ludźmi. Ja pomyślałam, że świeże powietrze dobrze mi zrobi, więc wyszłam na dwór i usiadłam na ławce przed salą. Jak ja dawno sobie tak nie pobalowałam. Jak mi fajnie. Nagle z sali wyszedł Liam i usiadł obok mnie.
- Karolina?
- Nie, Ania.
- A bo ja wiem, że ty szukasz Karoliny i chciałem ci pomóc i też jej szukam, rozumiesz nie? - powiedział rozpitym głosem.
- Rozumiem, rozumiem.
- No ale nigdzie jej nie ma. - powiedział i objął mnie ramieniem. Byłam tak pijana, że nawet nie protestowałam.
- Czujesz jeszcze coś do Pauliny? - zapytałam znikąd.
- Chyba tak. - odpowiedział.
- Wiesz, współczuje ci. Musisz patrzeć codziennie jak jest z Zaynem. Myślałam jednak, że podoba ci się inna.
- Bo podobała. - przyznał.
- Czyli już nie?
- Ona też ma chłopaka i uważam, że naprawdę świetnie do siebie pasują.
- Czyli odpuściłeś, aby ona mogła być szczęśliwa?
- Tak. Zasługuje na to. Tak samo jak Paulina.
- Wiesz, że jesteś wspaniały? To jest piękne co zrobiłeś dla nich obu.
- To nie jest piękne, to jest sprawiedliwe. I zarazem bolesne.
- Może ta dziewczyna nie była ciebie warta?
- Wiesz, głupio tak nie wierzyć we własną wartość. - powiedział poważnie i spojrzał w chodnik.
- Tak, wiem. - odpowiedziała i po chwili do mnie dotarło. - Zaraz co!? - powiedziałam i wstałam, ale po chwili znowu siadłam, bo się zakołysałam na wysokich obcasach. - Podobałam ci się? - spojrzałam na niego zszokowana.
- No wiesz, spędzaliśmy ze sobą bardzo dużo czasu i tak jakoś wyszło.
- Rozumiem, że ci już przeszło. - spojrzałam na niego poważnie.
- No tak jakby.
- Jak to jakby?
- Boże, Anka i tak po alkoholu nic nie będziemy pamiętać, więc po co te pytania? - zapytał.
- No może i prawda. Dobra, chodź się może jeszcze napijemy. - uśmiechnęłam się i biorąc go za ramię weszliśmy do sali. Zobaczyłam, że Niall i Harry tańczyli razem walca na stole i stwierdziłam, że może lepiej nie będę im przeszkadzać. Dosiadłam się do Pauliny i Julii, a Liam poszedł do pary młodej. Alkohol się lał, muzykę i nasze krzyki poplątane ze śmiechem było pewnie słychać na paręnaście kilometrów stąd. Wszyscy zlaliśmy się do prawie że nie przytomności. Jutro będziemy mieć wszyscy kaca jak z Warszawy do Nowego Jorku, więc można śmiało powiedzieć, że wesele udało się świetnie.

