poniedziałek, 14 października 2013

Rozdział 36

Od imprezy minął tydzień. Ja wróciłam na wykłady i do pomocy w fundacji, dziewczyny do pracy, a chłopaki z One Direction do... bycia One Direction. Wiem, że to co robią jest pracą, ale moim zdaniem to dla nich raczej zabawa. Karolina po tym wszystkim nie odezwała się do nikogo z naszego domu. Cały czas jestem na nią strasznie zła. James też nie pojawia się na uczelni. To nawet lepiej. Jezu, jacy ludzie potrafią być dwulicowi. Taki James, wydawał się świetnym, mądrym chłopakiem z poczuciem humoru. Przecież ja z  nim umiałam przegadać całe wykłady, a teraz co? Okazał się dupkiem. Jednak co do Karoliny. Zachowała się okropnie, całowała Niall i podrywała Harrego, ale to moja siostra. Z każdym dniem, jestem bliższa tego, aby do niej zadzwonić i porozmawiać o tym wszystkim. Moje myślenie, przerwało mi pukanie do drzwi. siedziałam sama w pokoju z książką w ręku, jednak zamiast czytać rozmyślałam nad tym wszystkim. Powiedziałam ciche ,,proszę'' i po chwili zobaczyłam Zayna.
- Możemy porozmawiać? - zapytał. Kiwnęłam głową na zgodę i po chwili wszedł do środka, zamykając za sobą drzwi. Usiadł na przeciwko mnie na łóżku. Jego oczy się szkliły, tak jakby zaraz miał płakać, ale byłam pewna, że tego nie zrobi. Był typem mężczyzny, który nie płacze.Przez chwilę w ciszy patrzyliśmy sobie w oczy. Czekałam, aż powie, co go do mnie sprowadza. On tak jakby się wahał i zastanawiał, co ma powiedzieć. W końcu jednak spojrzał w okno.
- Głupia pogoda, prawda?
- Przyszedłeś porozmawiać ze mną o pogodzie? - on jednak zaczął mówić dalej, tak jakby w ogóle mnie nie słyszał.
- Jest straszny mróz, wszystko skute lodem. Zupełnie... Zupełnie tak, jak się czuję. - spojrzał na mnie z bólem w oczach. Ja jednak milczałam, dając mu do zrozumienia, aby mówił dalej.  - Czuję się zimny, bez sumienia, głupi jak.. Jak... Jak but. Zrobiłem największą głupotę na świecie. Nigdy tego nie naprawię i nigdy nie będzie mi to wybaczone. Ania... Ja na weselu Patrycji i Lou... Nie wybaczę sobie tego, ale ja przespałem się z Karoliną. - powiedział i do jego oczu napłynęły łzy. Wypowiadał te wszystkie słowa z taką trudnością, jakby każde bolało go jak uderzenie w twarz. Siedziałam oszołomiona. Jego słowa w ogóle do mnie nie docierały. Moja siostra zrobiła coś takiego? Po chwili Malik kontynuował.- Ja nawet tego nie pamiętam. Upiłem się na tym weselu i urwał mi się film. Wiem, ze alkohol nie jest usprawiedliwieniem moich czynów, lecz nie chcę tracić Pauliny. Kocham ją i... Boje się. Boję się przyznać do tej pierdolonej pomyłki! Naprawdę ja kocham i nie wiem, czy przeżyję to, że ode mnie odejdzie. Chociaż wiem, że to już nieuniknione. Spierdoliłem co całej linii. Wiem o tym! Nie potrafię jednak pojąć, że moje szczęście, minęło w tak krótkim czasie.- Powiedział i schował twarz w dłoniach. nie wiedziałam co mam mu powiedzieć. Chciało mi się płakać tak samo, jak jemu. Nie dość, że skrzywdził siebie, ale również Paulinę. Usiadłam obok niego i mocno przytuliłam. Nie zamierzałam na niego krzyczeć, czy prawić mu kazań, bo sam żałował tego co zrobił. Utkwiłam wzrok w drzwiach i nagle coś do mnie dotarło. Są uchylone. Zostawiłam na chwilę Mulata i powoli do nich podeszłam, obawiając się najgorszego. Chwyciłam za klamkę i je szerzej otworzyłam. Moje oczy otworzyły się do granic możliwości. Przede mną stała oszołomiona Paulina.
- Chciałam ci tylko powiedzieć... Że Harry cię woła. - po jej bladym policzku dostrzegłam łzę. Dziewczyna spojrzała na mnie, a potem na Zayna, który nie wiem kiedy stanął przy mnie.
- Paulina ja...
- Nie przepraszaj. - powiedziała stanowczo. Po czym odwróciła się i zaczęła biec korytarzem. Zayn stał, nie wiedząc co zrobić.
- Biegnij za nią. Może da się jeszcze coś zrobić. - powiedziałam i po chwili już widziałam, jak Zayn zbiega po schodach.
