Jest początek lipca a do mojego ślubu z Lokers'em został tydzień. Wszyscy biegamy i załatwiamy ostatnie przygotowania. Kupiłam piękną suknię ślubną, z której jestem bardzo zadowolona. Zawsze ją sobie tak wyobrażałam, gdy jako mała dziewczynka bawiłam się w pannę młodą na podwórku. Siedzę teraz w swoim pokoju, który ostatnio jest pokojem moim oraz Harrego i próbuję napisać jakąś ładną przysięgę małżeńską. Mieliśmy ją sami napisać, aby słowa płynęły prosto z serca. Oczywiście tradycyjne ,,Ja Anna biorę ciebie Harry za męża i ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską...'' też będzie. Miałam jak na razie tylko kilka zdań i moim zdaniem są do kitu. No cóż, polonistka nigdy ze mnie nie była. W pewnym momencie do pokoju wszedł Harry.
- Co robisz? - zapytał.
- Piszę przysięgę. - uśmiechnęłam się. Harry podszedł do mojej i ostatnio też jego garderoby, znikając gdzieś w pomieszczeniu.
- Ja swoją napisałem wczoraj. - krzyknął zza ściany.
- Ale ty piszesz piosenki i łatwiej ci dobrać słowa. - stwierdziłam.
- To nic trudnego skarbie. - po chwili wyszedł z garderoby ciągnąć za sobą czarną walizkę i stawiając ją pod drzwiami pokoju.
- Gdzie ty jedziesz? - zapytałam. Harry znowu wrócił to pokoiku z ubraniami i wyciągnął także fioletową walizkę, która należała do mnie. - No to się poprawię, gdzie my jedziemy?
- Zobaczysz, chodź na dół, bo wszyscy czekają. - zaczął ciągnąć za sobą obie walizki. Wstałam i poszłam za nim.
- Jak to wszyscy? - w mojej głowie pojawiało się jedno pytanie za drugim. Co tu się w ogóle dzieje? Za tydzień ślub a jemu się wycieczek zachciało?
- No wszyscy jedziemy. - powiedział spokojnie. Dalej szłam w ciszy zastanawiając się nad jego słowami. Zeszliśmy do salonu i sobaczyłam tam stos walizek i toreb. Obok tego ,,wzgórza'' stała Perrie w ładnych krótkich szortach, koszulce na ramiączkach i okularach przeciwsłonecznych.
- Mogę wiedzieć gdzie my jedziemy? - spojrzałam na Loczka a potem na Perrie.
- Nie powiedziałeś jej? - zapytała.
- Niespodzianka. - uśmiechnął się tajemniczo. Wolałam nie zadawać pytań, bo znałam Harrego na tyle, że mogłam przewidzieć przebieg wydarzeń. Pytałabym się co jest celem naszej wycieczki, on nie udzieliłby mi odpowiedzi, mnie by to mocno zdenerwowało i skończyło by się wielką kłótnią przed samym ślubem. Nie, dziękuję za taki obrót sprawy, wolę pożyć kilka godzin w niepewności niż lat bez Stylesa. Gdy wszyscy zgromadzili się w salonie, chłopaki zaczęli pakować bagaże do samochodów. Jednym autem jechałam ja z Harrym, Louis z Patrycją i Liam a drugim Niall z Julią oraz Zayn z Perrie. Ponieważ moja orientacja w terenie była kiepska to wiedziałam tylko, że wyjechaliśmy z Londynu Bóg wie gdzie. Tak mnie to wszystko znudziło, że sama nie wiem kiedy zasnęłam.
- Budzimy się księżniczko! - obudziłam się przez krzyki mojego ukochanego Liama. Nie Harrego tylko Liama. Harry z pewnością wysłał go wiedząc, że budzenie mnie jest wielce niebezpieczne. Nie raz się o tym przekonał dostając poduszką lub nawet butem.
- Już, już. - przetarłam oczy i wyszłam z samochodu. Rozejrzałam się dookoła i szczęka mi opadła. Tu było pięknie. Wielkie jezioro z kajakami przycumowanymi do małego pomostu. Naokoło rozciągały się lasy co nadawało temu miejscu urok i wrażenie spokoju. Słychać było śpiew ptaków, co sprawiało, że powoli zakochiwałam się w tym miejscu. Nad tym magicznym jeziorkiem stał mały (według mnie to sporawy, ale w porównaniu z willą One Direction to był niewielki) domek. Nagle poczułam, że ktoś chwyta mnie za rękę i po chwili byłam już w objęciach Harrego.
- Cześć piękna. - uśmiechnął się.
- Widzieliśmy się już dzisiaj głupku. Jak mogłeś mi nie powiedzieć, że jedziemy nad jezioro! Na pewno nie spakowałeś wszystkiego co trzeba! - mówiłam z pretensjami, co go trochę rozbawiło.
- Patrycja pomagała mi cię spakować.
- Ona jest w ciąży! Tym bardziej czegoś zapomnieliście. Jak nie będę miała jakiejś ważnej rzeczy, to wracasz się do Londynu. - zagroziłam.