sobota, 14 września 2013

Rozdział 33

~29 stycznia, piątek~
Dzisiaj chłopaki mają koncert w Londynie. W ogóle to duże zamieszanie, bo zaraz po koncercie lecimy do Polski, na ślub Pati i Louisa. Patrycja już tam jest i pilnuje wszystkiego. Ja z dziewczynami pilnujemy za to chłopaków.
- Ania! Psychologu nasz złoty! - usłyszałam głos Nialla z góry. Jest 12:00, nie wszyscy jeszcze powstawali, więc ja siedziałam w kuchni i czytałam książkę. Gdy usłyszałam głos Nialla odłożyłam ją i poszłam na górę. Zobaczyłam, że pod drzwiami do pokoju Louisa stoi Niall, Liam i Zayn. No tak Harry pewnie śpi.
- Co się stało? - domyśliłam się, że coś z Lou, ale musiałam wiedzieć przecież, więcej aby pomóc.
- Zgłupiał do reszty. - powiedział Niall.
- Ma lekki stres przed ślubem. - powiedział Zayn.
- Lekki? On siedzi pod łóżkiem z miską marchewek i plastikowym Kevinem! - powiedział Liam. Zaczęłam się śmiać. Nie licząc Harrego to z Louisem dogaduję się najlepiej i cieszę się bardzo, że żeni się z Patrycją. Wiedziałam, że jeśli będzie się bał ślubu to na pewno nie zacznie płakać czy panikować. Nigdy nie widziałam, żeby płakał, tak samo jak media.
- Zaraz, przecież marchewki się skończyły. - przypomniałam sobie, że wczoraj oglądając film z chłopakami, Louis zjadł wszystkie nie dzieląc się ze mną. Po czym dostał poduszką w głowę i rozpętała się bitwa z udziałem wszystkich, ale to już inna historia. W każdym razie nie było marchewek.
- Dzisiaj rano grzał do sklepu po marchewki, bo jak stwierdził, gdy się denerwuje to musi jeść. - powiedział Zayn.
- No dobra, to ja tam wchodzę. - poczułam rękę na ramieniu, odwróciłam się i zobaczyłam Nialla.
- Powodzenia, będzie ci potrzebne. - powiedział i poszedł z chłopakami korytarzem. - Myślicie, że wyjdzie żywa z tego pokoju? - Zwrócił się już do nich.
- Miejmy nadzieję, bo Harry nas zabije jak się dowie, że to my ja w to wkopaliśmy. - odpowiedział Liam. Nie wiedziałam, o co im chodzi, więc nie zastanawiając się długo nacisnęłam klamkę. Momentalnie po otworzeniu drzwi uderzył mnie smród potu, brudnych ubrań i zepsutego jedzenia. Pokój był pełen śmieci, brudnych ubrań i jedzenia walającego po podłodze. Okna były pozasłaniane roletami, przez co wydawało się tu jeszcze duszniej. Już rozumiem, dlaczego Patrycja zawsze spała z nim w swoim pokoju. Tutaj nie dało się wytrzymać. Pati też może nie należała do czyścioszków, ale sprzątać umiała i czasami to robiła, a Louis chyba nie wie, co to jest odkurzacz.
- Coś ci tu zdechło? - zapytałam zatykając nos. Mimo mojej niechęci zamknęła drzwi, wiedząc, że muszę z nim porozmawiać na osobności.
- Moja pewność siebie. - powiedział spod łóżka.
- Mogę otworzyć okno?
- Jasne. - otworzyłam je na roścież czując świeże powietrze. Poodsłaniała wszystkie okna, aby wpuścić tu trochę słońca. Mimo tego że był styczeń, trochę słońca wpadało, przez co zobaczyłam jego podłogę pokrytą grubą warstwą okruchów, papierków i kurzu.
- Wyjdziesz spod tego łóżka? - zapytałam.
- Nie.
- No to ja tam wejdę. - powiedziałam starając się, aby w moim głosie nie było słychać obrzydzenia.
- Ubrudzisz się.
- Już się ubrudziłam. - powiedziałam i położyłam się na tej ohydnej podłodze. Spojrzał na mnie zrezygnowanym wzrokiem. - Ej dawaj marchewkę. - powiedziałam i mu jedną zabrałam.
- Ja nie dam rady. Przecież ja nic nie zrozumiem, jak ten ksiądz będzie gadał. To będzie porażka. Jeszcze ta rodzina Pati, przecież ja nawet nie będę mógł z nimi porozmawiać.
- Z tego co wiem, to niektórzy znają angielski, a księdzem się nie przejmuj. Patrycja ci wszystko będzie mówić,a poza tym połowa kościoła go nie zrozumie, bo przecież będzie też twoja rodzina.
- Nawet przed castingiem do X factora się tak nie denerwowałem.
- Louis, ślub to nie koniec świata.
- Może nie tyle mi chodzi o ten ślub, tylko, że ja się przecież nie nadaje na męża, czy ojca.
- Mąż to to samo co chłopak czy narzeczony, a co do ojca, to wszystkiego się nauczysz i będziesz tatusiem numer jeden. Znaczy dwa.
- Dlaczego dwa?
- No bo tatusiem numer jeden będzie mój Harry. - uśmiechnęłam się do niego i odwzajemnił uśmiech. - Pamiętaj, że jakby co to zawsze wam pomogę, jasne?
- Zapamiętam. - powiedział z uśmiechem.