~Trochę później~
Siedziałam sama w salonie z telefon w ręce i czekałam na resztę. To czekanie mnie wkurzało. Nic nie mogę zrobić. Paulina, gdy usłyszała słowa Zayna, wybiegła z domu i dotąd nie wróciła. Malik, Horan, Payne i Julia szukają ją po całym Londynie. Natomiast Lou, Patrycja i Harry są w szpitalu. Pati jest w ciąży i gdy powiedziałam jej co się stało, zaczął strasznie boleć ją brzuch. Więc Harry zawiózł ją i roztrzęsionego Louisa do pobliskiego szpitala. Wstałam z kanapy i poszłam do kuchni. Wzięłam mój ukochany żółty kubek i zrobiłam sobie herbaty. Wzięłam mały łyk gorącego napoju i poczułam przy tym miłe ciepło w środku. Odstawiłam kubek i cicho westchnęłam. Już nic nie będzie takie samo - pomyślałam. Usłyszałam ciche wibracje. Podeszłam do stołu, na którym leżał mój telefon i spojrzałam na ekran. Harry dzwonił, więc bez żadnych zastanowień, odebrałam.
- Co z Pati? - walnęłam prosto z mostu. Bałam się o moją przyjaciółkę i jej maleństwo.
- Też cię kocham słonko. - powiedział radosnym tonem.
- Rozumiem, że już z nią lepiej.
- Nie, nie jestem zmęczony, miło że pytasz. - zaśmiał się do słuchawki.
- Jejku Harry! Proszę cię, powiedz mi, co się dzieje, bo ja tu już czwartą melisse na uspokojenie piję, a i tak zaraz dostanę zawału serca! - krzyknęłam do słuchawki.
- Zawsze uważałem, że za bardzo wszystko przeżywasz.
- Niestety taka moja natura. - dodałam już poirytowana. Co on sobie wyobraża? Ja tu się boję, a on żartuje. - Dowiem się co tam się dzieje?
- Co się dzieje? Jakaś pielęgniarka przyczepiła się do Louisa i co chwile wysyła mi błagalne spojrzenia o pomoc, ale ja tam wolę się pośmiać. Do tego w ogóle nie mogę skupić myśli przez jakiegoś pacjenta z oddziału psychiatrycznego piętro niżej, bo cały czas krzyczy po hiszpańsku i za cholerę nic nie rozumiem..
- Harry! Jak mi zaraz nie powiesz co z Patrycją, to obiecuję ci, że śpisz u siebie. - wiedziałam, że to dobry szantaż. Przez mój ,,prezent urodzinowy'' dla Hazzy, dowiedziałam się, że mój ukochany to niewyżyty seksoholik. Nie mam pojęcia, jak on wytrzymał tyle czasu bez stosunku.
- Dobra, jak tak stawiasz sprawę.
- No to słucham?
- Z Patrycją wszystko w porządku. Zostawiają ją tylko na obserwację.
- A z dzieckiem? Nic mu się nie stało? - Harry zaczął się śmiać, a ja nie wiedziałam o co chodzi.
- Dzieckiem? Chyba dziećmi. - chwilę zajęło, zanim te słowa do mnie trafiły.
- Będą bliźniaki?
- Żeby tylko.
- Trojaki?
- Nie spodziewałem się, że Louis ma taki talent do robienia dzieci.
- Czyli jeszcze więcej? To ile ich będzie?
- Czworo.
- O kur*a. - strzeliłam tak zwanego facepalm'a.
- Żartowałem, dwójka będzie. - zaśmiał się.
- Boże Styles, czy ty im zabrałeś jakieś proszki z tego szpitala, że ci tak odwala? - zapytałam.
- Nie, po prostu mam dobry humor. Niedługo wrócimy z Lou. Będę kończyć kochanie. Muszę ratować Tommo, ta dziewczyna nie jest specjalnie pierwszej urody, więc trochę mi już go żal.
- Uważaj, żeby Pati jej nie widziała.
- Patrycja się z tego śmiała. - teraz ja się zaśmiałam.
- No chyba, że tak. - nagle usłyszałam trzask drzwi. - Do zobaczenia. - nie czekając na jego  odpowiedź, wcisnęłam czerwoną słuchawkę. Wyszłam z kuchni i skierowałam się do holu. Uśmiechnęłam się szeroko, bo zobaczyłam Paulinę.
- Nawet nie wiesz jak się o ciebie martwiliśmy! - podbiegłam do niej i mocno przytuliłam, jakbym się upewniała, że jest prawdziwa i moja wyobraźnia znowu nie płata mi figla. Po chwili jednak usłyszałam coś, czego bałam się najbardziej.
- Wyjeżdżam.



***
Przepraszam, że tak późno, ale mam małe problemy z internetem ;p Pozdrawiam wszystkich serdecznie i proszę o komentarze :D

2 komentarze:

  1. kocham twojego bloga <3 czekam na następną część, dodaj jak najszybciej jeżeli to możliwe ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. świetny :) czekam na kolejny ;)

    OdpowiedzUsuń