- Jezu, raz na jakiś czas staram się być romantyczny. Zabrałem cię na wycieczkę niespodziankę, a ty masz pretensje.
- Chodzi mi o to, że mogłeś powiedzieć co planujesz.
- Wtedy nie byłoby niespodzianki. - uśmiechnął się szeroko. No myślałam, że mnie szlag trafi. Jak on się może ze mnie śmiać?!
- Harry, no!
- Ania, no! - przedrzeźniał się ze mną. Zachowywaliśmy się jak dogryzające sobie rodzeństwo, już widzę jak będziemy wyglądać za kilka lat jako małżeństwo. Zmroziłam go wzrokiem.
- Masz dar wkurwiania innych. - powiedziałam brzydko, ale on mi nerwy szarpał. Gdybym kłóciła się z kimś obcym to reagowałabym spokojniej, w końcu jestem psychologiem, ale to Harry. Mój Harry, którego nie potrafię zrozumieć. Był dla mnie tajemnicą, chociaż znałam go na wylot. Cały czas coś w nim odkrywałam, teraz na przykład udowodnił mi, że jest mega wkurzający. Ja nie wiem jak ta Gemma z nim wytrzymywała.
- Daj spokój, bo się zarumienię. - przewróciłam oczami na jego słowa. Dopiero teraz zauważyłam, że on nadal mnie obejmuje.
- Dobra Styles puść mnie, bo mi całkiem humor zepsujesz. - Położyłam ręce na jego klatce piersiowej i go lekko odepchnęłam. Chłopak popuścił uścisk. Obeszłam go i na chwile się zatrzymałam. Odwróciłam się nie myśląc długo, podbiegłam do Harrego i zdjęłam mu bandanę, którą miał na głowie, po czym śmiejąc się zaczęłam uciekać. Szybko zobaczyłam, że chłopak już za mną biegnie. Biegłam brzegiem jeziora najszybciej jak potrafiłam. Nagle poczułam dotyk na plecach, ale chłopak mnie nie zatrzymał tylko wziął na ręce. Zaczęłam się śmiać z resztą Harry również.
- No i co cwaniaro? - zapytał.
- Nie wiem, o co ci chodzi. - droczyłam się z nim.
- Boże, kobieto. Gdybym ja cię tak nie kochał...
- Kochasz mnie i pozostańmy przy tej wersji. - nagle w oczach Harrego zobaczyłam błysk. Nie wiem, co to znaczyło, ale miałam złe przeczucia.
- A ty mnie kochasz? - zapytała z dziwnie chytrym uśmieszkiem. Moje złe przeczucia momentalnie przerodziły się w lekki strach.
- Nie. - znowu się z nim droczyłam.
- O ty! Pożałujesz. - zanim zdążyłam coś powiedzieć, Harry mnie puścił i znalazłam się w lodowatej wodzie. Szybko wypłynęłam na powierzchnię i spojrzałam na Stylesa.
- Pierdolnęło cię coś?! - krzyknęłam wycierając nadmiar wody z twarzy.
- Uważaj! - nie zdążyłam zareagować a fala wody mnie zakryła. Ponownie wypłynęłam i zobaczyłam, że Loczek jest obok mnie.
- Kurwa, za kogo ja wychodzę. - mówiłam cicho do siebie. Mój przyszły mąż-głupek chyba to usłyszał, bo zaraz zostałam ochlapana wodą.
- Będziesz miała świetnego męża, który będzie równie wspaniałym ojcem twoich dzieci.
- Jasne, a ja jestem księdzem. - również go ochlapałam.
- Jaka ty miła jesteś. - powiedział ironicznie.
- Zawsze taka byłam kochanie. - uśmiechnęłam się i teraz już naprawdę zaczęłam go chlapać. Chłopak mi oddawać. Bawiliśmy się jak jacyś wariaci.
- Ej! My też chcemy się kąpać! - usłyszałam krzyk Horana. Spojrzałam w tamtą stronę i zobaczyłam, że Niall, Louis, Zayn i Liam również wskakują do wody, robiąc przy tym duży plusk.
- Ja pierdziele! Wychodzę stąd. - stwierdziłam, kiedy cała piątka przyłączył się do Harrego tworząc siły zbrojne. Szybko wybiegłam z wody, zostawiając tam tą piątkę wariatów. Byłam zła, chociaż nie wiem dlaczego. Czułam ból. bardzo mocny ból głowy. Nigdy takiego nie miałam. To doprowadzało mnie do szału. Zaczęłam iść w stronę domku i zobaczyłam, że drzwi są już otwarte. Szybko weszłam do środka. Od razu spotkały mnie spojrzenia i śmiechy dziewczyn.
- No, no, no! - zaśmiała się Perrie.
- Chłopcy się wrzucili? - zapytała Patrycja.
- Nie! Święty Mikołaj! - krzyknęłam zirytowana. Dziewczyny spojrzały na mnie z szeroko otworzonymi oczami. Zrozumiały, że coś jest nie tak, tylko nie wiedzą co, tak samo jak ja. Wiem jedynie, że strasznie boli.