- Louis, co powiesz na to, że dodatkowym waszym prezentem ślubnym ode mnie będzie wysprzątanie ci pokoju? Bez obrazy ale tu się nie da żyć. - powiedziała, rozglądając się po pokoju.
- Rób jak chcesz, bo po ślubie planuje kupić, jakiś dom dla mnie i Patrycji.
- Dobry pomysł. - uśmiechnęłam się. - Daj jeszcze jedną marchewkę. - wzięłam kolejne warzywo.
- Ej zjesz mi wszystkie!
- Ty mi wczoraj wszystkie zjadłeś. - powiedziałam z wyrzutem.
- No bo się wczułem w ten piękny film. - powiedział takim tonem, że zachciało mi się śmiać.
- Oglądaliśmy Kolekcjonera,  sama krew i mięso, co tam takiego pięknego było? - zapytałam ze śmiechem.
- Ta aktorka mi się podobała.
- Emma Fitzpatrick ci się podoba?! Ty się jutro żenisz!
- No ale przecież nie mówię, że ją kocham. - nagle drzwi do pokoju się otworzyły i zobaczyłam buty Harrego co znaczyło, że to on.
- Ania! Jezu Ania gdzie ty jesteś? - zaczął krzyczeć i biegać po pokoju. - Zabiję ty idiotów, jak oni ją mogli tu wpuścić.
- Harry tu jesteśmy. - odezwałam się przez śmiech.
- Co? Ej, czemu wy leżycie razem pod łóżkiem do jasnej cholery?
- To nie to co myślisz! - powiedział Louis i chciał się chyba zerwać, ale zapomniał, że jest po łóżkiem i dość boleśnie walną głową w szczeble.
- Lou żyjesz? - zapytałam.
- Tak, tak. - wyszliśmy spod łóżka i stanęliśmy koło Harrego. Spojrzałam na Louisa, który miał już czerwone czoło. Podeszłam do niego i dotknęłam jego czoła.
- Boli? - zapytałam.
- Trochę.
- Idź sobie przyłóż coś zimnego, bo będziesz miał guza na sam ślub. - uśmiechnęłam się.
- Dziękuję ci za wszystko, naprawdę. Jesteś najlepszym psychologiem na świecie. - powiedział i wybiegł z pokoju.
- Wiesz, naprawdę mnie niepokoisz jak tak się zachowujesz. - Harry powiedział poważnie. Spojrzałam na niego zdziwiona.
- Jak?
- No tak do Louisa. Dziewczyny mi mówiły, że zawsze go uwielbiałaś, a teraz lądujecie razem pod łóżkiem. i to jeszcze kiedy ja jestem w domu. Wstydziłabyś się. - nie mógł się powstrzymać od uśmiechu. Walnęłam go lekko w ramie i zaczęłam iść w kierunku drzwi.
- Idioci, wszędzie idioci. - mówiłam cicho i słyszałam tylko, jak Harry śmieje się i idzie za mną.
~Koncert~
Jestem z dziewczynami za kulisami i oglądamy koncert chłopaków. Ja, Paulina i Julia wymyśliłyśmy taką małą niespodziankę, dla nich. Teraz słuchałyśmy piosenek, które śpiewali. Louis zadedykował Patrycji piosenkę ,,They don't know about us'', ponieważ to przy niej jej się oświadczył i wybrali ją też na pierwszy taniec. To słodkie, moim zdaniem. Koncert jak zawsze, chłopaki się dużo wygłupiali. Liam jak zwykle zdjął Harremu spodnie, na co dziewczyny zaczęły krzyczeć jeszcze głośniej, jeśli to możliwe. Chłopaki trochę się pooblewali wodą, a Niall nie chcący spadł ze sceny. Teraz chłopaki zrobili sobie konkurs na to kto lepiej tańczy i wywijają na parkiecie. Dostałyśmy z dziewczynami mikrofony do ręki i weszłyśmy na scenę. Publiczność zaczęła krzyczeć, a ja poczułam się jakoś tak dobrze. Zawsze dobrze czułam się na scenie.Chłopaki nie zorientowali się, że jesteśmy za nimi, tańczyli dalej.
- Wygrywa Harry. - powiedziałam.
- No gdzie, Niall! - uśmiechnęła się Julia.
- Ja uważam, że Zayn. - Odparła Paulina.
- Patrycja pewnie by powiedziała, że Louis. - dodała Julia.
- A ja mówię, że ja. - uśmiechnął się Liam.
- I w taki piękny sposób mamy remis! - krzyknął Harry. Po chwili chłopaki do nas podeszli.
- Co wy tu robicie? - zapytał Niall.
- Zobaczycie. - powiedziała Paulina.
- No dobra chłopaki, stańcie tam. - Julia pokazała na przód sceny. - Mamy dla was taką niespodziankę. - uśmiechnęła się tajemniczo Julia.
- Wszyscy na pewno wiedzą, że jutro nasz kochany Lou, ma ślub. - zaczęłam mówić do publiczności. - Tak samo, każdy wie, że w poniedziałek Harry ma urodziny. Z tych dwóch okazji zaśpiewajmy całej piątce, wszyscy razem ,, Happy Birthday ''. - zacząłem pierwsza i po chwili wszyscy fani do mnie dołączyli. Gdy skończyliśmy nasz śpiew, Julia i Paulina przyprowadziły wózek z ogromnym tortem, który załatwialiśmy im parę tygodni. Na środku był wielki napis ,, Dla pięciu głupków''. Oczywiście to taki nasz mały żart, bo wszystkie kochamy naszych chłopaków. Zanim się spostrzegłam, to twarz Louisa, wylądowała w torcie. Oni zawsze będą tacy sami. Oni zawsze będą sobą.

poniedziałek, 9 września 2013

Liebster Award

Kochana moja +Zygfryda Pyzia ! Bardzo Ci dziękuję, że nominowałaś mnie do Liebster Award! Jestem Ci bardzo wdzieczna i Ci się odwdzięczę :D
Pytania od +Zygfryda Pyzia :

1. Dlaczego założyłaś bloga?
Zanim zaczęłam pisać, czytałam parę blogów i już wtedy do głowy przychodziły mi moje pomysły.  Zaczęłam od opowiadań, których nie publikowałam, wysyłałam je przyjaciółkom i muszę przyznać, że bardzo je chwaliły. Potem postanowiłam pisać już publicznie. Zaczęłam cztery miesiące temu, więc jestem jeszcze ,, świeża''  w pisaniu i moje blogi nie są jakieś wspaniałe, ale się staram, żeby osiągnęły w przyszłości wysoki poziom. 
2.. Twoje jedyne marzenie, które się nie spełni?
Chciałabym czytać w myślach! Wiedziałabym wtedy, co tak naprawdę ludzie o mnie myślą. Jeśli chodzi o spotkanie piłkarzy, albo One Direction to ja w to mocno wierzę, że kiedyś mi się uda i jest to realne marzenie. Nie chcę za nich wychodzić, tylko spotkać, ewentualnie porozmawiać i to by mi wystarczyło. 
3. Liczba blogów, które do tej pory napisałaś?
Jeśli chodzi o skończone, to tak jak mówiłam, jestem tu nowa i nie skończyłam jeszcze żadnego. Odnośnie jednak do zaczętych to mam ich pięć, ale skupiam się na dwóch. Trzy mam w zanadrzu, stworzyłam je i nawet nie publikuje tam postów. Są tylko po to, żebym nie zapomniała pomysłu na te opowiadania, a mam ich całe mnóstwo. 
4. Czy uważasz, że Twoje życie jest udane?
Chyba jestem za młoda, żeby się nad  tym zastanawiać.  Jak na razie to cały czas wszystko buduje i to za mało, żeby zastanawiać się czy mi się udaje czy nie. 
5. Jaka jest Twoja największa pasja w życiu?
Hm, trudne pytanie. Myślę, że sport, muzyka i literatura. 
6. Jak spędzasz swój wolny czas?
Z przyjaciółmi! Jak tylko mogę to z nimi. No chyba, że nie mogę, to zwykle na laptopie, albo na konsoli. 
7. Sport, w którym czujesz się najlepiej to..
Nie umiem wybrać  jednego. Lubię piłkę nożną, koszykówkę, siatkówkę, biegi. Często jeżdżę też na rowerze, rolkach i pływam. 
9. Co możesz mi poradzić (opierając się na własnych doświadczeniach) w kwestii prowadzenia bloga?
Jesteś bardziej doświadczona ode mnie i uważam, że twoim blogom nic nie brakuje. Ewentualnie możesz częściej dodawać posty na bloga.
10. Gdybyś mogła wybrać dowolne miejsce na świecie, to gdzie chciałabyś zamieszkać?
Londyn! Albo w ogóle jakaś miejscowość w Wielkiej Brytanii. To piękny kraj, który coraz bardziej mi się podoba. 
11. Jak opiszesz siebie?
 Dziewczyna z marzeniami, które stara się realizować. To chyba najprostszy opis. 

Moje pytania:
 
1. Czy jest coś co przynosi Ci natchnienie?
2. Jak byś mogła/mógł zabrać jedną sławną osobę na bezludną wyspę, kto to by był?

3. Twój idol?
4.  Jaki jest jeden najlepszy blog jaki czytałaś/eś?
5. Czym twoim zdaniem jest miłość?
6. Jaka jest twoja pasja?
7. Kim chcesz zostać w przyszłości?
8. Jak byś mogła/mógł spełnić swoje trzy życzenia, co to by było?
9. Najlepszy pisarz, pisarka?
10. Czy uważasz, że dobrze się spełniasz w pisaniu?
11.  Wolisz psy czy koty?

Nominuję:
1. I need your love
2. Niewiele rzeczy tak bardzo oszukuje jak wspomnienia.
3.''Kocha się za nic. Nie istnieje żaden powód do miłości.''
4. KEEPER
5.I could not look on you. And now?
6. Wonderful world
7. Help me, get my feet back on the ground
8. Life in the dark
9. Dark-Harry Styles Fanfiction
10. Dark-Louis Tomlinson Tłumaczenie
11. I belive I can fly touch the sky