- Patrycja tylko zadała ci pytanie, nie krzycz na nią, bo nie ma za co. - powiedziała cicho Julia. Spuściłam z nich wzrok.
- Przepraszam. - powiedziałam cicho w pobiegłam na górę. Szukałam pokoju, w którym stała fioletowa walizka i w końcu trafiłam. Od razu rzuciłam się na łóżko. podciągnęłam kolana niemalże pod brodę i próbowałam zasnąć. Nie wiem, ile tak leżałam, ale wydawało mi się, że całą wieczność.
~Harry~~Parę godzin później~
Rozstawiliśmy z chłopakami namioty po drugiej stronie jeziora na przeciwko dziewcząt. Plan był taki, że my tutaj mamy wieczór kawalerski, a dziewczyny w domku panieński. Gdyby Patrycji zachciało się rodzić, to mogliby szybko przetransportować ją do szpitala. Teraz idę do domu dziewczyn, zabrać moją ukochaną na spacer. Chciałem z nią poważnie porozmawiać o naszym związku. Wszedłem do salonu gdzie zastałem jedynie śpiących Patrycję i Louisa. To już wiem, dlaczego nie widziałem go od kąt wyszliśmy z jeziora. Schował się przed rozstawianiem namiotów. Głupek. Przekierowałem się do kuchni. Siedziała tam Julia, czytając jakąś plotkarską gazetę.
- No hej, gdzie Ania? - blondynka spojrzała na mnie z taką jakby... troską? Trochę się zaniepokoiłem.
- Dobrze, że przyszedłeś. Ona jest w swoim pokoju. Idź do niej, bo źle się czuje, a nie chce nikogo do siebie wpuszczać. - zmarszczyłem brwi.
- Jeszcze nie dawno czuła się dobrze. - przez chwilę staliśmy w ciszy i patrzyliśmy na siebie.
- Idź. - powiedziała cicho. Kiwnąłem głową i wyszedłem. Szybkim tempem pobiegłem na górę. Zapukałem do jej pokoju. Cisza. Nacisnąłem klamkę i wszedłem do środka. Dziewczyna leżała skulona. Podchodząc bliżej, mogłem dostrzec na jej policzku łzy. Zasnęła płacząc. Przykucnąłem przy łóżku i delikatnie odgarnąłem jej z twarzy kosmyk włosów. Poruszyła się i po chwile patrzyła już na mnie swoimi niebieskimi oczami.
- Jesteś.- powiedziała cicho, zachrypniętym głosem.
- I zawsze będę. - uśmiechnąłem się, co odwzajemniła.
- Połóż się ze mną. - po prosiła, a ja nie mogłem jej domówić. Położyłem się obok niej i po chwili dziewczyna już się we mnie wtuliła. Objąłem ręką jej lekko mokre od potu ciało.
- Dlaczego płakałaś? - zapytałem.
- Głowa mnie bolała, bardzo bolała. - powiedziała cicho.
- Już nie boli, prawda?
- Trochę, ale to nic.
- Kocham cię. - wyznałem całując jej czoło.
- A ja ciebie.
***
Przepraszam, że tek późno dodaje rozdział! To wszystko przez mój brak chęci do pisania, bardzo przepraszam. Chociaż w pewnym sensie, był to również taki mały eksperyment. Właściwie to widziałam to już dużo, dużo wcześniej, ale muszę się jakoś tłumaczyć xD Chodzi o to, że gdy nie wiecie, kiedy będzie kolejny rozdział to wyświetleń codziennie jest po 20 - 30. Natomiast, gdy mówię kiedy dodam to w tygodniu jest 5 maksimum 10. Ja nie zamierzam się tak bawić ;p Trochę późno to wprowadzam, bo za parę rozdziałów koniec, ale od dziś nie będę mówić, kiedy dodam następną część. Może jutro, a może za kilka tygodni. NIE WIEM! Mimo wszystko postaram się dodawać często. Zachęcam do komentowania!
Pozdrawiam,
Rouse Błaszczykowska xoxo
oooo w końcu <3 świetny świetny świetny <3 czekam <3
OdpowiedzUsuńPisz jak najszybciej kolejny <3
OdpowiedzUsuńNo witam moja pisareczko malutka! ♥
OdpowiedzUsuńDawno, oj dawno mnie tu nie było! Ale nadrobiłam! NADROBIŁAM! Jak zwykle cudowne, dziękuję za to, że piszesz! Jeju, jak ja Cię uwielbiam, uwielbiam Cię tak samo jak tego bloga! Mam nadzieję, ze będziesz pisała jak najdłużej! Mam nadzieję, że nie będziesz więcej eksperymentowała, ahhaha! Chociaż, ja też tutaj tak czesto nie zaglądam, a jak zaglądam to tak się wciągam, ze szok! Odciągnąć mnie od komputera wtedy nie mogą! HAHAHAH! Dobra, rozdział jak zwykle cudowny, wspaniały, a nawet przewspaniały! CZEKAM NA NASTĘPNY! ♥♥
Podoba mi sie to jak piszesz ♥
OdpowiedzUsuńniesamowite ;*
czekam na nexta i zapraszam do mnie ;*