piątek, 6 września 2013

Rozdział 32

Weszłam do domu i zdjęłam buty oraz kurtkę. Nagle poczułam jak ktoś mnie podnosi i po chwili zobaczyłam Louisa.
- Kwiatkowska! Ja ci dam za te wąsy. - zaniósł mnie do salonu, gdzie byli wszyscy i położył na jednej z kanap, po czym zaczął łaskotać.
- Nie! Prze..przestań!- wiłam się i śmiałam jak głupia, a on nie przestawał.- Louis debilu!- powiedziałam już po polsku, a Pati i Paulina się zaśmiały.
- De-bi co? - zapytał. Teraz mnie już nie łaskotał tylko trzymał za ręce, a kolanami przytrzymywał moje nogi.
- Puszczaj!
- Jeśli mnie grzecznie przeprosisz za te wąsy. - odpowiedział spokojnie.
- Louis!
- Tak mi pięknie mama dała na imię, a teraz przeproś.
- Patrycja, Harry no pomóżcie!
- Przeproś to puszczę.
- No dobra, przepraszam.
- I było tak od razu. - w końcu mnie puścił. - A i kupujesz mi coś na te wąsy. Tarłem z pół godziny i nic.
~Następny dzień rano~
Leżałam jeszcze w łóżku. Nie chciało mi się spać, a miałam jeszcze czas. Dzisiaj mam iść, na sesję związaną z fundacją. Alice twierdzi, że muszą zrobić jakieś plakaty i bilbordy. Wyczołgałam się z łóżka i  poprawiłam koka zrobionego z moich włosów. Podeszłam do szafy i wybrałam rzeczy, które chciałam na siebie założyć. Weszłam do łazienki i powiesiłam je na ściance wanny. Odwróciłam się i zobaczyłam swoje odbicie w lustrze. Zaczęłam piszczeć jak poparzona. Miałam różowe włosy! I to nie takie blado różowe tylko takie ostre.
- Louis idioto! - krzyknęłam najgłośniej jak potrafiłam i po chwili wybiegłam  na korytarz.
- Słucham cię kochana? - wyszedł z swojego pokoju z wielkim uśmiechem na twarzy. Najlepsze było jednak to, że cały czas miał te wąsy.
- No czy ty jesteś normalny?! Ja mam dzisiaj sesję! Jakiej farby użyłeś? - zapytałam z nadzieją, ze to jakaś zmywalna.
- No różowej.
- To niestety wiem, ale normalnej czy zmywalnej?
- No normalnej chyba.
- O kur*a! - krzyknęłam i z pokoju wyszli Harry, Paulina, Zayn i Pati. Gdy dziewczyny mnie zobaczyły zaczęły się śmiać.
- Mówiłam, że on wymyśli dobrą zemstę. - powiedziała Paulina.
- Do twarzy ci. - przyznała Pati.
- Odwalcie się wszyscy. - powiedziałam, na co wybuchli jeszcze większym śmiechem. Ja też nie wytrzymałam i zaczęłam się śmiać. Po chwili podszedł do mnie Harry.
- Dla mnie i z różowymi włosami jesteś piękna. - powiedział i wprowadził do mojego pokoju.
- Ale w blondzie było mi lepiej.
- No może odrobinę. Taką też cię kocham. Wiesz co? Mam dla ciebie niespodziankę, ale to gdy wrócisz z sesji. - posadził mnie na biurku, a ręce położył na moich biodrach.
- No tak. Dawno nie miałam niespodzianki? - powiedziałam ironicznie. Denerwowało mnie to, że nigdy nie mogę się mu odwdzięczyć. Chociaż niedługo jego urodziny i mam już pomysł.
- Właśnie, tak cię trochę zaniedbałem. - uśmiechnął się.
- Żebym się nie zakurzyła czasami.
- No to, żebyś się nie zakurzyła to co miesiąc będziesz miała ode mnie niespodziankę.
- Nie. Jak ja mam ci się niby za to odwdzięczać? Mowy nie ma.
- Dostaniesz i koniec. - uśmiechnął się.
- Wiesz, że nie lubię jak chcesz mnie uszczęśliwiać na siłę?
- Ale to bardzo przyjemna niespodzianka i mam już wszystko do niej przygotowane.
- No dobra. Niech ci będzie. Dobra, kochanie przepraszam, ale muszę zaraz być na sesji. - cmoknęłam go w usta i pobiegłam się przebrać.
~Po sesji~
- No dobra Ania. Koniec na dzisiaj, spróbuję komputerowo, coś zrobić z tymi twoimi włosami. - powiedział Tom.
- Dzięki. - pobiegłam się przebrać. Wyskoczyłam z garderoby i szłam już do wyjścia, gdy usłyszałam swoje imię. To Alice.
- Słucham cię?
- Dzięki za tą sesję. Będziesz jutro w biurze?
- Jasne. Przepraszam, ale się trochę śpieszę.
- Nie ma sprawy. Leć.
- Pa. - pobiegłam do mojego samochodu, którego dostałam od Harrego na gwiazdkę. Pojechałam prosto do domu. Weszłam do środka i o dziwo, nie słyszałam żadnych hałasów. Było bardzo cicho. Weszłam na górę do mojego pokoju. Otworzyłam drzwi i zobaczyłam wielki bukiet czerwonych róż ustawiony na środku pokoju. Uśmiechnęłam się sama do siebie. Rzuciłam torebkę na łóżko i podeszłam do bukietu. Była na nim jakaś kartka. Wzięłam ją i przeczytałam:
,, To dopiero początek niespodzianki. Szukaj strzałek, a mnie znajdziesz, H.S.''
Rozejrzałam się po pokoju i zobaczyłam strzałkę na biurku, wskazywała na wyjście z pokoju. Wyszłam na korytarz i dalej się rozglądałam. Zauważyłam strzałkę przyklejoną do ściany, więc poszłam na dół tak jak wskazywała.Potem poszłam wzdłuż korytarza. Rzadko tędy chodzę, właściwie to nie zwiedziłam jeszcze całego domu. Mijałam różne drzwi, nie wiedząc co za nimi może się znajdować. Doszłam do dwóch zakrętów. W prawo i w lewo. Na szczęście wisiała tu strzałka więc poszłam w prawo. Nagle zobaczyłam drzwi i napis ,,Wejdź tutaj'' Tak też zrobiłam i znalazłam się na hali? Mamy w domu salę gimnastyczną?! Jednak tutaj też nie było mojego ukochanego. Przeszłam przez całą halę szukając strzałek. Wyszłam znowu zobaczyłam kartkę na drzwiach, więc tam weszłam. Znowu znalazłam się na korytarzu. Na ścianie wisiała strzałka, więc poszłam w kierunku, w którym wskazywała. Weszłam po schodach w górę i myślałam, że oszaleję. Obeszłam dom w kółko, a strzałki prowadziły do pokoju muzycznego, który jest niedaleko mojego pokoju. Weszłam do środka i myślałam, że mi oczy na wierzch wyjdą. Pokój był wypełniony różnokolorowymi różami, co ja mówię, on tonął w różach. Po środku stało pianino, a na nim wino i truskawki w czekoladzie.
- Może być? - nie wiem skąd, ale Harry stał za mną i szeptał mi do ucha.
- Jest pięknie, ale nie musiałeś mnie ciągnąć po całym domu. - powiedziałam. i odwróciłam się tak, że patrzyłam mu w oczy.
- Przynajmniej dom obejrzałaś, założę się, że nie miałaś pojęcia, że mamy w domu halę. - powiedział i zamknął drzwi.
- No nie wiedziałam, ale już wiem.
- Chodź. - chwycił mnie za rękę i przyciągnął do siebie. Patrzyłam w jego oczy, a on w moje, tak jakbyśmy się poznawali od nowa.
- Kocham twoje oczy. - szepnęłam.
- A ja kocham ciebie całą. - uśmiechnęłam się.
- Jeju, Harry. Wiesz, że gdybym nie straciła wtedy pracy w Polsce, akurat gdy dziewczyny przyjechały to  pewnie by mnie tutaj wcale nie było? Jak pomyślę, że gdybym wtedy nie zareagowała i siedziałabym dalej w tej zasranej knajpce to mnie na mdłości bierze. - skrzywiłam się lekko, a Harry się zaśmiał.
- To nie myśl. - uśmiechnął się. - Lubię gdy nie myślisz.
- Tak? Co jeszcze lubisz?
- Lubię gdy grasz na pianinie.
- Mówisz i masz. - usiadłam na stołku i położyłam ręce na biało- czarnej klawiaturze. - zagram ci moją ukochaną piosenkę dobrze? - uśmiechnęłam się.
- Dobrze.
Nacisnęłam parę klawiszy i usłyszałam pierwsze dźwięki. Potem zaczęłam grać tak jak kiedyś. Za czasów gdy żyli moi rodzice, znaczy mama i wujek oraz moje kochane rodzeństwo. Myśląc o tym wszystkim, zaczęłam śpiewać, piosenkę, którą kiedyś śpiewałam z mamą. 


~Muzyka~

*Ta piosenka z wnętrza mojej duszy
To jedna z tych, których próbowałam napisać wiele i jeszcze raz wiele razy
Budzę się w bezkresnym chłodzie
Ale Ty śpiewasz mi w kółko i w kółko i w kółko znowu

Więc opuszczam głowę
I podnoszę moje ręce
I modlę się by być tylko Twoją
Modlę się by być Twoją
Wiem teraz, że jesteś moją jedyną nadzieją

Zaśpiewaj mi piosenkę o gwiazdach
O Twoim galaktycznym tańcu i śmiechu i śmiechu bez końca
Kiedy czuć, że moje marzenia są tak dalekie
Zaśpiewaj mi o planach jakie dla mnie masz

Więc opuszczam głowę
I podnoszę moje ręce
I modlę się by być tylko Twoją
Modlę się by być Twoją
Wiem teraz że jesteś moją jedyną nadzieją

Powierzam ci mój los 
Daję Ci całą siebie
Potrzebuję Twojej symfonii
Zaśpiewaj mi wszystko to kim jestem
Oddaję Ci wszystko co jest we mnie...

Więc opuszczam głowę
I podnoszę moje ręce
I modlę się by być tylko Twoją
Modlę się by być Twoją
Modlę się by być Twoją
Wiem teraz, że jesteś moją jedyną nadzieją

mmmmm, mmmmmmmmm 
oooooooooooooohhh 
Gdy skończyłam, Harry zaczął mi bić brawo. Dopiero śpiewając tą piosenkę uświadomiłam sobie ile ja zawdzięczam Harremu. Dom, jedzenie, miłość. Gdyby go nie było, pewnie ledwo bym wiązała koniec z końcem. Kocham go i cieszę się, że go poznałam.

* Piosenka Mandy Moore, orginalnie jest po angielsku, ale ja wstawiłam tłumaczenie polskie, żeby było wiadomo jaka jest treść i przekaz.
***
Dopiero pierwszy tydzień szkoły, a ja mam już dość. Mam duże zaległości przez do w pisaniu na blogach ;/ Wydaje mi się, że posty będą znowu co tydzień. Chyba, że się nie wyrobię, wtedy jeszcze rzadziej. 

poniedziałek, 2 września 2013

Rozdział 31

~ Początek Stycznia~
Nie mogłam dzisiaj zasnąć. Leżałam wtulona w Harrego i myślałam, co ze sobą zrobić. Nie była wcale zmęczona. Chłopaki mają dzisiaj wystąpić w porannym programie. Nagle coś przyszło mi do głowy. Może zbyt mądre to nie było, ale mi się podobało. Wstałam tak, żeby nie obudzić Harrego i podeszłam do biurka. Wyjęłam jeden z markerów. Było tak ciemno, że nie wiedziałam, czy to zmywalny, czy niezmywalny. Wyszłam z pokoju, ostrożnie zamykając drzwi, skierowałam się do pokoju Louisa.
~Trochę później ~
Siedziałam w kuchni z wszystkimi oprócz Louisa. Jeszcze nie zszedł na dół. W końcu pojawiła się nasza śpiąca królewna. Na jego widok wszyscy wybuchliśmy śmiechem.
- Co jest? - zapytał zdezorientowany.
- Nic. - powiedziałam tłumiąc śmiech. Inni zrobili to samo.
- Ale ja mówię serio? Mam coś na twarzy?
- Nie! O której macie ten program?
- O 7:00, niestety. - powiedział zrezygnowany i podszedł do lodówki. Wyjął mleko i zaczął pić z kartonu. Widziałam po twarzach reszty, że nie wiedzieli czy się śmiać, czy nie. Przyłożyłam palec do ust na znak, żeby byli cicho. Louis wyszedł się przebrać, a ja wytłumaczyłam chłopakom, żeby trzymali go z dala od luster. Jeśli im się uda, to będę miała niezły ubaw przed telewizorem.
~ Jeszcze trochę później~
Siedziałam na kanapie z Patrycją, Pauliną i Julią, która nie dawno do nas przyszła. Zaczął się program. Chłopaki wyszli. Harry, Zayn, Niall, Liam i ... Louis. Gdy go zobaczyłyśmy znowu, zaczęłyśmy się śmiać. Ja nie wieżą, że on się jeszcze nie zorientował. Usiedli na kanapach i zaczęli rozmawiać z prowadzącą. Przez cały wywiad, chłopaki tłumili śmiech, a Louis nie wiedział o co chodzi. W końcu prowadząca zadała ostatnie pytanie.
- Louis, na koniec, wytłumacz nam może o co chodzi z twoimi wąsami?
- Jakimi wąsami? - chłopaki się dusili. My przed telewizorem też.
- No tymi co masz na twarzy?
- To ja mam wąsy ?
- Przynieście proszę lusterko. - powiedziała przyciskając słuchawkę w uchu. Po chwili ktoś wypełnił jej prośbę i podał Lou lusterko. Przejrzał się i dopiero teraz zauważył czarne wąsy, które domalowałam mu w nocy. Spojrzał na chłopaków.
- Który to?
- Ja nie! - powiedział Harry. Podnosząc ręce do góry.
- Ja też. - powiedział Liam.
- Ani ja. - odezwał się Zayn.
- Ja tym bardziej. - odrzekł Niall.
- Jak nie wy to kto... - nagle wyglądał jakby do olśniło. - Ania prawda? - chłopaki pokiwali głowami. Louis spojrzał prosto w kamerę i zaczął mówić.
- Ania, wiem, że to oglądasz i jestem pewien, że śmiejesz się jak głupia, ze mnie. Obiecuję ci jednak, że to ja będę się śmiał ostatni.
- Jaka groźba. - skomentowała prowadząca. - Na tym kończymy nasz dzisiejszy program. Mam nadzieję, że zobaczymy efekty zemsty Louisa. Ania trzymaj się! - Wyłączyłyśmy telewizor.
- Wiesz jaką on ci może wymyślić zemstę? - powiedziała Paulina.
- Jakoś się nie boję. - uśmiechnęłam się.
- Dziewczyny. - powiedziała Patrycja. - Ja bym chciała wam coś powiedzieć. Wcześniej mi nie dałyście, bo ten program i w ogóle.
- Mamy się bać? - zapytała Julia.
- Tak, mam trupa w szafie. - powiedziała ironicznie. - A teraz serio. Jestem w ciąży. - Na początku nastała cisza. Żadna z nas nie wiedziała, co ma powiedzieć. Po chwili jednak, wszystkie jak na zawołanie, zaczęłyśmy piszczeć ze szczęścia.
- Louis wie? - zapytała Julia.
- Tak, wie. - uśmiechnęła się.
- I co on na to?
- No cieszy się.
- Matko, kochana! Jak ja się cieszę! - powiedziałam i zaczęłam ją tulić. - Który miesiąc?
- Drugi. - uśmiechnęła się. - I tak dobrze, bo zmieszczę się jeszcze w sukienkę ślubną.
- W życiu bym nie pomyślałam, że to ty pierwsza z nas założysz rodzinę. - zaczęła Paulina. - Sądziłam, że to Ania z Harrym będą pierwsi.
- A daj mi spokój. Dzieci będą później. - odpowiedziałam.
- Będzie dzidzia! - powiedziała Julia i przytuliła Pati. Rozmawiałyśmy jeszcze o tym przez jakiś, gdy nagle usłyszałyśmy trzask drzwi. Pomyślałam, że to chłopaki wrócili, więc pobiegłam do drzwi, żeby podenerwować Louisa. W werandzie stał jednak ktoś inny.
- Ania. - powiedział cicho James.
- Co chcesz?
- Porozmawiać. Tylko tyle. - Nie wiem czemu, ale czułam, że muszę dać mu szanse, aby się wytłumaczyć.
- No dobra, ale nie tutaj. Zaraz przyjedzie Harry. - Zaczęłam zakładać kurtkę. - Dziewczyny wychodzę! - krzyknęłam i wyszłam. Poszliśmy do jego samochodu. Przez całą drogę nie odezwałam się ani słowem. Pojechaliśmy do jego domu. Weszliśmy do środka w ciszy.
- No to słucham. - on nic nie powiedział tylko podszedł bliżej. Byliśmy tak blisko siebie, że nasze klatki piersiowe się stykały. Jestem bardzo niska, więc musiałam podnieść głowę, aby widzieć jego piękne oczy.
- Pamiętasz jak się pierwszy raz spotkaliśmy? Pomyślałem wtedy, że w końcu spotkałem właściwą kobietę. Piękną, miłą, mądrą, szczerą, z poczuciem humoru i z charakterem. Jesteś wspaniała. - po chwili poczułam jego ustach na swoich. Były takie miłe i czułe. Coś mnie do niego ciągnęło. Zanim się spostrzegłam, byliśmy już na kanapie, a nasze kurtki i jego koszulka leżały gdzieś na podłodze. Nagle zobaczyłam Harrego. Nie było go tu naprawdę, tylko to znowu te moje dziwne zwidy. Ale tym razem trafne. Co ja do cholery wyprawiam? Harremu nie dałam tego zrobić, a mam dać Jamesowi. Gdy poczułam jego ręce pod moją koszulką, odepchnęłam go. Spojrzałam w te jego piwne oczy.
- Kocham Harrego. - wstałam z kanapy i biorąc kurtkę wyszłam. Nie mogłam jeszcze pójść do domu. Szłam wolno i czułam jak każdy krok sprawia mi trudność przez śnieg leżący na chodniku. Co ja mam teraz zrobić? Nie powiem Harremu. Wiem, że to nie uczciwe, ale on mnie znienawidzi, a ja tego nie przeżyję. Właściwie to do niczego nie doszło, a ja jego starą zdradę mu wybaczyłam. Najlepiej będzie jak się o tym po prostu nikt nie dowie.
***
Ja nie chcę do szkoły ;< Jutro na miłe powitanie mam siedem lekcji. Kocham po prostu całą oświatę. No, ale nic na to nie poradzę... Zachęcam do czytania i  komentowania ;D